Polowanie cz.2

3.3K 263 25
                                    

Chodziłem w kółko po pokoju, próbując poukładać sobie w głowię co się właśnie stało. Nie było to łatwe i raczej mi nie wychodziło jak miało. Brina udała się sprawdzić zewnętrzne kamery. Chciała sprawdzić w którą stronę mógł pobiec bądź w co szczerze wątpiła jak i ja, czy nie został porwany. Ostatnia opcja była najmniej prawdopodobna jednak sprawdzając poziom ich kompetencji przez ostatni dzień wszystko jest tu możliwe. Tommy usiłował mi pomóc. Po pewnym czasie jakby go olśniło i wybiegł z pokoju zostawiając mnie samego. Nie minęła nawet minuta a w drzwiach stała już Tuck.

-Jeśli nie masz informacji o młodym to lepiej nic nie mów. -spojrzałem na nią ta tylko machnęła ręką i weszła do środkach. 

-Nie wiem czy to może być on, raczej nie. Kilka godzin temu dostaliśmy sygnał ze wschodniego przejścia. Wątpię by był to Mat, nie zdążyłby tak szybko tam dobiec. Możliwe że kolejna część zaczęła się zapadać. Wysłałam już tam chłopców do zabezpieczenia i odkopania przejścia, mają przyjść za kilka godzin i powiedzieć czy nie lepiej kopać nowe, bezpieczniejsze przejście.

-I?

-I nic, miałam cię informować o wszystkim co się dzieje, a takie sygnały należą też do twoich obowiązków. Więc po swoich problemach udaj się tam, albo wyślij grupę by to sprawdziła.

Nic nie odpowiadałem, Alice po pewnym czasie wyszła nie mając już nic do dodania. Czy to mógł być on? Tylko co by robił we wschodniej części. Nie wróciłby na pewno do siebie, z ojcem jak zrozumiałem nie miał najlepszych kontaktów jeśli w ogóle jakieś były. A reszta rodziny.. cóż ojciec jak mówił nikt się nie sprzeciwiał kiedy oddawali jego kontrakt więc wszyscy są siebie warci. Po za tym Graham patroluje okolice więc Lobo odpada. Choć  wspominał o jakimś jego przyjacielu, alfie może u niego zamierza się zatrzymać? Nie te miejsca są zbyt oczywiste, nigdzie go nie przyjmą bez... kontrakt. Wstałem jak poparzony i podbiegłem do komody, otworzyłem ostatnią szafkę. W teczce dalej znajdował się oryginalny kontrakt. Czyli go nie znalazł, może nawet w ogóle nie przeszukiwał tych rzeczy.. w takim razie po kiego uciekł. Wyszedłem z pokoju, powoli schodząc po schodach, wszyscy jednak wchodzili na samą górę, podobno mieli jakieś spotkanie w konferencyjnej. Machnąłem na to łapą, chwilowo nic mnie nie obchodziło prócz znalezieniu młodego. Obszedłem budynek kilka razy, nie mógł on wyjść frontowym wyjściem to akurat każdy by zauważył.. Brina mówiła że ma ruje, symulował zapewne by zdobyć czas. Dodatkowo zablokował drzwi więc jedyna droga to balkon.Podszedłem pod swój pokój i zacząłem poszukiwania, jednak przez intensywne opady i silny wiatr nie było żadnych śladów. Szczęście dopisało mi na samym końcu, znalazłem kilka papierów, dokładnie paragony które należały do mnie. W sumie nic dziwnego nosił moje ciuchy więc musiały mu wypaść... nie wierze by wyskoczył z trzeciego piętra, może schodził po rynnie? Coś mógł sobie zrobić..Nieważne. Pokopałem dalej z marnym skutkiem, Tommy z góry wezwał mnie do środka. Wkurzony tym że ktoś mi przerywa niekontrolowanie warknąłem. W kilka chwil znalazłem się znowu w swoim pokoju. 

-Mam nadzieje że znalazłeś coś co mnie choć odrobinę uspokoi, jak nie to wracam na dół.

-I przekopiesz całą okolice?

-Jeśli będzie trzeba. Masz coś?

-Mam mały trop. Pamiętasz te propagandy o mieście omeg?

-To było kilkanaście lat temu, jak jeszcze Jader nie było teoretycznie nasze, ich działalność też tam zakończyliśmy.

-Zakończyliśmy w Jader, ale działalności samej w sobie nie udało się zamknąć, główny ich szef przepadł jak kamień w wodę. Dalej łapią naiwne omegi i sprzedają na pchlim targu lecz gdzie to nie wiadomo.

Kontrakt  |abo| omegaverse |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz