Siódmy vol.4

1.8K 123 2
                                    

Pół żywa opierałam głowę na ramieniu Ashtona czekając, aż ta impreza wreszcie dobiegnie końca.

-Na weselu Mystal się napije.-obiecałam sobie, od razu słysząc parsknięcie Irwina. Poczułam jak oczy mi się zamykają, a przyjaciel chłopaka obejmuje mnie opiekuńczo.

-A dziś co cie powstrzymywało?

-Mama Liz.-wyszeptałam konspiracyjnie, a Ash wydał z siebie głośny chichot.

Pół godziny zasypiania przy stole później goście udali się do pokojów, hoteli lub gdzie tam zamierzali spędzić dzisiejszą noc. Spojrzałam na zegarek z westchnieniem zauważając, że właśnie dochodzi piąta rano.

-Będę spać trzy dni.

-Jutro wieczorem masz samolot.

-Będę spać do wieczora.-poprawiłam się słysząc uwagę Caluma i ignorując śmiech Irwina weszłam do pokoju.-Dobranoc Ash!-krzyknęłam tylko zamykając za sobą drzwi. Nie musiałam długo czekać, bo po chwili otworzyły się ponownie, a mnie od razu dobiegło westchnienie mojego chłopaka.

-Nins...

Milczałam zawzięcie siłując się z zamkiem od sukienki do którego nie dostawałam.

-Pomóc ci skarbie?-zagryzając zęby podeszłam do niego odwracając się od razu plecami i czekając, aż rozepnie kreacje.

Kiedy tylko mogłam wyszłam z sukienki odwieszając ją na wieszak. Następnie sięgnęłam po koszulkę Caluma która robiła mi za piżamę i przeciagnelam materiał przez głowę. Biustonosza nie miałam no sobie przez krój sukienki.

-I będziesz się do mnie nie odzywać jakbyśmy mieli po pięć lat i dalej siedzieli w piaskownicy?-zatrzymałam rękę z wacikiem nasączonym płynem do demakijażu w połowie drogi i spojrzałam na Caluma stojącego w progu przypokojowej łazienki.

-Kaykay jest chora?-uniosłam brwi widząc jak brunet opuszcza wzrok zagryzając wargę.-Piaskownica, pięć lat, te sprawy.

-Ale czego ty nie rozumiesz? To nie moja sprawa i nie ja powinienem ci o tym mówić Nins. Kay ani Ash nie chcą tego rozprzestrzeniać wiec uszanuj to.

-To poważne?-zapytałam tylko zawiązując kontakt z jego czekoladowymi oczami. Smutek w nich odpowiedział mi twierdząco na moje pytanie. -Martwię się.- wyznałam szczerze, a Calum widząc, że moje bojowe nastawienie zniknęło stanął za moimi plecami obejmując mnie.

-Jakoś się z tego wykaraskamy.-uśmiechnął się delikatnie całując moje ramie i uśmiechając się na widok gęsiej skórki którą wywołał.-A może zamiast się kłócić ten jeden dzień który nam został, to wykorzystamy go inaczej?-zapytał z ustami już na mojej szyi.

Odruchowo odchyliłam ją dając mu większy dostęp. Mruknęłam gdy dłonie basisty musnęły moje uda zaraz mocno łapiąc mnie za biodra i przyciągając do siebie. Zaczerpnęłam więcej powietrza czując na pośladku jak bardzo jest podniecony.

-Zdecydowanie nie możemy marnować czasu.-przyznałam odwracając się do niego twarzą, a swoje dłonie kładąc mu na ramionach.

Muszę przyznać, że w białej koszuli z kilkoma rozpiętymi guzikami wyglądał naprawdę gorąco. Zresztą co ja mówię, Calum zawsze tak wygląda.

—————————
16.03.2021

The road to happiness [C.H] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz