Czterdziesty piąty vol.4

2K 163 9
                                    

-Preeeety woooman.-Śpiewałam głośno z kieliszkiem wina w dłoni.

Kaykay u mojego boku spoglądała na mnie rozbawiona co chwilę jednak zerkając też na ekran telewizora. Nie planowałam się upić, ale sama nie wiem kiedy kolejna butelka została otwarta.

-Jak się czujesz?-Spytałam z uśmiechem robiąc kaczy dziubek i parząc figlarnie na dziewczynę.

-Trzeźwo.-Parsknęła klepiąc mnie po policzku swoją chudziutką niemal kościstą dłonią. -Zazdroszczę ci.

-O nie nie.-Zacmokałam zerując kieliszek.-Nie ma opcji moja droga. Napijemy się jak tylko wyzdrowiejesz.

-O ile wyzdrowieje.-Niechcący weszłam na ciężki temat, który teraz musiałam udźwignąć. Mimo swojego stanu cicho odstawiłam naczynie i delikatnie chwyciłam dłoń przyjaciółki.

-Kaykay no coś ty. Przecież oczywiste, że wyzdrowiejesz.

Łzy które w ciągu sekundy pojawiły się w jej oczach od razu sprawiły, że serce podeszło mi do gardła.

-Kay?-Delikatnie ścisnęłam jej dłoń licząc na to, że zaraz zapewni mnie, że wszystko będzie dobrze.

-Nie powiesz Ashtonowi?

-Przecież nie umierasz Kaykay...poza tym Ash musi wiedzieć wszystko jak inaczej się tobą zajmie?

-Nie jestem taka pewna. Guz nie jest złośliwy, ale nie jestem operowalna. Chemia nie działa tak dobrze jak powinna. Jeśli to się nie zmieni...-zawiesiła głos zmęczona przymykając oczy.-Lekarz mówi, że jeśli dwie następne dawki nie zadziałają będziemy szukać innych metod leczenia. Chemia może i wykończy nowotwór, ale mnie razem z nim. Jeśli mam żyć trzy miesiące tak jak teraz. Wole żyć rok pełnią życia.

Czułam jak moje oczy zachodzą łzami, a wypity alkohol wcale nie pomagał utrzymać ich w ryzach.

-A co z Ashem? Czemu mam mu nie mówić?

-Powiedziałam mu, że terapia zbliża się ku końcowi.-Zakryłam usta dłonią czując jak łzy spływają po moich policzkach. -Poza tym...-urwała, a teraz po jej twarzy słynęły słone krople. -Ashton musi przestać robić za moją prywatną opiekę. Nie mogę skazać go na patrzenie jak opadam z sił.

-Nie sądzisz, że jest na to za późno?-Spytałam pociągając nosem i nieelegancko wycierając go w rękaw bluzy. -Ash cie kocha.

-Czy jakbyś była na moim miejscu nie zrobiłabyś tego? Na niego czeka kariera, wiele innych możliwości...

-Nie zrobiłabym czegoś takiego. Kogo chcesz tym uszczęśliwić? Jego czy siebie? Bo wydaje mi się, że u żadnego z was nie wywoła to uśmiechu na twarzy.-Twardo spojrzałam w oczy dziewczyny leżącej obok mnie. Jej blada spokojna twarz cierpliwie wpatrywała się we mnie.

-Nina musisz mnie zrozumieć...

-Nie.-Przerwałam kręcąc głową.-Chcemy ci pomóc. Wszyscy. Jesteś częścią rodziny i to bardziej niż jestem nią ja, nie myśl, że powiesz „Dajcie mi umrzeć w spokoju" i każde z nas o tobie zapomni. -Parsknęłam, wzdychając ciężko. -Poza tym! Ty wcale nie umierasz Kay! Wyjdziesz z tego słyszysz?

—————————
09.05.2021

The road to happiness [C.H] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz