Rano wstałam z wielkim bólem głowy. Po zdarzeniach z poprzedniego dnia nie miałam na nic siły, więc niewiele myśląc pojechałam do lasu, gdzie postanowiłam opróżnić butelkę eliksiru na smutki i chwile pomyśleć.
Nie dużo pamiętam z tego wieczoru, jednak to co pamiętam na długo zapamiętam jako jeden z najtrudniejszych nocy w moim życiu. Siedziałam wtedy przy sporych rozmiarów, starym pniu drzewa popijając łzy wódką, krzycząc i strzelając na ślepo z pistoletu w drzewa.
Chyba zbyt dałam ponieść się emocjom, ponieważ, gdy wystrzeliłam cały magazynek, zdenerwowana rzuciłam bronią w krzaki i wyjęłam noże.
Do teraz jestem w szoku, że naprawdę dobrze mi to szło. Najwyraźniej nawet wstawiona potrafiłam bez problemu trafić w cel. Zwą to chyba talentem, no nie?
Niestety nie pomogło to odciągnąć ode mnie myśli, że mój brat prawdopodobnie znajdował się wiele godzin drogi z Beacon Hills i przeżywa katusze na jakie wcale sobie nie zasłużył. Ta świadomość sprawiała, że praktycznie czułam jak ktoś rozdziera mnie na cząstki.
Chuck był moją jedyną żyjącą rodziną, jedynym bliskim. Jako mój przyjaciel, który zawsze mi pomagał, zasłużył na najlepsze. A cierpiał, przeze mnie.
Rankiem ledwo zwlekłam się z łóżka. Jednakże, kiedy mi się to już udało i wstałam na równe nogi, od razu pokierowałam się do łazienki, aby się przebrać. Po przemyciu twarzy zimną wodą i umyciu zębów, spojrzałam w odbicie i skrzywiłam się dostrzegając straszne sińce pod oczami. Nie mogąc wyjść tak do szkoły, zabrałam się do próby zamaskowania ich lekkim makijażem.
Mimo, że robiłam to bardzo dobrze, a wręcz na poziomie zawodowej makijażystki, bardzo nie lubiłam tego robić. Często zdarzało mi się przyjmować zadania, które tego wymagały do kamuflażu lub przygrywki, ale osobiście wolałam się w naturalnym wydaniu.
Po skończeniu malowania twarzy przeszłam do rozczesywania włosów i zaplecenia ich w luźnego warkocza. Następnie zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie, popijając przeciwbólowy sokiem pomarańczowym.
Gdy skończyłam jeść, odniosłam naczynia do zlewu i przeszłam do przedpokoju gdzie włożyłam buty. Zgarnęłam kluczyki do samochodu i wyszłam z domu, nawet nie pamiętając o tym, że musze go zamknąć. Jednak zignorowałam tą myśl, wiedząc, że nie był zbyt wartościowy. W końcu nie miałam telewizora ani nic drogiego, a broń i laptopa schowałam w podłodze pod jedną z desek w pokoju.
Wsiadłam do mojego cabrio i ruszyłam do szkoły. Chodź w sumie nie do końca. Miałam jeszcze trochę czasu do lekcji, więc postanowiłam zrobić małą rundkę po mieście.
Błądziłam po uliczkach między osiedlami pełnymi ślicznych domów, pełnych rodzinnej miłości. Nie raz przewracałam oczami, gdy dopatrzyłam się jakiejś parki całującej się w parku, ulicy lub pod domem, rodziny z ustami wygiętych w radosnych uśmiechach czy dzieci biegających po podwórkach. W pewnym momencie coś jednak przykuło moją uwagę, a był to Stiles wychodzący ze swojego domu w niemałym pośpiechu. Wsiadał on właśnie do swojego niebieskiego jeep'a.
Zwolniłam nieco i zjechałam na poboczę chcąc przyjrzeć mu się z bezpiecznej odległości. Przez szybę bagażnika pojazdu zobaczyłam jak zdenerwowany uderza w kierownice, co jakiś czas przypadkiem trąbiąc.
Wyglądał jakby był czymś przygnębiony. Prawdopodobnie każda inna normalna osoba, która byłaby na moim miejscu, podeszłaby do niego i zapytała co się stało albo próbowała pocieszyć chłopaka, ale ja nie byłam ani normalna ani pozytywnie do niego nastawiona. W końcu to z jego winy musiałam siedzieć w tym głupim mieście i męczyć się z myślą, że mój młodszy braciszek jest katowany i oddalony o wiele kilometrów, z dala ode mnie. Gdyby tu był pewnie sam by zapytał bruneta o samopoczucie i rzucił jakimś głupim żartem, aby go rozbawić. Pewnie by mu wyszło, a nastolatek zaśmiałby się i chodź odrobinę rozchmurzył.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...