Dwudziesty szósty vol.4

1.7K 134 10
                                    

Zerwałam się na równe nogi gdy do sali weszła pielęgniarka. Starsza kobiecina miała lekką zadyszkę.

-Operacja się zakończyła. Pan Hood został przeniesiony na salę poooeracyjną. Pan doktor czeka, by przedstawić szczegóły rodzinie.

-Zadzwonisz po wszystkich? -Spojrzałam na Irwina który zaspany sięgał po telefon kiwając głową. Spojrzałam na zegarek.

Jest już ranek następnego dnia.

Operacja trwała ponad osiem godzin.

-Czy jest tu rodzina pana Hood'a?

Ała?

Spojrzałam na pielęgniarkę.

-Jestem jego...

-Narzeczoną!-Ash szybko mi przerwał uśmiechając się do pielęgniarki.

-Dokładnie.-Dokończyłam nieco speszona.

Kobieta uniosła brwi ewidentnie nam nie wierząc, ale bez słowa odwróciła się na pięcie ruszając gdzieś. Raz tylko obejrzała się czy za nią podążam.

-Jak on się czuje?

-Jest pod narkozą. Doktor pewnie nie będzie wybudził go wcześniej niż wieczorem. Jego serce jest mocno osłabione po tak długiej operacji.

Skinęłam głową nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Na szczęście droga do sali nie była zbyt daleka, a pod nią czekał lekarz który na widok mojej bladej i wykończonej twarzy uśmiechnął się.

-Pani Hood jak mniemam?

-Jeszcze nie, ale niedługo.-Uśmiechnęłam się mając nadzieję, że on chociaż łyknie to kłamstewko.

-Co z Calumem?

-Stan pani narzeczonego jest stabilny. To młody i silny organizm wiec dobrze zniósł operacje. Uszkodzenie głowy nie było niebezpieczne. Krwiak powinien...

-A ręka? On jest muzykiem.

-Rekonstrukcja zakończyła się pomyślnie. Myślę, że po trzech do pięciu latach intensywnej rehabilitacji odzyska w niej pełną władzę.

W szoku, aż zakryłam usta.

Pięć lat?

Przecież to szmat czasu, co on będzie robił w tym czasie?

-Nie da się tego zrobić szybciej?

-Wszystko będzie zalezalo od motywacji pana Hood'a.

Skinęłam głową, nerwowo przełykając ślinę.

-Czy mogę do niego wejść?-Zapytałam parząc tęsknie w szybę.

-Tak oczywiście, ale proszę, by nie wchodzili państwo do niego inaczej niż pojedyńczo. Przynajmniej dopóki się nie wybudzi.

-A to będzie kiedy?

-Za dwie godziny odłączymy narkozę. Reszta będzie zależna on niego.

-Dziękuje panu bardzo doktorze.-Nie patrząc na to, że przecież tak się nie robi, podeszłam do mężczyzny i uścisnęłam go niczym dobrego przyjaciela. Zakłopotany poklepał mnie po plecach.

-Proszę założyć ubranie ochronne wchodząc do narzeczonego.

Uśmiechnął się jeszcze raz po czym odszedł, a ja na drżących nogach weszłam do sali gdzie leżała miłość mojego życia, której być może jak tylko dowie się co się stało, zawali się świat.

Pięć lat.

——————————
22.03.2021

Dobranoc skarby

The road to happiness [C.H] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz