✯23✯

272 17 0
                                    

Uchyliłam powieki zainteresowana co właściwie się stało. Przede mną nie stał już mężczyzna grożący mi bronią, nie, on leżał teraz w moich nogach przyciśnięty przez kogoś do ziemi.

Tym kimś okazał się Scott. Brunet przemieniony w wilkołaka, spojrzał na mnie swoimi czerwonymi oczami i upewnił się, że wszystko ze mną w porządku, a ja mimo dużego zdezorientowania i dalszego przerażenia, odetchnęłam z ulgą.

Usłyszałam krzyk za swoim plecami. Mój młodszy brat, wystraszony widokiem wilkołaka, podniósł szybko broń z podłogi i wycelował w alfę. Nie zdążyłam zareagować, gdy chłopak postanowił wystrzelić.

- Chuck, nie!- krzyknęłam, próbując złapać go za rękę. Huk wystrzału, rozprzestrzenił się po całym hangarze. 

Przymknęłam oczy, czując odepchnięcie. Syknęłam z bólu, upadając na podłogę i przez chwilę nie odważyłam się otwierać oczu. Zbyt bałam się co mogę zobaczyć, patrząc na miejsce celu brata.

Po chwili jednak otworzyłam oczy, słysząc kroki i znajome głosy. Dostrzegłam jak do środka wbiega reszta przyjaciół McCalla. Liam i Malia, podbiegli do nas szybko i zbadali stan swojego alfy. Ten za to stał przy młodym brunecie, kładąc swoją dłoń na jego. Doskoczył do niego w ostatniej chwili i zmienił kierunek wystrzału.

Spojrzałam jak Stiles podchodzi do nas i mija, przyglądając się czemuś za nimi. Dołączyła do niego rudowłosa, a zaraz za nią pokierowała się też reszta par oczu.

Gerard stęknął z bólu i wypluł nadmiar śliny, wymieszanej z krwią. Widać było, że każdy oddech kosztuje go wielkim bólem, a obie ręce trzymał przy piersi, uciskając na nią.

Pocisk trafił starszego Argenta i przeszedł przez płuco. 

Mężczyzna dusił się i tonął we własnej krwi. Jego wcześniej już mizerna twarz, teraz całkowicie pobladła, nie zostawiając żadnych kolorów. Jego ubranie w miejscu postrzału przebarwiło się czerwoną cieczą i pozostawiło plamę, która z każdą sekundą przybierała na wielkości. Z pod jego pleców wypłynęła szkarłatna kałuża, mocząca resztę jego garderoby.

Podeszłam do niego i dołączyłam do półkola, które zdąrzyło się tam ułożyć. Scott puścił brunecika i stanął przy mnie, a brata schował za naszymi plecami. Wszyscy milczeli i patrzyli jak mężczyzna powoli umierał. Ten jednak nie zdawał się tym przejmować. Jego mina nadal była rozbawiona, a w oczach iskrzyła się nienawiść i śmierć.

- Samanta Clara Evins.- wydyszał szeptem.- Wiem o tobie więcej niż ci się zdaje. To zabawne ile czasu spędziłaś żyjąc w strachu i śmierci. Podróżowałaś z miejsca na miejsce, bez rodziców domu i nadziei. 

- Nie widzę w tym nic zabawnego.- wychrypiałam. Zaschło mi w gardle już dawno temu, ale dopiero wtedy poczułam jak bardzo mi to przeszkadzało. Uśmiechnął nie do mnie i spojrzał na brata, zaciskającego moją kurtkę w pięściach.

- Bo nie wiesz nawet połowy rzeczy, o których wiem ja.- ponownie zakrztusił się krwią. Kiedy jego kaszel się uspokoił, podeszłam krok w jego stronę i przykucnęłam przy jego ciele.

- A co to takiego?- pogarda wymieszana z ciekawością i obrzydzeniem, zmusiła mnie do wypowiedzenia tych słów. 

- Naprawdę chcesz wiedzieć?- zapytał.- Informacje kosztują.- oznajmił i spojrzał porozumiewawczo na wilkołaka. Wiedziałam czego chciał. Chciał wykorzystać umiejętności bruneta do odebrania mu chodź krztyny bólu. Nie było opcji, abym na to pozwoliła, nie zasłużył sobie na coś takiego jak litość.

Powstrzymując brązowookiego przed podejściem, spojrzałam na niego chłodno i pokiwałam głową na znak sprzeciwu. Mimo jego zdziwienia, przytaknął i z powrotem odsunął. Następnie mój wzrok pokierował się na zszokowanego Argenta. Wyjęłam swój scyzoryk i z całej siły wbiłam go w prawe udo mężczyzny. Usłyszałam wstrzymywane powietrza za plecami, ale nie przejęłam się nimi, wbijając ostrze głębiej i rozkoszując się cierpieniem wypisanym na twarzy siwowłosego.

Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz