✯10✯

351 21 1
                                    

Na posterunek dotarliśmy kilka minut później. Od razu wysiadłam z samochodu i pokierowałam do wejścia do budynku, kierując w stronę gabinetu samego szeryfa. Chłopcy próbując nadążyć, szli za mną szybkim krokiem, milcząc przez ten cały czas.

Mężczyzna nie zwracając większej uwagi na nasze wejście, siedział w swoim fotelu i przeglądał jakieś dokumenty.

Stanęłam przed nim i oparłam dłonie na blacie biurka, łagodnie się witając. 

- Dobry wieczór.- zwróciłam na siebie jego uwagę, z poważnym, lecz łagodnym wyrazem twarzy. Bruneci, którzy bez słowa stanęli za mną, jedynie przypatrywali się nam z zaciekawieniem. Obaj nie mieli odwagi podchodzić do mnie bliżej, ani nawet przywitać się z siwowłosym.

Ten widząc ich zachowanie, lekko się wyprostował i odłożył papiery na bok. Złapał ze mną krótki  kontakt wzrokowy, który szybko urwał i umieścił na nastolatkach za moimi plecami.

- To ona?- zapytał ignorując mnie i wstając, aby lepiej widzieć syna z przyjacielem.

Ona? O co tu chodzi?

- Tak.- przytaknął wilkołak.

- Muszę ją aresztować.- mężczyzna chwycił za pasek, skąd wyjął kajdanki. Zdezorientowana cofnęłam się do tyłu gdzie zderzyłam się z twardą klatką piersiową.

- Co się dzieje?- zapytałam oburzona. Już miałam ich wymijać i wychodzić z pomieszczenia, gdy powstrzymały mnie silne ręce, oplatające moje ramiona.

- Spokojnie. Nie aresztuje cię.- uspokoił mnie brunet, powstrzymując od ucieczki.- Tato, to Sam. Narazie nie możesz jej aresztować. Pomagamy sobie nawzajem.- wytłumaczył tacie Stiles.

- Stiles, niech cię dobrze zrozumiem. Piszesz do mnie, że grozi ci śmiercią seryjna i płatna morderczyni, a teraz jej bronisz, bo poszliście z nią na układ?- zapytał Noah, siadając z powrotem na swoim miejscu.- Ja cię już synu nie rozumiem.- westchnął zrezygnowany.

- Powiedzmy, że zmieniliśmy sposób postrzegania sytuacji - wtrącił się Scott.- Sam została do wszystkiego zmuszona.

- Zmuszona?- zaśmiał się starszy Stilinski.- Przez kogo? 

- Potrzebuje pomocy.- rzuciłam nie dając im odpowiedzieć.

- Jestem szeryfem i nie będę pomagać terrorystom i mordercom...- zaczął, ale nie dane było mu skończyć.

- Po prostu jej wysłuchaj, dobrze?- zaproponował jego syn, niemal błagającym tonem. Szeryf spojrzał na niego niepewnie, zapewnie wahając się nad odpowiedzią. Przeprowadził z nim krótką, niemą konwersacje, aż w końcu opuścił wzrok i westchnął przeciągle.

- Dobrze - odparł i podniósł spojrzenie na mnie.- Ale jeśli chodź spróbujesz skrzywdzić mojego syna albo któregoś z jego przyjaciół obiecuje, że od razu wpakuję cię do pierwszej lepszej celi, a następnie wyśle do najlepiej strzeżonego więzienia na całym świecie. Zrozumiano?- Noah wstał opierając dłonie o biurko i spojrzał na mnie ostrzegawczym spojrzeniem.

- Tak - mruknęłam obojętnie.- Tylko, jeśli nie uda mi nie załatwić tu tego czego potrzebuje, to nie będę mieć wybory i wymorduję ich wszystkich.- powtórzyłam gest mężczyzny również przybliżając do niego twarz i opierając się w ten sam sposób co on.- A jeśli ktoś stanie mi na drodze to i jego zabije.- dodałam. Uważnie obserwowałam jak mięśnie na jego twarzy się spinają, a mord w oczach rośnie. Dobrze wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie, a mężczyzna sam zaraz wybuchnie.

- Kim jesteś?- spytał retorycznie odsuwając się i stając prosto.

- Płatnym zabójcą, morderczynią, czy jak tam wolisz. Zależy od humoru. Ale dla znajomych po prostu Sam.- uśmiechnęłam się ze sztuczną uprzejmością, najsłodziej jak potrafiłam. Mężczyzna nie odwzajemnił gestu wpatrując się we mnie gniewnie, więc jedynie wzruszyłam ramionami i usiadła na kanapie w kącie pokoju.

Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz