Próba cz.3

2.9K 223 19
                                    



Kilka dni przesiedziałem w starym pokoju Heriera. Nie bym był sam, pierwszego dnia co kilka godzin Herier sprawdzał co ze mną irytując mnie tym zachowaniem. Następnego dnia się lekko uspokoił, do momentu w którym nie odkrył mojego Zbigniewa, biedy pajęczak został zgnieciony wielką łapą alfy nim zdążyłem zareagować, później wypytywał mnie i sprawdzał czy aby to mnie nie ugryzł bo jak się okazało był to gatunek trujący. Nie przejąłem się tym zbytnio, w Syrin'ie było sporo trujących pająków zamieszkujących mój pokój. Dzięki nim w moim pokoju nigdy nie było denerwujących much czy komarów, dodatkowo jakoś nie wierzyłem w tą całą truciznę, byłem przez nie gryziony kilka razy i nic, zupełnie nic się nie działo, w przeciwieństwie do mojego rodzeństwa. Raz pająk ugryzł mojego najstarszego brata w stopę i omal jej nie stracił. To też był jeden z powodów dla którego nie wchodzili na górę i nie zawracali mi głowy. Wracając do Heriera zrobił mi wykład na temat trucizny tego osobnika. Chciałem sam rozpakować tą część rzeczy które posiadałem jednak nadopiekuńczy alfa musiał mi przy tym asystować. Każdą szufladę którą chciałem otworzyć dla pewności sprawdzał trzy razy. Kiedy otworzył jedną z szafek z ręcznikami zaczerwienił się, szybko zabrał z nich całą zawartość i schował tak bym nie mógł zobaczyć co tam chowa. Jego sprawa co to było. Udało mi się go jednak wyrzucić z pokoju by spędził więcej czasu ze swoją rodziną, z okna obserwowałem jak bawił się ze swoimi bratankami i bratanicami dźwigając je na barana, podnosząc czy tarzając się razem z nimi w śniegu. Nie wiem czemu ale podobał mi się ten widok, wyglądał na takiego spokojnego, zazwyczaj wyczuwałem w nim jakiś rodzaj spięcia a teraz wydawał się jakby zapomniał o wszystkim. Tego samego dnia również przejrzałem część z jego notatek. Miał.. niesamowite pismo, podejrzewałem że będzie bazgrał jak kura pazurem czyli jak Diego, przynajmniej dzięki niemu udało mi się zdobyć umiejętność rozczytywania takiego pisma. I tak minął mi pierwszy dzień w nowym domu. Następne były trochę gorsze, od samego rana słychać było jak dzieciaki bawią się na dworze. Dopiero wieczorem ich energia osłabiała, przynajmniej tak mi się wydawało bo robiło się dziwnie cicho. Tak samo było teraz. Moją ciszę przerwał jednak zasapany Herier, poczerwieniały na pysku i sapiący jakby przebiegł cały kontynent. 

-Coś się stało? -patrzyłem na niego lekko zdziwiony, gapił się tak na mnie od kilku minut nie wypowiadając nawet słowa. 

-Wybacz -powiedział cicho -mam propozycje. -Patrzyłem się na niego dalej zdziwiony próbując nakłonić go by mówił dalej. -Dzisiaj będzie festyn, pójdźmy tam, i zanim będziesz mówił że nie jesteś gotów na poznanie mojej rodziny to Cię uspokoję bo będą w zupełnie innej części miasta. No może oprócz Tommy'iego i Sylwii. 

-No dobra co to za festyn?

-Zwykły festyn przygotowujący na nadejście nowego roku. Dzisiaj będzie odbywał się w tej miejscowości aż trzydziestego pierwszego dojdzie do Galory. Będą..

-Dobra. Przejdźmy się.

-Tak szybko się zgodziłeś? W sumie nie ważne nie było pytania, czekam na dole. -Wybiegł jakby go coś goniło.. przebywanie tyle czasu z dzieciakami jakoś go odmieniło.. przebrałem się w cieplejsze ubrania i zszedłem na sam dół. Herier trzymał papierową torbę i opierał się o drzwi. Przyglądał się jak schodzę, jak zorientował się że sam go obserwuje warknął coś do samego siebie i odwrócił głowę. 

 Szliśmy rozmawiając o pierdołach, najczęściej nawiązywałem do uwag jakie jego nauczyciele mieli do jego bohomazów w zeszytach, ten się bronił że większość tych artystycznych dzieł to zasługa jego przyjaciółki Sary. Zauważyłem w nim dziwne zachowanie, ilekroć przechodziła obok nas, a raczej obok mnie, osoba szybko przestawiał mnie na drugą stronę, jakby tym samym zaznaczał swoje terytorium. Przy szóstym razie podłożyłem mu nogę, mogłem to bardziej przemyśleć gdyż upadając pociągnął mnie ze sobą, efektem tego skończyłem leżąc na alfie który był z tego powodu bardzo zadowolony. Wstałem z niego i ruszyłem dalej zostawiając go z tyłu, szybko mnie dogonił, złapał delikatnie za rękę i pokierował w stronę zamarzniętego jeziora które robiło za płatne lodowisko. Zatrzymał się przy drewnianej budce w środku siedziała starsza beta o fioletowych włosach. Zdjęła okulary, odłożyła gazetę i podeszła do okienka.

Kontrakt  |abo| omegaverse |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz