Wtorek. Najbardziej znienawidzony przeze mnie dzień w tygodniu. Właśnie w ten dzień zostaje sama w domu i nie mam co ze sobą zrobić. Melissa do rana przez całą noc siedzi uwięziona w szpitalu, a Scott zaraz po szkole idzie do kliniki, w której zostaje do wieczora. Cały ten czas ja muszę siedzieć w domu i otwierać natrętom.
Policja nadal nie odpuszcza i odwiedza mnie raz dziennie. Nie pozwalali w ogóle wychodzić z domu. Musiałam siedzieć w domu bez żadnej możliwości wyjścia, nawet na głupi spacer. Nie tylko Scott'a to męczyło. Ja i Melissa też byłyśmy wykończone.
Kontakt z rodzicami mi się urwał. Nie możemy się ze sobą w żaden sposób komunikować dla bezpieczeństwa ich i mojego.
Nadal było mi w cholerę przykro z myślą, że mogę ich już nie zobaczyć, ale czego się spodziewałam. Z własnej woli zostałam w Beacon Hills i nie mogłam zmienić już decyzji. Było na to za późno. Nawet gdybym chciała, bym tego nie zmieniłam. Naprawdę chciałam zacząć od nowa. A jeśli do tego miasta przybędzie ktoś, kto zniszczy moje plany. Stawie mu czoła.
Siedziałam rozwalona na kanapie w salonie i oglądałam w telewizji jakiś nudny program kulinarny, zajadałam się świeżo zrobionym popcornem i popijałam wszystko sokiem, gdy nagle usłyszałam jak ktoś przekręca klucz w drzwiach.
Momentalnie się zerwałam z miejsca i stanęłam za ścianą, tuż przy głównym wejściu. Wiedziałam, że nie może to być żadne z domowników, bo Scott'owi zostało jeszcze pół godziny do końca pracy, a Melissie cała noc.
Załapałam za sprężynowy nożyk ze spodni i wysunęłam w tym samym czasie, w którym otworzyły się drzwi. Wyskoczyłam z ukrycia i złapałam za koszulkę nieproszonego gościa. Wywróciłam go na ziemie i usiadłam okrakiem na jego brzuchu, nachylając nad twarzą i przyciskając do krtani ostry przedmiot.
Po popatrzeniu i zbadaniu jego twarzy, odetchnęłam z niemałą ulgą i schowałam ostrze do kieszeni. Wyprostowałam plecy i spojrzałam z politowaniem na przerażoną twarz bruneta. Miał zaciśnięte oczy i przyspieszony oddech. Kiedy poczuł, jednak brak noża w okolicach jego twarzy, uchylił delikatnie powieki i uśmiechnął nerwowo. Po zobaczeni mojej twarzy nieco mu ulżyło, z resztą tak jak mi, po zobaczeniu jego.
- Stiles?- zaczęłam spokojnie.- Możesz mi łaskawie powiedzieć, czemu włamujesz się do domu McCall'ów?- zapytałam i wstałam z niego, a następnie podałam rękę, aby ułatwić to i jemu. Ten przyjął ją od razu i z moją pomocą, wstał na równe nogi.
- Nie włamałem się.- zaprzeczył oburzony. Spojrzałam na niego podejrzliwie, gdy ten otrzepywał swoje spodnie z kurzu.- Mam przecież klucze.- uśmiechnął się niewinnie i uniósł pęk kluczy do góry.
- Co?- zdziwiłam się.- Skąd?
- Dorobiłem kilka lat temu, kiedy Scott przemienił się w wilkołaka. No wiesz...by mieć go na oku.- mrugnął do mnie i uśmiechnął słodko. Prychnęłam tylko i weszłam za nim do salonu, w którym ten zdążył się już rozgościć.
Chłopak nalał sobie soku, który piłam i napchał całą garść popcornu do buzi. Upił kilka dużych łyków napoju i rozwalił na kanapie, przełączając kanały w telewizji. Ja za to stałam oparta o framugę i obserwowałam każdy jego ruch, ze zmarszczonymi brwiami i lekkim uśmiechem.
- Powiesz mi może, co tu robisz?- spytałam w końcu, kiedy ten nie mówił nic zapatrzony w telewizor.
- Jak to co?- oderwał wzrok od ekranu i skierował go na mnie.- Dotrzymuje ci towarzystwa.- uniósł jeden kącik ust ku górze i przesuną kawałek w bok, robiąc mi miejsce na kanapie.
- Czemu?- usiadłam obok i wzięłam kartkę popcornu do ust.
- Scott mówił mi jak bardzo nudzisz się zamknięta w czterech ścianach, więc pomyślałem, że może ci się przydać towarzystwo.- rzucił rozbawiony.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...