Wstałam o świcie, od razu wsuwając na siebie czarne wygodne spodnie i jasny top. Narzuciłam na siebie ciepną rozpinaną bluzę i powolnym krokiem zaczęłam iść w stronę schodów. Po drodze zaczęłam rozglądać się po pokoju i zastanawiać jak go urządzić.
Z pewnością musiałam odnowić drzwi i pomalować ściany. Do tego łóżko, które nie było wcale tak wygodne na jakie wyglądało i szafa, wyglądająca, jakby miała zaraz się przewrócić.
Postanowiłam, więc że zaraz po powrocie do domu, zajmę się całym tym bałaganem.
Po drodze na dół zaszłam jeszcze do łazienki, w której ułożyłam fryzurę, umyłam zęby i zrobiłam skromny makijaż. Następnie pokierowałam się do kuchni. Zrobiłam tam małe śniadanie i usiadłam na kanapie obmyślając plan działania.
W końcu musiałam jakiś mieć. Nie mogłam tak po prostu wejść do publicznej szkoły i na środku korytarza zabić jedynego syna szeryfa i najlepszego przyjaciela najpotężniejszego stada. Byłoby to samobójstwo i idiotyzm.
Napewno musiałam wykorzystać fakt, że jestem w ich wieku i wyglądam pozornie niewinnie. Doszłam do wniosku, że powinnam się do nich zbliżyć i jakoś sprawić, by mi zaufali na tyle, aby poczuli się swobodnie w moim otoczeniu i nie spodziewali żadnego ataku z mojej strony.
Był to chyba najprostszy sposób wykonania zleconego mi zadania i pozbycia się kłopotów na jakiś czas. Uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam z kanapy, kończąc posiłek.
Odłożyłam talerz do zlewu i poszłam włożyć buty. Wyszłam z domu, trzy razy upewniając się czy na pewno go zamknęłam. Następnie wsiadłam do mojego cabrio, ruszając do szkoły.
Z nudów włączyłam radio, z którego od razu zaczęła lecieć jakaś wesoła muzyka. Zadowolona ponownie popatrzyłam na drogę, w skupieniu obmyślając swój mały plan i dostosowując strategię pod przeciwnika. Musieli mnie przede wszystkim zaakceptować.
-Najsilniejsze stado jakie chodziło po świecie musi mnie zaakceptować, czy nie jest to conajmniej niemożliwe?- pomyślałam.
Na parking szkolny znalazłam się nie wiele minut potem. Stanęłam na najdalej postanowionym od drzwi miejscu, aby nie zwracać na siebie uwagi i rozejrzałam w okół siebie, badając teren. Co jak co, ale szkoła była niczego sobie. Duża, nowoczesna i wyraźnie niedawno odnowiona.
Następnie spojrzałam w lusterko, poprawiając delikatny lecz podkreślający szare oczy, makijaż i rozrzucone przez wiatr blond włosy.
W odbiciu udało mi się dostrzec jak z niebieskiego jeep'a wychodzą Stiles i Malia. Z informacji, z których wiedziałam o nich wszystko, wyczytałam, że ci byli kiedyś razem. Spotykali się przez dłuższy czas, ale zerwali, co nie było jednak przeszkodą do przyjaźni.
Właśnie dlatego Stiles był taki ważny i istotny w mojej misji. Skoro nawet w tak trudnej relacji jak z Malią, miał tak dobry kontakt to co dopiero z resztą.
Z każdym miał swoją małą historię. Jeśli umrze, wszyscy będą zrozpaczeni i będą szukać sprawcy. Z tak wieloma emocjami na pewno sobie nie poradzą, co doprowadzi do kłótni, a te do rozpadu paczki.
Szybkim ruchem otworzyłam drzwi, przez które wysiadłam z auta i pobiegłam w stronę budynku. Moje chęci zostania niezauważoną przepadły, gdy tylko przeszłam przez duże drzwi. Cały korytarz patrzył na mnie zdziwiony i szeptał między sobą, o czymś niezwykle ciekawym. Na całe to zamieszanie zareagowałam przewróceniem oczami z niesmakiem. Marnie kryli się z tym o kim były przeerawodzone te rozmowy. Na końcu korytarza mignęła, mi jednak niewielka grupka osób stojących i przypatrujących mi się z zaciekawieniem.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...