Melodyjny śpiew ptaków dotarł do uszu An, rozbudzając ją z realistycznego koszmaru, który w nocy budził ją równie często co przeraźliwy ból głowy. Ten ostatni nadal dokuczał jej z podwojoną siłą. Nie cofał się ani o krok od poprzedniego popołudnia, ale z kolei stał się na tyle liniowy, że nieco się do niego przyzwyczaiła. Mogła więc bez problemu podnieść się z miękkich poduszek, w których się zapadła. Chociaż nie chciała wstawać, postawiła obie stopy na zimnej podłodze, która zaskrzypiała pod jej i tak nikłym ciężarem. Musiała poradzić sobie z zawrotami głowy, które zażegnała dzięki przytrzymaniu się masywnej szafy stojącej po jej prawej stronie. Te jednak szybko przeszły i niepewnym krokiem mogła ruszyć w kierunku drzwi, które - z tego co pamiętała z poprzedniego dnia - prowadziły do wielkiej hali. Klamka jakby potwierdziła te przypuszczenia, bo bez wahania wypuściła ją z sypialni do pomieszczenia, które za dnia wydawało się jeszcze bardziej imponujące.
Radosne promienie słońca wpadały do środka hangaru ukazując wszystkie meble w swej doskonałości. Także ściany wielkiej sali iskrzyły się figlarnie, zmieniając tę wielką halę w coś niezwykle przytulnego. To wrażenie potęgował zapach świeżo przyprawionego mięsa, które właśnie musiało piec się w piekarniku i roznosiło przepiękną woń. Nie tylko węch, ale także słuch został obdarowany wspaniałymi doznaniami. Jej uszy wychwytywały właśnie roześmiane, kobiece głosy, które co jakiś czas wybuchały kaskadami śmiechu. Należały one do trzech dorosłych kobiet, które zgrabnie krzątały się pomiędzy otwartą kuchnią a stołem w prowizorycznej jadalni.
- Powinnyśmy wybrać się gdzieś razem - zapowiedziała blondynka, która właśnie szukała czegoś w jednej z szafek kuchennych ustawionych tuż obok przejścia do rzędu sypialni. - Już dawno nigdzie nie wyszłyśmy bez chmary dzieciaków - spostrzegła niespodziewanie, sama jakby przerażona tym faktem.
- Masz rację, Rachel - poparła ją zgodnie szatynka, której kwiecista sukienka lekko uniosła się pod wpływem wiatru wpadającego do pomieszczenia przez drzwi wejściowe, ukazując szczupłe nogi demonicy. - Wypad na miasto nie zaszkodzi. Chłopcy są już duzi i upilnują dziewczynki.
- Póki co niech zajmą się własnymi sprawami, bo mają co naprawiać - bąknęła nieprzyjaźnie trzecia z nich, która była już człowiekiem. Była około dziesięć lat starsza od dwóch poprzednich, choć także na swój sposób przyciągała oko każdego obserwatora, zwłaszcza w towarzystwie demonów.
- To prawda. Trzeba to jakoś odkręcić zanim... - zaczęła jasnowłosa demonica z prostymi, ciemnymi rogami, lecz nagle przerwała jej jej rówieśniczka.
- Dzień dobry, Anastasio - rzuciła uprzejmie demonica o baranich rogach, omiatając ją uprzejmym spojrzeniem, które nagle zawiesiło się na An. Ta chwilę stała tam zdezorientowana, aż w końcu uniosła hardo głowę do góry i zdobyła się na delikatny uśmiech.
- Dzień dobry - odpowiedziała słabym, zaspanym jeszcze głosem. Wypowiadając te słowa, skierowała się w stronę trzech kobiet, które na chwilę przerwały pracę przy przygotowywaniu posiłku.
- Obudziłaś się w sam raz na obiad - poinformowała ją demonica, której imię brzmiało chyba Hannah. Była miła, co przekonało do niej nastolatkę.
- Na obiad? - dopytała An od razu zaskoczona, nie rozumiejąc, co miała na myśli szatynka. Fakt, było już jasno, lecz nie spodziewała się aż tak późnej pory.
- Tak to bywa, gdy po nocach się nie śpi - zaśmiała się serdecznie najstarsza z kobiet, wyraźnie coś insynuując. Te słowa przywołały z pamięci An obrazy z minionej nocy, a dokładniej nikłe wycinki, które nie zarejestrowały prawie nic ze względu na nocny mrok.
- Nie zwracaj uwagi na Dolores - poradziła jej Hannah, odkładając na stół stos ładnie zdobionych talerzy. - Choć nie jestem nastolatką, nadal słyszę w stosunku do siebie takie docinki - dodała niezadowolona, obracając się w stronę siwowłosej. Ta tylko pokręciła z politowaniem głową i zabrała się za wyszukiwanie w zabytkowym kredensie zestawu sztućców.
CZYTASZ
Venandi
Fantasy"Równo o godzinie szesnastej szare niebo, które raz po raz wyrzucało z siebie kolejne fale dziecięcych łez, rozbłysło niebieskim blaskiem. W tym samym momencie w Europie, Azji, Afryce, Australii i obu Amerykach gęste obłoki rozsunęły się, by wpuścić...