Na posterunek dotarliśmy kilka minut później. Od razu wysiadłam z samochodu i pokierowałam do wejścia do budynku, kierując w stronę gabinetu samego szeryfa. Chłopcy próbując nadążyć, szli za mną szybkim krokiem, milcząc przez ten cały czas.
Mężczyzna nie zwracając większej uwagi na nasze wejście, siedział w swoim fotelu i przeglądał jakieś dokumenty.
Stanęłam przed nim i oparłam dłonie na blacie biurka, łagodnie się witając.
- Dobry wieczór.- zwróciłam na siebie jego uwagę, z poważnym, lecz łagodnym wyrazem twarzy. Bruneci, którzy bez słowa stanęli za mną, jedynie przypatrywali się nam z zaciekawieniem. Obaj nie mieli odwagi podchodzić do mnie bliżej, ani nawet przywitać się z siwowłosym.
Ten widząc ich zachowanie, lekko się wyprostował i odłożył papiery na bok. Złapał ze mną krótki kontakt wzrokowy, który szybko urwał i umieścił na nastolatkach za moimi plecami.
- To ona?- zapytał ignorując mnie i wstając, aby lepiej widzieć syna z przyjacielem.
Ona? O co tu chodzi?
- Tak.- przytaknął wilkołak.
- Muszę ją aresztować.- mężczyzna chwycił za pasek, skąd wyjął kajdanki. Zdezorientowana cofnęłam się do tyłu gdzie zderzyłam się z twardą klatką piersiową.
- Co się dzieje?- zapytałam oburzona. Już miałam ich wymijać i wychodzić z pomieszczenia, gdy powstrzymały mnie silne ręce, oplatające moje ramiona.
- Spokojnie. Nie aresztuje cię.- uspokoił mnie brunet, powstrzymując od ucieczki.- Tato, to Sam. Narazie nie możesz jej aresztować. Pomagamy sobie nawzajem.- wytłumaczył tacie Stiles.
- Stiles, niech cię dobrze zrozumiem. Piszesz do mnie, że grozi ci śmiercią seryjna i płatna morderczyni, a teraz jej bronisz, bo poszliście z nią na układ?- zapytał Noah, siadając z powrotem na swoim miejscu.- Ja cię już synu nie rozumiem.- westchnął zrezygnowany.
- Powiedzmy, że zmieniliśmy sposób postrzegania sytuacji - wtrącił się Scott.- Sam została do wszystkiego zmuszona.
- Zmuszona?- zaśmiał się starszy Stilinski.- Przez kogo?
- Potrzebuje pomocy.- rzuciłam nie dając im odpowiedzieć.
- Jestem szeryfem i nie będę pomagać terrorystom i mordercom...- zaczął, ale nie dane było mu skończyć.
- Po prostu jej wysłuchaj, dobrze?- zaproponował jego syn, niemal błagającym tonem. Szeryf spojrzał na niego niepewnie, zapewnie wahając się nad odpowiedzią. Przeprowadził z nim krótką, niemą konwersacje, aż w końcu opuścił wzrok i westchnął przeciągle.
- Dobrze - odparł i podniósł spojrzenie na mnie.- Ale jeśli chodź spróbujesz skrzywdzić mojego syna albo któregoś z jego przyjaciół obiecuje, że od razu wpakuję cię do pierwszej lepszej celi, a następnie wyśle do najlepiej strzeżonego więzienia na całym świecie. Zrozumiano?- Noah wstał opierając dłonie o biurko i spojrzał na mnie ostrzegawczym spojrzeniem.
- Tak - mruknęłam obojętnie.- Tylko, jeśli nie uda mi nie załatwić tu tego czego potrzebuje, to nie będę mieć wybory i wymorduję ich wszystkich.- powtórzyłam gest mężczyzny również przybliżając do niego twarz i opierając się w ten sam sposób co on.- A jeśli ktoś stanie mi na drodze to i jego zabije.- dodałam. Uważnie obserwowałam jak mięśnie na jego twarzy się spinają, a mord w oczach rośnie. Dobrze wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie, a mężczyzna sam zaraz wybuchnie.
- Kim jesteś?- spytał retorycznie odsuwając się i stając prosto.
- Płatnym zabójcą, morderczynią, czy jak tam wolisz. Zależy od humoru. Ale dla znajomych po prostu Sam.- uśmiechnęłam się ze sztuczną uprzejmością, najsłodziej jak potrafiłam. Mężczyzna nie odwzajemnił gestu wpatrując się we mnie gniewnie, więc jedynie wzruszyłam ramionami i usiadła na kanapie w kącie pokoju.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...