Dokładnie przyglądała się tym jasnym lokom, które uparcie starały się nie poddać podmuchom ciepłego wiatru. Dotychczas uważała je za bardzo gęste i zadbane. Zapamiętała je jako podcięte wręcz ze skrupulatnością i ułożone za pomocą wprawionej ręki. Tym razem jednak zobaczyła lekko podniszczone końcówki i domagającą się światła jasną barwę kosmyków. Także cienkie brwi teraz zdawały się być nie tak równe i tak wyraźnie zarysowane jak dotąd. Usta skrojone były niezbyt równo, choć wcześniej dostrzegała tam wręcz obsesyjną symetrię. Tylko czarne źrenice teraz zdawały się być bardziej realne niż mrok w nich zawarty. Teraz te czarne oczy były bardziej rzetelne niczym tusz, który mieni się na stronach starych gazet.
Dziwiło ją to, jak długo musiała dochodzić do wniosku, że wcale nie miała przed sobą ideału. Nic tam nie było nawet zbliżone do perfekcji. Było za to jak najbardziej naturalne.
- Jakim cudem z tego wszystkiego zrobiło się takie bagno? - zapytał swoim zachrypniętym głosem, przypatrując się małym dzieciom, które bawiły się na piszczącej przy każdym ruchu karuzeli. Był zamyślony, choć nie nieobecny. Tak jak i ona. Jednak zawsze był czujny.
- Skoro z twojej perspektywy to bagno, to z mojej raczej przechodzi wszelkie możliwe granice niedorzeczności - zaśmiała się siedemnastolatka, przytrzymując się łańcuchów huśtawki, by z niej nie spaść. Demon także chwycił jeden z nich, silniej ją rozhuśtując.
- Zwariowałbym - skomentował krótko, nawet nie zerkając w jej stronę. Tylko ona wciąż analizowała wszelkie niedoskonałości na jego bladych policzkach. - Ale ty radzisz sobie całkiem znośnie - przyznał po dłuższej chwili ciszy. Anastasia zmarszczyła brwi, starając się zrozumieć, czy mogła uznać to za bardzo źle dobrany komplement.
- Co masz na myśli? - zapytała, wciąż rozkładając na czynniki pierwsze jego dziwne słowa.
- Po prostu gdy cię poznałem, nie sądziłem, że będziemy się martwić takimi rzeczami - stwierdził nieco podłamany, ale i tak wciąż ciężko było wyczuć od niego jakiekolwiek silniejsze emocje. Anastasia jednak zachichotała pod nosem, słysząc to szczere wyznanie rogatego chłopaka.
- Ja akurat poczułam kłopoty, jak cię tylko zobaczyłam - wyznała mu, co dopiero zwróciło jego uwagę i przymusiło go do zerknięcia na jej bladą twarz i lekko przekrwione oczy.
- Co? Dlaczego? - zdziwił się, choć dla niej odpowiedź była oczywista.
- Dotąd żaden demon nie zadał mi tyle pytań jak ty pierwszego dnia, gdy się spotkaliśmy - stwierdziła niby zamyślona An, wlokąc nogi po suchym piachu, gdy huśtawka nieco zwolniła.
- To fakt - zaśmiał się Daniel, lecz wyraz jego twarzy wciąż nie wydawał się być zbyt radosny. Coś go trapiło. Ale ona nie zamierzała o to pytać, sama wszystko już sobie ułożyła, nie chciała znów zaprzątać sobie głowy czyimiś wątpliwościami.
- Byłeś niewyobrażalnie gadatliwy w porównaniu do ostatnich dni, a w zasadzie tygodni - zauważała, starając się wyciągnąć z niego jeszcze jakieś tłumaczenie. Od dawna zastanawiała się, dlaczego wcześniej tak gadatliwy demon z czasem stał się tak małomówny i obojętny, choć na początku wcale nie zwróciła na to uwagi.
- Czy teraz przyszedł czas na moje wyjaśnienia, czy mi się wydaje? - spytał bezbarwnym głosem.
- Nie wydaje ci się - zgodziła się z nim, dając mu znak, by rozpoczął swoje tłumaczenia. Chciała dokładnie wiedzieć, co przez ten czas zmieniło się w demonie.
- Co dokładnie wiesz o moim zawodzie? - zagadnął blondyn, lustrując ciężkim wzrokiem dziesięcioletnie rodzeństwo, które trzymało się z daleka od nich w obawie przed demonem. Anastasia długo zastanawiała się nad odpowiedzią, zbierając całą wiedzę na ten temat, która skryta była głęboko w głębi umysłu, gdzieś pod bieżącymi informacjami.
CZYTASZ
Venandi
Fantasy"Równo o godzinie szesnastej szare niebo, które raz po raz wyrzucało z siebie kolejne fale dziecięcych łez, rozbłysło niebieskim blaskiem. W tym samym momencie w Europie, Azji, Afryce, Australii i obu Amerykach gęste obłoki rozsunęły się, by wpuścić...