Z czytanie nic nie wyszło, a planowanie to była kompletna porażka, wszystko schodziło do ucieczki, tylko problem w tym że nie miałbym gdzie się podziać. Rodzina pewnie by mnie nie przyjęła, a jeśli Graham zna Heriera to mógłby mnie szukać u Diega. Do ośrodku dla porzuconych omeg by mnie nie przyjęli bez kontraktu a nawet jeśli, tam też mógłby mnie znaleźć. Mógłbym spróbować też coś wynająć, lecz nie wiem na ile by to starczyło. Całą więc nadzieje pokładałem w wykupieniu.
Wyjechaliśmy w końcu z redwood, teraz zamiast lasu były puste pola. Przynajmniej tak mi się wydawało, ulice w ogóle nie były oświetlone a światła samochodu nie dawały tego za dużo, lecz po jakimś czasie okolica robiła się bardziej oświetlona i zabudowana. W końcu zaparkował przed dużym budynkiem. Kilkupiętrowy, praktycznie wszystkie pokoje były oświetlone a gdzieniegdzie można było dostrzec ruszające się postacie. Komisariat policji. Herier zabrał z tylnego siedzenia swoją torbę i wyszedł z auta, znowu mnie zaczął nosić jak dziecko. Wszedł do budynku, wnętrze było pełne życia. Co rusz przechodzili policjanci a nawet strażnicy miejscy, Graham wypatrzył nas siedząc na ławce. Machnął do nas i znikł za pierwszymi drzwiami. Szybko znaleźliśmy się przy tych drzwiach, alfa chodził jakby znał ten budynek na pamięć. Po pewnym czasie zgubiłem się w liczeniu ile razy skręcił w daną stronę. Istny labirynt. W końcu znaleźliśmy się przed pokojem nr 92, wszedł bez pukania i posadził mnie na krześle przy małym kwadratowym stoliku przytrzymując moje ramiona w razie gdybym chciał wstać. Pokój był mały, ciemnoniebieska farba na ścianach, i czarne kafelki na podłodze. Miał dwie pary drzwi, jedne za nami, drugie przed. W prawym rogu dostrzegłem kamerę. Po kilku minutach z przednich drzwi wyszedł Graham niosący w jednej ręce dużą przezroczystą torbę przypominającą worek śmieciowy w którym znajdowały się moje rzeczy i jakieś papiery a w drugiej ręce pudełko z trzema kubkami. Ustawił pudełko na środku stołu zabierając jeden kubek dla siebie. Herier wziął drugi kubek który po skosztowaniu ustawił koło mnie i zabrał ostatni.
-Za słodkie? -Zaśmiał się Graham siadając naprzeciwko mnie.
-Mogłeś powiedzieć że to dla młodego a moja kawa jest w drugim -rzucił siorbiąc z kubka.
-Wtedy nie widziałbym twojej miny -Uśmiechnął się. Rozpiął przezroczysty worek i zaczął wyjmować z niego kartki.
-Zanim zaczniesz -rzucił na stół zdjęcie Mata które dostał od Alice.
-Widzę że Tucker dała ci zlecenie. -Podrapał się po brodzie i zaczął przyglądać się zdjęciu -Mat był widziany ostatnio w barze Mylin, może dziś też tam będzie. Niecałe trzydzieści minut drogi stąd.
-Wrócę jak go znajdę -dopił resztę kubka i ustawił w pudełku -Mike ma tu być dopóki nie wrócę. Zostawiam go pod twoją opieką.
-Nie trzeba się mną zajmować -powiedziałem czując się jak idiota, mimo tego i tak zostałem zignorowany.
-Dobra będę go pilnował i tak tutaj nie są potrzebne twoje zeznania więc do później. -Herier wyszedł z pokoju zostawiając mnie samego z Grahamem. Kiedy tylko wyszedł poczułem jakiegoś rodzaju ulgę ale zarazem jakiś drugi ja czuł niepokój wiedząc że nie będzie blisko mojego przeznaczonego. Spróbowałem zdusić to uczucie, dopiero co poznałem tego alfę a czułem się przy nim dość zrelaksowany. -Tak więc, powiedz mi najpierw jak się czujesz po tym wszystkim oraz ile pamiętasz? -Wyjął mały notes z jednej ze swojej kieszeni i czekał aż zacznę mówić.
-Czułem się lepiej a z pamięcią.. to ciężko. Pamiętam Paula stojącego ze mną przy moście później jakieś rozmazane plamy pół wilka. Gdyby Herier mi nie powiedział to bym nawet o próbie gwałtu nie pamiętał.
-Co on tam robił?
-Chyba mnie odprowadzał do domu, chyba. -Wziąłem w ręce kubek grzejąc swoje łapy.
CZYTASZ
Kontrakt |abo| omegaverse |
FantasyKontrakty omeg zostały stworzone tysiące lat temu. Ich celem była ochrona słabszych, lecz jak zwykle bywa to co miało służyć dobru, zostało wykorzystane w zły sposób i obecnie, kontrakty są postrzegane jako akt własności omegi. Bycie omegą jednak ni...