✯20✯

285 15 2
                                    

Spacerowałam dobre paręnaście minut zanim przypomniałam sobie, że w jedynym miejscu gdzie mogłam się podziać, prawdopodobnie pracował teraz Scott.

Mój dom został pod ciągłą obserwacją przez policję. Zamierzałam przesiedzieć w klinice Deatona trochę, by móc na spokojnie przygotować się do tego co planowałam zrobić w nocy.

Nie mogłam też poprosić nikogo o pomoc, bo kogo? Narażanie jedynego przyjaciela było, by zbyt ryzykowne dla niego jak i samej mnie.

Przystanęłam na chwilę i rozejrzałam w koło, chyba oczekując, że najdzie mnie tak jakiś pomysł. Nie wpadłam jednak na nic równie dobrego, jak zaryzykowanie i sprawdzenie czy napewno nie ma nikogo w klinice. W końcu McCall nie musiał siedzieć teraz w pracy. Może miał wolne? Albo już skończył zmianę i wrócił do domu?

Wiedziałam, że dużo ryzykuje, ale musiałam się gdzieś pilnie schować, a to było jedyne miejsce, gdzie mogłam.

Zrezygnowana zmieniłam szybko kierunek, poprawiając kaptur na głowie i przyśpieszyłam kroku. Pchałam się dosłownie w paszcze lwa. Musiałam obmyślić plan, dzięki któremu mogłam się zabezpieczyć na najbliższą przyszłość.

Potrzebowałam więcej czasu, aby dojść do sobie po wypadku, przed zaczęciem pchania się do zbrojowni Argenta bez odpowiedniej formy i planu. Jak narazie szybko się męczyłam, a moje ciało dosłownie całe piekło mnie z bólu i wyczerpania.

Najgorsze było to, że w rzeczywistości potrzebowałam tego cholernego planu, a w ich wymyślaniu byłam beznadziejna.

Myśląc o tym przyznałam przyjacielowi racje. Potrzebowałam pomocy, a najprościej byłoby ze Scott'em i jego paczką. Umiejętność układania zagmatwanych planów było przecież specjalizacją Stiles'a.

Byłam jednak zbyt dumna, aby poprosić ich o coś takiego i zbyt uparta do zmiany zdania. Z resztą nadal uważałam, że to nie ich walka i nie powinni w niej uczestniczyć dla swojego własnego dobra.

***

Szeryf Stilinski musiał poważnie potraktować moją ucieczkę ze szpitala, ponieważ radiowozy kręciły się po mieście dosłownie wszędzie.

Przez całą drogę mijając przypadkowych przechodniów, musiałam uważać, żeby kaptur bluzy nie odkrywał mojej twarzy. Musiałam też iść w miarę szybko i nie zwracać tym na siebie uwagi.

Mimo to po dobrych pół godziny drogi udało mi się dotrzeć na miejsce. Podchodząc do drzwi już miałam łapać za klamkę, gdy usłyszałam zza nich przyciszone głosy, które już bardzo dobrze kojarzyłam.

- Słyszycie?

- Co?- usłyszałam ich rudowłosą znajomą.

- Chyba kogoś słyszałem.- odpowiedział Liam.

- Może to ona? Podobno chciała tu przyjść.- zasugerował Stiles na co prawie wszyscy mu przytaknęli i postanowili się ukryć za ścianą schowka.

Westchnęłam przeciągle opierając głowę o ścianę przy drzwiach. W moim planie nie było całej ich zgrai. Musiałam improwizować.

Odepchnęłam się lekko od zimnego kamienia i otworzyłam drzwi, przechodząc przez próg udając, że nie mam pojęcia o ich obecności.

Najważniejsze w tym panie było, aby myśleli, że mają przewagę. Dodatkowo czuli się swobodnie zakładając, że nigdy tu nie byłam i nie znam miejsca. Dzięki temu to ja pociągałam za sznurki, a oni nie zdawali sobie z tego nawet sprawy.

Gdy znalazłam się w poczekalni i podeszłam do lady, zauważyłam jak zza ściany wystaje skrawek czupryny młodego blondyna.

Kretyni

Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz