Trzydziesty pierwszy vol.4

1.7K 148 15
                                    

-Narzeczony panią prosi.-Pielęgniarka uchyliła drzwi, a ja wymieniając zdziwione spojrzenia z chłopakami weszłam do sali.

-Co jest Cally?-Od razu podeszłam do chłopaka łapiąc go za rękę, a on splótł ze sobą nasze palce.

-Teraz może pan mówić co z ręką.

Przełknęłam głośno ślinę, bo wiedziałam, że to będzie ciężkie.

-Calum?

-Nigdy więcej już nie zagram.-Mówił bardziej do siebie niż do mnie czy lekarza który właśnie przedstawił chłopakowi zarys wykonanej operacji i tego jaka droga go czeka.

-Z całym szacunkiem, przy dużej ilości pracy myśle, że całkowitą sprawność w dłoni odzyska pan w maksymalnie pięć lat.

-No tak.-Prychnął posyłając mi rozżalone spojrzenie. -Kariera ma to do siebie, że daje się zamrozić.

-Calum...

-Nina muzyka to jedyne co umiem, jedyne w czym jestem dobry...

-Możemy zostać sami?-Przerwałam mu słysząc, że głos powoli zaczyna mu się niebezpiecznie łamać.

Lekarz poinformował nas jeszcze, że jeśli przez następne trzy godziny nic wielkiego się nie wydarzy to jeszcze wieczorem wrócimy do domu.

-Nina...

-Naprawdę to jest to czym się martwisz?-Zapytałam siadając obok niego na łóżku mimo iż nie powinnam tego robić.

Zrzuciłam buty z nóg i kiedy on sztywno siedział na brzegu materaca oplotłam go nimi w pasie siadając za nim. Zaczęłam go lekko masować składając pojedyncze pocałunku na karku.

-Nic innego nie umiem.

-I wcale nie musisz skarbie.- Zaczęłam ciężką rozmowę ciesząc się, że nie patrzymy sobie w oczy.

Calum bał się przerwy i tego, że może nie wrócić na scenę, ja bałam się tego, że rehabilitacja może go przerosnąć.

-Zrobicie sobie przerwę, rozmawiałam z chłopakami, wszyscy musicie odpocząć. Mike i Luke chcieliby wziąć swoje żony w podróże poślubne, a Ashton i Kaykay też potrzebują czasu.

-Ale na to wystarczy rok, maksymalnie dwa.-Kompletnie poddał się mojemu dotykowi, teraz opierając się o mnie lekko. Objęłam jego szyję kładąc brodę na ramieniu chłopaka.

-Poczekają na ciebie. To mogło spotkać każdego...

-W tym samolocie ucierpiały raptem dwie osoby Nins.

-Cztery, i nie o to chodzi Cal. Równie dobrze wszyscy mogli przeżyć a jedna umrzeć. Musimy cieszyć się tym, że nic gorszego ci się nie stało. Będziemy dbać o to by twoje palce odzyskały dawną sprawność.

-Mówisz?-Zapytał szeptem, a ja zaśmiałam się odpychając go od siebie.

-Zdecydowanie nic ci nie jest jak o tym myślisz. -Uderzyłam go w ramię zakładając buty.

-Zawsze myślę o tobie.

-Mhm.-Przytaknęłam wywracając oczami.

-Naprawdę. Jak samolot wpadł w turbulencje to jedyne o czym myślałem to ty.

-I co wymyśliłeś?

-Że podoba mi się jak mówią o tobie „pana narzeczona".- Przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach długi, spokojny, ale wciąż gorący pocałunek.

———————————
22.03.2021

The road to happiness [C.H] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz