Stiles
- Zrobiłeś co?- uniosła się rudowłosa, przez co zmuszony byłem odsunąć telefon od twarzy.
- Umieściłem czip w jej portfelu, aby móc ją namierzyć, gdy ucieknie.- powtórzyłem spokojnie.- I opóźniłem alarm.- dodałem.
- Nie możemy tak o, pozwolić jej uciec, ledwo udało nam się ją złapać za pierwszym razem. Skąd mamy wiedzieć, że za drugim nam wyjdzie?- mówiła nieprzekonana.
- Za pierwszym razem dała nam się złapać, gdyby nie chciała nie wyszłoby nam to w ogóle.
- No właśnie.- znów krzyknęła.
- Uspokój się, będzie dobrze. Zaufaj mi Lydia, mamy tu wszystko pod kontrolą.- zamknąłem bagażnik i obchodząc samochód, wpakowałem się na miejsce kierowcy. Wsadziłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem.
-Ufam, tylko...- urwała, wytwarzając tym niepokojąco, długą ciszę.
- Tylko...?
- Czuję, że źle się to skończy.- oznajmiła w końcu, na co zmarszczyłem brwi.
- Czujesz, że się to źle skończy swoją normalną czy nadprzyrodzoną stroną?- upewniłem się.
- Nadprzyrodzoną.- westchnąłem przeciągłe, przymykając oczy.- I Stiles, to nie tylko jakieś tam przeczucie. Ja wiem, że coś się stanie. Coś złego. Ktoś chyba dziś umrze.- szepnęła. Osunąłem głowę na zagłówek i zakryłem twarz dłońmi.
- Muszę kończyć.- rzuciłem tylko nie dając jej kontynuować i ruszyłem z parkingu komisariatu.
***
Widzieliśmy śmierć chłopca i rozpacz za nim, dziewczyny.
Nie sądziliśmy, że kiedykolwiek zobaczymy ją w tym stanie. Ja nie sądziłem.
***
W drodze powrotnej, w samochodzie zapadła grobowa cisza, której nie przerywało nic z wyjątkiem blondynki, śpiącej na moich kolanach. Głowa dziewczyny spoczywała na mojej klatce, a nogi wyprostowała na tylnych fotelach. Podtrzymywałem jej wiotkie ciało, by nie zsunęła się ze mnie i mogła kontynuować sen, który nawiasem mówiąc chyba nie był zbyt przyjemny.
To przynajmniej wywnioskowałem z tego jak bardzo się wierciła i mamrotała jakieś imiona. Miała zmarszczone brwi, a na jej czole pojawiły się pojedyncze kropelki potu. Starłem je rękawem i założyłem kosmyk włosów opadających na nie, za ucho dziewczyny.
Po paru minutach, jednak nastolatka uspokoiła się nieco i zapadła w głębszy i przyjemniejszy sen. Jej napięte mięśnie się rozluźniły, a twarz nie wykazywała już takiego spięcia jakie wyrażała wcześniej. Wpatrywałem się w jej spokojną twarz w milczeniu, od czasu do czasu spoglądając za okno.
- Musi ci się strasznie podobać, skoro patrzysz na nią jak na obrazek.- usłyszałem zza kierownicy głos Scotta.
- Co?- zapytałem trochę zbity z tropu, rzucając mu pytające spojrzenie w lusterku.
- No Sam.- również zerknął na mnie do tyłu.- Podoba ci się.
- Co, nie, ja tylko...sprawdzałem czy...- próbowałem wytłumaczyć, ale mi przerwał spokojnym tonem.
- Stiles spoko.- zaśmiał się lekko.- To nic złego, w końcu okazało się, że miałeś racje. Cieszę się, że miałeś, ponieważ teraz wiemy jaka była prawda.- powiedział odwracając głowę z powrotem na ulice.- Ta dziewczyna jest wyjątkowa.
- Co masz na myśli?
- Sam ryzykowała własnym życiem, aby uratować brata. A potem zrobiła to samo, abyśmy nie musieli tego robić my. Można powiedzieć, że nas kryła przed prawdziwym zagrożeniem, udając że to ona nim jest. Odwróciła naszą uwagę, by móc zrobić wszystko sama i nie musieć narażać nas.- mówił takim tonem jakby nadal był pod wielkim wrażeniem.- Jeszcze niedawno uznałbym, że ma to jakiś haczyk. Ale w szpitalu, po tym jak się obudziła i odkryła, że jesteś w ciężkim stanie, podsłuchałem jej rozmowę z twoim tatą. Wiem, że gdy mówiła o tym, że nie zamierza nas skrzywdzić, mówiła prawdę.- dodał, a ja zmarszczyłem brwi. O jakiej rozmowie mówił Scott?- Kiedy wyjaśniałem jej co się stało podczas wypadku i w jakim stanie byłeś, ona nie tylko wyglądała na szczerze zmartwioną. Ja czułem od niej cały ten niepokój i strach o twoje życie. Chciała cię zobaczyć i upewnić, że wszystko z tobą dobrze. To chyba coś znaczy, prawda?
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...