-Preeeety woooman.-Śpiewałam głośno z kieliszkiem wina w dłoni.
Kaykay u mojego boku spoglądała na mnie rozbawiona co chwilę jednak zerkając też na ekran telewizora. Nie planowałam się upić, ale sama nie wiem kiedy kolejna butelka została otwarta.
-Jak się czujesz?-Spytałam z uśmiechem robiąc kaczy dziubek i parząc figlarnie na dziewczynę.
-Trzeźwo.-Parsknęła klepiąc mnie po policzku swoją chudziutką niemal kościstą dłonią. -Zazdroszczę ci.
-O nie nie.-Zacmokałam zerując kieliszek.-Nie ma opcji moja droga. Napijemy się jak tylko wyzdrowiejesz.
-O ile wyzdrowieje.-Niechcący weszłam na ciężki temat, który teraz musiałam udźwignąć. Mimo swojego stanu cicho odstawiłam naczynie i delikatnie chwyciłam dłoń przyjaciółki.
-Kaykay no coś ty. Przecież oczywiste, że wyzdrowiejesz.
Łzy które w ciągu sekundy pojawiły się w jej oczach od razu sprawiły, że serce podeszło mi do gardła.
-Kay?-Delikatnie ścisnęłam jej dłoń licząc na to, że zaraz zapewni mnie, że wszystko będzie dobrze.
-Nie powiesz Ashtonowi?
-Przecież nie umierasz Kaykay...poza tym Ash musi wiedzieć wszystko jak inaczej się tobą zajmie?
-Nie jestem taka pewna. Guz nie jest złośliwy, ale nie jestem operowalna. Chemia nie działa tak dobrze jak powinna. Jeśli to się nie zmieni...-zawiesiła głos zmęczona przymykając oczy.-Lekarz mówi, że jeśli dwie następne dawki nie zadziałają będziemy szukać innych metod leczenia. Chemia może i wykończy nowotwór, ale mnie razem z nim. Jeśli mam żyć trzy miesiące tak jak teraz. Wole żyć rok pełnią życia.
Czułam jak moje oczy zachodzą łzami, a wypity alkohol wcale nie pomagał utrzymać ich w ryzach.
-A co z Ashem? Czemu mam mu nie mówić?
-Powiedziałam mu, że terapia zbliża się ku końcowi.-Zakryłam usta dłonią czując jak łzy spływają po moich policzkach. -Poza tym...-urwała, a teraz po jej twarzy słynęły słone krople. -Ashton musi przestać robić za moją prywatną opiekę. Nie mogę skazać go na patrzenie jak opadam z sił.
-Nie sądzisz, że jest na to za późno?-Spytałam pociągając nosem i nieelegancko wycierając go w rękaw bluzy. -Ash cie kocha.
-Czy jakbyś była na moim miejscu nie zrobiłabyś tego? Na niego czeka kariera, wiele innych możliwości...
-Nie zrobiłabym czegoś takiego. Kogo chcesz tym uszczęśliwić? Jego czy siebie? Bo wydaje mi się, że u żadnego z was nie wywoła to uśmiechu na twarzy.-Twardo spojrzałam w oczy dziewczyny leżącej obok mnie. Jej blada spokojna twarz cierpliwie wpatrywała się we mnie.
-Nina musisz mnie zrozumieć...
-Nie.-Przerwałam kręcąc głową.-Chcemy ci pomóc. Wszyscy. Jesteś częścią rodziny i to bardziej niż jestem nią ja, nie myśl, że powiesz „Dajcie mi umrzeć w spokoju" i każde z nas o tobie zapomni. -Parsknęłam, wzdychając ciężko. -Poza tym! Ty wcale nie umierasz Kay! Wyjdziesz z tego słyszysz?
—————————
09.05.2021
CZYTASZ
The road to happiness [C.H] ✔️
FanfictionTexting with my idol- cześć czwarta!!!! Nigdy nie powiedziałabym, że skończę tu gdzie jestem, z właśnie nim przy boku. Calum jest wszystkim co spotkało mnie w moim życiu.