Zbyt długi koniec cz.2

2.5K 179 42
                                    

 Minął tydzień od oficjalnego potwierdzenia ciąży Mike'a. Dla pewności Herier musiał go zawieźć w kilka innych miejsc by powtórzyć badania, choć sam dobrze wiedział i zapewniał chłopaka że nie ma szans by Ember coś zawaliła. Wszystkie wyniki jakie do nich przychodziły były jednoznaczne. Alfa był trochę zdziwiony zachowaniem swojego mate, sądził że chłopak będzie panikował i zaprzeczał że jest przy nadziei. Choć panika zapewne pojawi się później i tego raczej nie będzie w stanie ominąć. Wieści że w rodzinie pojawi się kolejny dzieciak zostały ciepło przyjęte, a najlepiej to przyjęła Sylwia która była już w drugim miesiącu. 

 Rodzina omegi nie dawała jednak za wygraną i dziennie wysyłali po kilka listów które najczęściej lądowały w niszczarce. Herier szukał osoby odpowiedzialnej za wydanie informacji o jego omedze, wpierw myślał że to może być Tan, jednak po długiej kłótni w której tylko Herier warczał na mężczyznę a starszy przysłuchiwał się w milczeniu jak zbity pies, wyszło że to nie on. Sam nie miał kontaktu ze swoją rodziną, nie wiedział gdzie ani kim są i tak jak Herier był zdziwiony zaistniałą sytuacją.

 Mike za to przestał się przejmować jego biologiczną rodziną, choć może nie do końca. Większą uwagę poświęcał zdobywaniu informacji o tym co powinien robić podczas ciąży nie mówiąc już o rozwiązaniu. Lekko panikował w tych tematach, jednak nie dawał tego po sobie poznać szczególnie alfie który zapewne by go próbował uspokajać. Na szczęście miał pomoc w postaci Sylwii a raczej jej sterty książek na temat rodzicielstwa. Był pod lekkim wrażeniem, wcześniej jak ją odwiedzał wszystkie książki jakie widział były na temat roślin. Tak i teraz te z roślinami dominowały. Pożyczyła kilka z nich chłopakowi który teraz czytał w salonie przy dźwiękach niszczarki. Po chwili z góry zszedł Herier lekko wkurzony.

-Kolejne listy? -spytał omega nie odrywając się od książki. 

-Nie tylko.. przeklęte raporty.. gówniarze nie wiedzą co oznacza "nie wysyłać pod żadnym pozorem". Teraz będę miał więcej roboty.. 

-Znowu wyjeżdżasz? -Oderwał się znad książki lekko spanikowany co nie umknęło uwadze alfy.

-Tak, i jedziesz ze mną. To nie będzie trwało dłużej niż dzień, ale wolę mieć cię cały czas na oku. -usiadł obok omegi po czym przyciągnął go do siebie. -Choć moglibyśmy tam zostać trochę dłużej... duży i bezpieczny las, kilka jezior.. a niedaleko jest również schronisko..

-Schronisko? 

-Myślałem o wzięciu jakiegoś psa.. dobrze by było mieć jakiegoś zwierzaka który by pilnował domu jakby nikogo tu nie było.

-A twój ptak? 

-On lata za mną.. ciężko mu wytłumaczyć by pilnował jednej rzeczy.

-Myślisz że jest to konieczne? Nie miałem zwierząt a to zapewne duży obowiązek. 

-Spokojnie -pocałował omegę w czoło -to specjalne schronisko.. tamci są już odpowiednio... wytresowani. 

-Nie jestem przekonany.. ale niech ci będzie... 

-Super -uśmiechnął się po czym wstał -w takim razie możemy jechać.

-Daj mi się przynajmniej przebrać -wskazał na swoje ubranie a Herier nie widział w nim żadnego problemu. -a jak chcesz tam zostać dłużej to jakieś ciuchy na zmianę się przydadzą..

-No to widzimy się za godzinę w samochodzie -uśmiechnął się do omegi po czym ruszył do wyjścia. 


Kontrakt  |abo| omegaverse |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz