- Dobry wieczór.- przywitałam się uprzejmie, z wymuszonym uśmiechem. Ciemnoskóry mężczyzna popatrzył na mnie ze zdziwieniem i zmrużył lekko oczy, przyglądając mi się przez chwile w milczeniu. Następnie odłożył jakąś fiolkę, którą trzymał na stół i zrobił krok w moją stronę.
- Już zamknięte, przykro mi, ale musi pani wyjść. Zapraszam rano.- poinformował formalnym tonem. Widząc jednak jak wyciągam z kieszeni swój scyzoryk, neutralny uśmiech zszedł mu z twarzy, a zastąpił go ten szczery i przyjazny.- Nie musisz mi grozić Samanto.
- Nikogo tu nie ma?- uniosłam brew, patrząc na niego podejrzliwie. Ten zaprzeczył gestem głowy, na co od razu opuściłam broń.- Czyli jesteśmy sami, tak?
- Owszem. Jak mogę ci pomóc, Sam?
- Szukam odpowiedzi na kilka pytań.- rzuciłam szybko.- Ale przede wszystkim mam ważniejsze pytanie. Czy twoi znajomi wprowadzili cię w to wszystko? Wiesz już?- zapytałam szczerze ciekawa.
- Tak. Scott dzwonił do mnie jakieś dwa dni temu i opowiedział historię o najemniczce grożącej im śmiercią i o tym jak ją złapali. A dzisiaj jakąś godzinę temu, o tym uciekła im że szpitala po wypadku.- stwierdził.- Nigdy nie pomyślałbym, że będzie to właśnie moja stara przyjaciółka, którą znam ze starych lat.- na słowa mężczyzny uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do niego przytulając go mocno.
- Tak dobrze w końcu cię widzieć, Alanie. Minęło tyle lat, nie byłam nawet pewna czy moje listy napewno do ciebie docierają.- wyszczerzyłam się do niego.- Nie sądziłam czy mnie w ogóle poznasz.
- Aż tak bardzo się nie zmieniłaś.- oznajmił, przyglądając mi się z szerokim uśmiechem.- No może trochę urosłaś.- na jego słowa oboje wybuchnęliśmy śmiechem i w końcu puściliśmy dając sobie przestrzeń do normalnego stania.- I wypiękniałaś.- dodał już spokojniej na co lekko się zarumieniłam.
- Ty też się postarzałeś. Czy to siwe włosy?- zapytałam z przekąsem na co ten popatrzył na mnie z udawaną urazą.
- To ze stresu.- wyjaśnił z poważną miną.
- Yhm.- potrząsnęłam głową, drocząc się z nim.
- Dobra dobra, ale poważnie.- uśmiechnął się nagle, zmieniając temat i usiadł na wolnym krześle.- Co ty tu robisz?
- Na początek, ile wiesz?- zapytałam z troski o dobre imię w oczach tego człowieka.
- Spokojnie, wiem co kombinujesz. Pytanie czy to dobry pomysł?
- Musiałam ich zmylić.- wyznałam, również zajmując miejsce na przeciwko przyjaciela.- Nie mogłam pozwolić, by ten dupek ich zabił. Nawet ich polubiłam.
- Spokojnie, rozumiem cię.- popatrzył na mnie z troską.- A gdzie jest Chuck?- zamarłam, gdy usłyszałam pytanie mężczyzny.
- Jak to? To ty nie wiesz?
- Nie wiem czego?
- Porwano go. To dlatego to robie. Moim pracodawcą jest Gerard Argent i aby mnie zmusić do wykonania tego zlecenia, porwał Chucka. Tylko dlatego jeszcze to robię.- wyjaśniłam na jednym wdechu.
- O boże.- powiedział i na chwilę przestał oddychać. Widziałam jak w jego głowie, wszystkie te informacje zostają przetwarzane, a w oczach świdrują iskierki przerażenia.
- I właśnie dlatego potrzebuję twojej pomocy, potrzebuję informacji. Jesteś jedynym człowiekiem, który zawsze wie więcej od innych, a w tej chwili potrzebuje chociażby ułamka twojej wiedzy, bo nie wiem co robić. Jestem w kropce.- przyznałam załamanym głosem. Deaton przypatrywał mi się przez chwile, a następnie wstał ze swojego miejsca i oparł dłonie o blat stołu. Z tej perspektywy widziałam jedynie jego plecy, nie widząc miny jaką zrobił podczas myślenia.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...