Śmiertelnie niebezpieczna gra

44 5 63
                                    

Korytarz na parterze był najbardziej ruchliwym miejscem w całej szkole. Był za wąski na tak dużą ilość uczniów, zwłaszcza gdy ustawiono wzdłuż jednej ze ścian metalowe szafki blokujące przejście. Właściciele takowych przepychali się nieuprzejmie pomiędzy idącymi w obie strony uczniami. Rzadko dało się wśród tego tłumu zobaczyć ludzi, którzy zazwyczaj już dawno siedzieli w gabinetach i szykowali się do kolejnych zajęć. Rogate istoty z braku miejsca siadały nawet na parapetach wysokich okien lub stawały w wyjściach na boisko. An obserwowała ich wszystkich, czekając na okazję do przeciśnięcia się przez tłum.

- Na co czekamy? - spytał Daniel, stając za jej plecami. Wyraźnie zdziwiło go jej zachowanie.

- Jakbyś nie zauważył, ciężko jest stąd wyjść - mruknęła cicho zirytowana dziewczyna. Miała dość tego dnia, choć ten dopiero się zaczął.

- A gdzie idziemy? - dopytał blondyn, co już prawie przeważyło szalę. Od niekontrolowanego wybuchu, który zdarzał jej się niezwykle rzadko, dzieliły ją w tamtej chwili sekundy.

- Na boisko - odparła oschle, na co chłopak uniósł ręce w obronnym geście. Zauważył jej złość, a to było już jej sukcesem. Demony zazwyczaj były tak bardzo egoistyczne, że nawet nie zajmowały się emocjami ludzi.

- No to chodź - popędził ją, a po chwili An poczuła jego wręcz lodowatą dłoń na swoim nadgarstku. Chciała krzyknąć wystraszona, ale w ostatniej chwili powstrzymała się i o mało się nie przewracając, popędziła za nim w tłum. - Jakbyś krzyczała i tak by nikt nie zareagował, prawda? - spytał nagle, przekrzykując tłumy nastoletnich demonów. Dziewczyna instynktownie kiwnęła głową, choć jego słowa dotarły do niej dopiero po chwili. To pytanie podejrzanie pokrywało się z jej pospiesznymi myślami sprzed chwili.

- Czekaj, czy ty umiesz czytać w myślach? - zapytała, zdzierając sobie gardło, bo na korytarzu rozległ się kolejny głośny śmiech grupy jakichś nastolatków. On zawtórował tym istotom, ale jego rozśmieszyło zaledwie jej pytanie.

- Lepiej naucz się pilnować przy mnie swoich myśli - poradził jej, nadal się śmiejąc.

W końcu wyszli z zatłoczonego korytarza. Dziewczyna, dopiero gdy stanęła na zielonej trawie, dostrzegła ten fakt, będąc wcześniej zajętą nowymi faktami o Danielu. Zimny wiatr targał jej włosy oraz owiewał lekko zarumienione od ciepła i nerwów policzki. Anastasia owinęła się mocniej swoją fioletową bluzą. Jasnowłosy demon był w samej bluzce na krótkie rękaw, nie odczuwając wcale zimna. Było to kolejne udogodnienie dla tych złośliwych stworzeń, których przedstawiciela miała obok siebie.

Ten obserwował spokojnie ogromne podwórko swojego nowego liceum. Przed nimi rozciągał się kolejny, jeszcze większy parking, na którym stały samochody uczniów jak i nauczycieli. Dalej mieściło się ledwo widoczne przez mgłę duże boisko, wokół którego zazwyczaj biegało się na zaliczenie. Na prawo od niego widać było dwie bieżnie, a daleko po lewej powinno znajdować się boisko do baseballu, ale mlecznobiały opad nie pozwalał dojrzeć im aż tak daleko.

- Mieszkasz w Hays od urodzenia? - zagaił niespodziewanie demon, gdy ona odgarniała mokre liście z pobliskiej ławki. Zmarszczyła czoło, słysząc to pytanie. Blondyn nie odwrócił się w jej stronę. Nadal przypatrywał się pustym placom i obiektom sportowym, zatrzymując czasami wzrok na grupkach demonów stojących na podwórku.

- Niech zgadnę, muszę odpowiedzieć, bo...

- Nie musisz - przerwał jej wypowiedź najprawdopodobniej ostrzej niż zamierzał, bo prędko odwrócił się, badając jej zdziwiony wyraz twarzy. - Nie musisz - powtórzył nieco łagodniej.

- Ten dzień nie mógł być bardziej dziwny - stwierdziła cicho pod nosem. Miała mętlik w głowie. Nie wiedziała w jak wielkie kłopoty się wpakowała, idąc jedynie na kilka godzin do szkoły, ale czuła, że to wszystko nie może skończyć się dobrze. - Tak, mieszkam tu od zawsze - odparła po głośnym westchnięciu. Gęsia skórka pojawiła się na jej ramionach, a nos powoli zaczął się czerwienić z zimna.

VenandiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz