Trzydziesty piąty vol.4

1.9K 161 9
                                    

-Ja pierdole Luke.-Jęknęłam widząc zakupy przyjaciela. -Wiesz, że grill to nie sam alkohol?

-Mówiłam mu.-Sierra wyszła z auta przytulając mnie serdecznie. -Cześć kochanie.-Cmoknęła mnie w policzek.-Jak Hood?

-Pewnie właśnie pali papierosa w ogrodzie korzystając, że nie mogę go teraz zobaczyć i ochrzanić.

-Nie może palić?-Luke złapał za jedną torbę i zaraz wcisnął mi ją w ręce.

-Ani pić.

-Odebrali mu cały sens życia!-Hemmings krzyknął teatralnie.

-Dzięki Lu.-Sapnęłam taszcząc torbę brzęczącą od butelek.-Co z jedzeniem?

-Kashton się tym zajął.-Sierra na szczęście trzymała rękę na pulsie.

Tym oto i sposobem dwie godziny potem jedząc potrawy z grilla siedzieliśmy przy stole rozmawiając. Ze względu na to, że Luke Hemmings to największa pokraka życiowa siedziałam na kolanach Caluma, gdyż mój serdeczny przyjaciel połamał krzesło na jakim siedział.

-Więc...-Zaczęłam zestresowana patrząc na Caluma i każdego po kolei. -Co zamierzacie teraz?

-Co zamierzamy.-Mike poprawił mnie uśmiechając się szeroko. -Nie chce być wredny...-Michael spojrzał na Crystal szczenięcymi oczami, a ja omal nie rozpłynęłam się przez tą słodycz. -Ale zamierzam korzystać z przerwy w graniu jak się da. Wyobraźcie sobie...czas z dziewczynami, rodziną, brak tej myśli z tylu głowy, że jesteśmy tu „na chwilę". Kocham koncertować, ale robimy to tyle lat bez przerwy. Może to znak?

-Szkoda tylko, że nie posłużył się twoją ręką.-Cal burknął, jednak na jego twarzy majaczył się uśmiech.

Ulżyło mi.

-Chce dziecka.

-Co!-Luke przestraszony drgnął na krześle patrząc na swoją żonę. -Sierra oszalałaś? Dwa tygodnie temu wzięliśmy ślub...

-To jedyna szansa byś był obok jak będzie dorastać.-Szatyna spojrzała na Luke'a który teraz wyglądał jakby miał umrzeć na zawał przy stole.

Zaśmiałam się sięgając po paczkę papierosów i odpalając jednego podałam mu go. Bez słowa przyjął go i wciąż patrząc się w nicość zaciągnął się tytoniem.

-To jest sprawa do przedyskutowania.-Zawyrokował w końcu.

Nikt nie śmiał się z blondyna, owszem istna z niego drama queen, lecz wszyscy na twarzach mieliśmy wyrozumiałe uśmiechy. Rozumieliśmy zarówno jego jak i Sierrę. Kobieta miała już swoje lata i coraz mniej czasu mieli na zakładanie rodziny jeśli tylko chcieli to zrobić. Kątem oka zauważyłam, że Mike i Crys wymieniają podobne spojrzenia i uśmiechy.

-A wy? Ash, Kaykay? Też korzystacie z wolności czy może...

-Skoro będziemy wszyscy razem to rozpocznę chemioterapię.-Kaykay dumnie uniosła głowę patrząc prosto w oczy Ashtona.

-Czekaj co?-Mike zbladł i zerwał się z krzesełka podchodząc do nich.

-Mam raka gardła. Na szczęście nie jest złośliwy, dotychczas próbowałam terapii celowanej, ale nie miała skutków. Więc skoro mogę mieć Ashtona przy swoim boku...rozpocznę chemię.

Łzy zamajaczyły się w oczach wszystkich. Szczególnie gdy Ash zagarnął dziewczynę w uścisk pozwalając szlochowi opuścić swoje ciało.

-Jakby wiecie co wystarczyło powiedzieć „Potrzebujemy przerwy", wszyscy wyglądacie jakbyście tylko czekali na mój wypadek.-Zaśmiałam się całując Hood'a w usta.

————————
25.03.2021

The road to happiness [C.H] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz