✯40✯

162 9 0
                                    

Sam

Dotarłam w umówione miejsce, gdzie czekali już na mnie wszyscy, oprócz Lydii i Malii, które zostały na komisariacie.

Zsiadłam z motocyklu i podeszłam do reszty czekającej na mnie przy wejściu do szkoły. Wszyscy byli poważni i zestresowani całym zajściem i zaginięciem bruneta. No może z wyjątkiem Theo, któremu było wszystko jedno.

- Po co nas tu zwołałaś?- burknął Liam, który, zrobił się do mnie, dziwnie, źle nastawiony. Zmarszczyłam brwi, na jego wypowiedź, zastawiając się skąd to podejście. Opanowałam się jednak szybko i zignorowałam jego wypowiedź.

- Mam pomysł. Nie jest on skomplikowany, ale bardzo ryzykowny.- powiedziałam pewnie ignorując chłopaka i zwracając się bezpośrednio do alfy.- Nie jestem pewna czy się uda i czy ujdziemy przy tym bez szwanku...

- Mów...- przerwał mi McCall.-...dla przyjaciela jestem wstanie zrobić wszystko.- w odpowiedzi tylko przytaknęłam i popatrzyłam po twarzach zgromadzonych.

- A więc tak...- zaczęłam.

***

- To nie wypali.- mruknął Liam.

-  Wypali. Tylko nie marudź.- powiedziałam i złapałam za pistolet. Pociągnęłam za spust, wystrzeliwując pierwszą flarę w górę. Po niebie natychmiast rozniosła się czerwona smuga światła i dymu, a w leśnej ciszy dało się usłyszeć głośny huk.

Sekundę potem usłyszeliśmy, drugi cichszy i rozmyty odgłos, co oznaczało, że chłopcy usłyszeli nasz. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na telefon patrząc na ekran, na który pisał już sms od McCall'a.

Scott:

- Wszystko słychać.

Ja:

- Doskonale.

Schowałam komórkę do kieszeni spodni i pistolet za pasek i usiadłam na kamieniu pare metrów dalej. Zaniepokojony Dunbar jednak nie mógł się uspokoić i chodził w kółko przeczesując nerwowo włosy palcami, które później wyginał na różne strony.

- Możesz się uspokoić?- zapytałam poirytowana, lecz spokojnym tonem. Rozprostowałam leniwie moje nogi i rozsiadłam wygodniej na twardej skale.

- Yyyy...nie?- powiedział i prychnął z pogardą.- Właśnie daliśmy znak ludziom, którzy prawdopodobnie polują na takich jak ja, lub Scott, gdzie jesteśmy. Nie wiemy kim są, jak można z nimi walczyć i do czego są zdolni, więc nie proś mnie bym się uspokoił, bo się nie uspokoję! I jeszcze te cholerne flary, było je słychać na pare kilometrów!- krzyknął zdenerwowany.

- Wiem. Taki był plan, jakbyś zapomniał. Nie mówisz się tak wydzierać.- prychnęłam i oparłam głowę o pień drzewa za mną. 

- Ale ty jesteś denerwująca.- burknął i usiadł obok mnie.

- A ty wredny.- odgryzłam się z zadziornym uśmieszkiem i popatrzyłam na niego unosząc brwi. Chłopak zmarszczył nos i spojrzał na mnie z mordem w oczach.- Spokojnie. To akurat był komplement.- puściłam mu oczko.- Dobrze, że jesteś wredny. Nie ufasz mi.

- Słusznie?- zapytał zaciekawiony, łagodniejszym tonem.

- Nie.- odpowiedziałam od razu.- Ale na twoim miejscu też bym sobie nie ufała.

- Czyli warto ci zaufać?- spojrzał prosto w moje oczy i utrzymał kontakt wzrokowy.

- Nie zrobie wam już krzywdy. Jesteście mi bardzo bliscy.- zapewniłam pewnie.- Jednak nie mogę zapewnić wam bezpieczeństwa. Moja rodzina ma wielu wrogów, którzy mogą zrobić wam krzywdę, aby skrzywdzić mnie.- spuściłam głowę odrywając od niego wzrok.- Przykładem tego, jest Stiles. Przecież go porwali, a jeśli nie uda nam się go uratować to skończy jak...- momentalnie urwałam. Moje ciało przeszedł, nie miły dreszcz chłodu i smutku. Westchnęłam przeciągle i ponownie oparłam głowę o pień.-...jak Chuck.- dokończyłam i zamknęłam oczy, powstrzymując napływające łzy.

Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz