Za szybki koniec cz.4

5.1K 309 18
                                    

Przesiedziałem wkurzony pierwsze osiem godzin w tej przeklętej pracy. W ostatni dzień  miałem nauczyć tego troglodytę wszystko co  wiedziałem. Jak ujął pan Cris, jako omega nie powinienem przejmować się pracą, gdyż całą swoją uwagę powinienem poświęcić domowi i przyszłym szczeniakom. Zszokował mnie tym, nie podchodził nigdy pod stereotypowe myślenie. Sytuacja się wyjaśniła kiedy wyszedł. Pozostawiał pootwierane listy na swoim biurku  w których było kilka wytycznych  dla wszystkich przedsiębiorców mających za swoich pracowników omegi.

 Po prostu mnie krew jasna zaleje, będą mi dyktować co mam robić ze swoim życiem, nie ważne że nie wiem jak to będzie wszystko wyglądać za pół roku. Wyszedłem na zewnątrz sklepu i usiadłem na ławce. Małe drzewka które zamówił szef dodawały jednak małego uroku szczególnie teraz kiedy było dużo śniegu.

 Usłyszałem dźwięk dzwonka, klientka wyszła mamrocząc pod nosem, co chwila głośniej mówiąc słowo idiota. Zostawiłem tego jak to ujęła ładnie klientka "idiotę" razem z Cali, córką szefa. Właściwie mogła w ogóle nie przychodzić do pracy, pracowała podobnie jak Paul, tylko w przeciwieństwie do niego, spraszała klientów nie odstraszała. Nie by były z tego miliony raczej dycha bądź dwie by z tego się znalazły, czyli bez tego i tak każdy by przeżył. Zostało mi jeszcze sześć godzin, męczące są czternastki ale muszę zarobić jak najwięcej, teraz to będzie o wiele ciężej znaleźć prace, która będzie w elastycznych godzinach. Crisowi odpowiadało jak pracowałem, od południa do wieczora a w weekendy od rana do wieczora. 

Wyciągnąłem telefon by napisać sms'a do Diega. W trakcie pisania monologu na kilkaset słów przypomniałem sobie co mówił Graham. Brak komunikacji, nic tylko świętować. Teraz cokolwiek załatwić to będzie piekło, nie mówiąc że nikt nie zrobił zamówień z rana bo ta szlachta nie potrafi wziąć stacjonarnego telefonu do dłoni, zadzwonić pod odpowiedni numer i przekazać z kartki co jest potrzebne. Po prostu to jest niemożliwością dla niewtajemniczonych. 

Odłożyłem komórkę która teraz mogła mi się tylko nadać jako odtwarzacz muzyki i zacząłem obserwować krajobraz. Sklep był niedaleko mostu, a na rzece, która akurat jest zamarznięta jeżdżą ludzie, tłumy ludzi. Nieodpowiedzialne to według mnie no ale cóż. Trochę im tego zazdrościłem, zawsze chciałem spróbować jazdy na łyżwach lecz nigdy nie miałem ku temu okazji.

 Wcześniej, kiedy jeszcze mój kontrakt posiadał ojciec, nie mogłem opuszczać okolicy chyba że do szkoły, a od kiedy należę do Gabriela cały mój czas wolny należy do pracy. W sumie jak tak pomyśle, od dawna nie zmieniałem się w wilka. Ostatni raz na niecałe trzy minuty zrobiłem to na badaniach lekarskich w szkole. Może przemienię się kiedy rodzice wyjadą, przebiegnę się po okolicy i zrzucę to napięcie. Choć w sumie, nie wiem czy teraz wyjadą, nie wiem czy ojca wypuszczą tak szybko a matka bez niego nie pojedzie nigdzie. Cud że sama potrafi wyjść na zakupy. Nie wiedziałem jak można być od kogoś tak uzależnionym. Zawsze mnie to zastanawiało, czy ona taka była zawsze, czy ojciec ją zniszczył. 

Wyrwałem się z zamyślenia o rodzinie kiedy policja zaczęła krzyczeć na łyżwiarzy. Szkoda, zapewne dostaną po mandacie, ale może się czegoś nauczą, mało prawdopodobne, ale jest jakaś szansa jest. 

Ktoś założył mi kaptur na głowę do którego włożył śnieg. Mroźne doświadczenie sprawiło że gwałtownie podskoczyłem i zacząłem się otrzepywać, na moje nieszczęście część śniegu wpadła za moją bluzę i koszulkę. Wyglądałem jakbym tańczył jakiś egzotyczny taniec. Cali świetnie się bawiła oglądając moje popisy. Otarła oczy z łez i wskazała palcem drzwi. Moja przerwa się skończyła a ona już wracała do domu, niby miała wytrwać ze mną do końca ucząc Paula, ale chyba się poddała. 

Karma do niej wróciła gdyż poślizgnęła się na chodniku i wywróciła, z moich ust wyszło głośne "ha" lecz szybko zakryłem je okazując jej chociaż minimalny szacunek. Teraz ostatnie godziny tej pracy musiałem spędzić z napalonym na wszystko alfą. Będę miał spokój od niego na pierwsze czterdzieści minut, kiedy go dorwałem wzrokiem, kazałem mu znowu odśnieżyć chodnik i dokładnie go posypać by reszta klientów która będzie chciała w ogóle zajrzeć do tego sklepu nie zabiła się wchodząc. 

Kontrakt  |abo| omegaverse |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz