Lacrum cz.2

2.8K 213 13
                                    

Mimo że w moim rodzinnym mieście nie było mnie zaledwie dwa miesiące, zmieniło się tu bardzo dużo, dziwiło mnie teraz to co kiedyś było dla mnie codziennością. Zwiększyli liczbę policjantów która patrolowała okolice, jak powiedział Herier każdy z nich pochodzi z Galama'y więc wystarczy że powiem kogo "omegą" jestem to nie będę robili mi żadnych problemów. Przekręciłem oczami. Czułbym się jakbym tracił w ten sposób wolność mówiąc że jestem czyjś, choć Herier nie ma z tym problemu mówiąc że jest moją alfą, jak tylko słyszę takie wyznania jakoś mi niedobrze, za dużo ckliwości jak na człowieka w jego wieku. Wyjąłem małą wizytówkę którą dostałem w kawiarni do której zabrał mnie Herier kilka dni temu na "niby nie randkę",  Herier musiał odebrać jeden telefon i właściciel mnie zagadał, od słowa do słowa zaoferował mi pracę jako kelnera w elastycznych godzinach. Jak wrócił pan Nie zgadzam się na nic, właściciel tylko się uśmiał wręczając mi swoją wizytówkę. Dziwny akt dobroci ale muszę przyznać że się nad tym mocno zastanawiam, nie chce żerować non stop na pensji alfy, przez ten cały czas nie użyłem nawet grosza ze swoich pieniędzy, niby dobrze jednak z drugiej strony dziwnie się z tym czuje. Oczywistym było że Herier stanowczo mi tego zabronił i czasami wtrącał to w zdania normalnych rozmów, jakby programował mnie nieświadomie. Wyciągnął teraz prawą dłoń w moim kierunku.

-Przechowam to -odburknął, chyba w końcu się z tym pogodził, podałem mu jeden skrawek papieru. W chwili kiedy go otrzymał wyrzucił przez okno i z uśmiechem na twarzy dodał -i z głowy.

-Tak by było -powiedziałem wyciągając z rękawa drugą wizytówkę -gdybym nie otrzymał drugiej -wyszczerzyłem tym razem ja swoje kły w pierwszym od wielu miesięcy zwycięstwie. Herier znowu wyciągnął dłoń -chyba żartujesz..

Usłyszałem jego sapnięcie, kierowaliśmy się teraz do komisariatu. Herier miał tam przesłuchać Paula jak i kilka innych osób. Później był umówiony ze swoją rodziną w ich mieszkaniu a mnie ma podrzucić do centrum. Obydwa telefony padły podczas podróży więc ciężko będzie cokolwiek zorganizować, choć zapewne podładujemy je na komisariacie, kilka godzin zapewne tam spędzimy. Po jakimś czasie dojechaliśmy do budynku, powitał nas Graham, czekający na zewnątrz. Wpuścił Heriera do pomieszczenia w którym znajdowały się schody na dół a mnie zaprowadził do pokoju nr 009. Wielki biały stół stał przy wielkim oknie z widokiem na pomniejszą sale. Usiadłem na pufie którą wskazał mi Graham i podał gorący kubek.

-Jak się trzymasz? -Zapytał jakby naprawdę go to obchodziło. -Diego cały czas cię szuka. Nawet w kilku komisariatach zgłosił twoje zaginięcie. 

-Nie mogłeś mu powiedzieć gdzie jestem?

-Wróciłem do tego miasta tydzień temu i nie miałem z nim styczności. Gdybym wiedział uspokoiłbym go nieco. Sam nie mogłeś go poinformować przed wyjazdem?

-Próbowałem.. jednak bezskutecznie.

-Przez Herier'a? 

-Nie, po prostu nie mogłem się w ogóle z nim skontaktować, jakby miał wyłączony telefon albo numer...

-To może spróbuj teraz.

-Chciałbym ale telefon mi padł.

-Tam masz gniazdka -wskazał palcem kąt pokoju, faktycznie, znajdowały się tam gniazdka które były praktycznie niewidoczne. -Jak chcesz możesz wejść do drugiego pokoju, klamkę masz na przeciwko -znowu wskazał palcem. -Herier pewnie trochę się nad nimi poznęca, wolałby żebyś nie widział go z tej strony.

-To mój mate -pierwszy w sumie raz powiedziałem to z pewnością, co mnie zdziwiło -więc powinienem go znać nawet z tej najgorszej strony -usiadłem obok Graham'a nie będąc jednak pewny czy postąpiłem słusznie.

Kontrakt  |abo| omegaverse |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz