Dwa silne duchy

6 1 0
                                        

Przenikliwy wzrok dziewczyny badał każdy najmniejszy centymetr otoczenia skąpanego w mroku. Bordowy księżyc wyglądający rzadko zza gęstych obłoków oświetlił właśnie jej czarne oczy, za pomocą których pochłaniała całe otoczenie, jakby łapczywie chciała umieścić w sobie całe miasteczko. Z każdym kolejnym głębokim wdechem zaczerpywała jakiś fragment Hays. Każdy budynek, ogród i wszystkie brudne uliczki miały pomieścić się w jej drobnym ciele. Wszystkie te miejsca nie zmieściłyby się jednak na jej mlecznobiałej skórze, choćby zakryć ją mozaiką tatuaży przedstawiających każdy kąt tej niewielkiej mieściny. Brudne ściany budynków i zarośnięte podwórka witała z uśmiechem, jak starych przyjaciół. Dziwnych dźwięków wysłuchiwała niczym uspokajającej kołysanki. Obserwowała sylwetki demonów siedzących w zaułkach, ślizgając się wzrokiem po konturach znajomych jej od lat.

Najdrobniejszy element przywodził jej na myśl jakieś wspomnienie. Nierówny chodnik przypomniał jej częstotliwość powrotu do domu ze zdartymi kolanami po długim eksplorowaniu okolicy. Betonowe murki budziły wspomnienia o tysiącach wspinaczek, na które mogło pozwolić sobie dziecko całkowicie wolne od rodzicielskiej kontroli. Stare rudery ożywiały w pamięci miliony przechadzek z własnymi myślami, a puste ulice odtwarzały obrazy spacerów z najbliższymi, których nigdy nie miała zbyt wielu. Nawet kamyczek, który kopała przed sobą w trakcie drogi pobudzał kąciki jej ust do ruchu.

Ten sentymentalny uśmiech dostrzegł także Daniel, który w ciszy przyglądał się swojej towarzyszce. On z kolei napawał się pięknem tej kruchej istoty próbującej uchwycić w sobie każdy element tej zniszczonej do cna mieściny. Milczał, nie chcąc jej przeszkadzać. W jego umyśle jednak trwała wojna dwóch skrajnie różnych idei. Z trudem musiał przed sobą przyznać, że jakaś jego część walczyła jeszcze z czystym podziwem dla dziewczyny, starając się go wypchnąć przez zazdrość. Coś w jego sercu mówiło, że mógł jedynie marzyć o tak wielkim przywiązaniu do Hays, które prezentowała młoda kobieta u jego boku. Coś zaprzątało mu myśli, zazdroszcząc jej przywiązania do tego zepsutego miasteczka. Gdy ona zwiedzała ten niewielki skrawek świata, on musiał zaspokoić się wyrwanymi z atlasu fragmentami całego kontynentu. I choć chciał mówić o przywiązaniu, wciąż czuł się obco w ramionach Hays. W porównaniu do niego Anastasia była z tym miastem jednością. Jak się okazało, związana była z nim także przeznaczeniem i już niedługo miała stać się jednym z jego filarów. Zaraz miała spocząć w pamięci tego miasteczka, odczuwając wraz z nim jego gorycze, jak i słodycze.

- Jak się czujesz z tym wszystkim? - wypalił nagle Daniel, przerywając przyjemną ciszę między nimi. Anastasia wytrącona z zamyślenia spojrzała swoimi drobnymi oczkami w jego czarne jak węgiel źrenice. Jej twarzyczka biła jakimś nieziemskim blaskiem, odbijając się na jego sposępniałej lata temu twarzy.

- Z tym wszystkim? - powtórzyła zagadkowe słowa swoim surowym głosem, który rozczulał go podczas takich rozgwieżdżonych nocy najbardziej. Coś w jego duszy zaśmiało się na dźwięk tego altu schowanego w tej zaledwie kruszynce - jednocześnie delikatnej i trudnej do ostatecznego skrzywdzenia.

- Jutro już będzie po wszystkim. Świadomość tego musi być dziwnym uczuciem - wyjaśnił demon, brnąc w tę nieprzemyślaną zupełnie rozmowę. - Zostawisz nagle wszystko. Brata, Penny, szkołę...

- Nie mam wyboru - pokręciła głową szatynka, wcale nie tracąc dobrego humoru.

Daniel spojrzał na nią podejrzliwie, nie rozumiejąc skąd w dziewczynie znajdowało się tyle akceptacji dla tej sytuacji. On sam zapewne byłby w tej chwili na drugim krańcu świata, starając się uciec od Hays. Ona jednak nie uciekała, wręcz przeciwnie - pragnęła zostać tu i zupełnie nieheroicznie czekać na nieuniknione. Jakby jakiekolwiek akty reakcji były dla niej zbędne.

VenandiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz