Sam
- W Europie?- zapytał po raz setny na co przewróciłam oczami i popatrzyłam z politowaniem na Hunter'a. Od kilku godzin siedział on ze mną w jakimś małym pokoju i próbował wycisnął jak najwięcej o lokalizacji moich rodziców. Minęło może kila dni odkąd Stiles trafił do szpitala chodź szczerze nie byłabym tego taka pewna, ponieważ trudno to określić bez żadnego zegarka pod ręką.
- We Włoszech.- sprostowałam z cwanym uśmiechem. Mężczyzna popatrzył na mnie przenikliwie i kiwnął głową na znak, że rozumie.
Odkąd upewniłam się, że Stiles jest w stu procentach bezpieczny, starałam się grać na czas i udawać, że rzeczywiście wiem gdzie znajdują się moi rodzice. Oczywiście te dwa głąby nabrały się i starały się wyciągnąć ze mnie jak najwięcej, o rzekomym położeniu ich kryjówki.
- I w jakim mieście się ukrywają?- dopytywał.
- Nie mam pojęcia. Nie powiedzieli mi, gdzie dokładnie będą.- wzruszyłam ramionami.- Ale tak między nami...- ściszyłam głos do szeptu i nachyliłam się do przodu próbując przybliżyć się do nich twarzą.-... na ich miejscu wybrałabym Florencje.- dodałam i odsunęłam cicho chichocząc.- To takie piękne miasto.- westchnęłam rozmarzona.- Albo Wenecja. Rzym nie bardzo. Też jest piękny, ale stolica to zbyt oczywista kryjówka.- mówiłam nakręcona.- Albo wiem, taka Pizza. Cudowne miasto, widzieliście tą wierze? Jest taka krzywa.- zaśmiałam się cicho marszcząc przy tym nos jak króliczek. Czarnowłosi chyba nie podzielali moich zainteresowań geograficznych, co wywnioskowałam po ich poważnych i zdenerwowanych minach.
- Możesz powiedzieć nam coś istotnego?- zapytał poirytowany mężczyzna.
- Przecież mówię.- rzuciłam próbując za wszelką cenę ukryć moje rozbawienie.- Jestem ich córką, więc moje przypuszczenia mogą okazać się słuszne.
- Przestań pieprzyć. Miałaś nam pomóc.- stwierdził oburzony.
- I pomagam.- zapewniam szeptem próbując za wszelką cenę opanować cichy chichot, z satysfakcją obserwując jak obaj wymieniają się sfrustrowanymi spojrzeniami, a starszy już całkowicie traci kontrole nad gniewem.
Ostatkiem sił zachował resztki spokoju i cierpliwości zachowując poważny i nieugięty wyraz twarzy, spuścił głowę w dół wzdychając przeciągle i ponownie podnosząc głowę.
- A teraz mnie posłuchaj dziewczynko...- zaczął i wstał ze swojego skórzanego fotela podchodząc do mnie w bardzo powolnym tępie.-...myślisz, że nie widzimy jak sobie pogrywasz? Jak sobie żartujesz?- zapytał poddenerwowany.- Myślisz, że jesteśmy głupi? Może cię zawiodę, ale nie i jeśli zaraz nie przestaniesz sobie robić jaj to gwarantuje ci, że gorzko tego pożałujesz.
-A co możecie mi zrobić? Hmm?- zapytałam z kpiną, dobrze wiedząc, że wiele nie mogą. Patrzyłam hardo prosto w oczy mężczyzny, z wysoko uniesioną głową. Ten uśmiechnął się tylko i podszedł jeszcze bliżej.
- Uwierz, że dużo.- zagwarantował i popatrzył na swojego wspólnika, krótko się śmiejąc. Odruchowo skrzywiłam się na sam dźwięk tego ochrypłego i twardego głosu.
- Na przykład?- rzuciłam dalej pewna siebie.
- Na przykład na twoich oczach zabijemy każdego z twoich nastoletnich przyjaciół.- powiedział od niechcenia.- Będą cię błagać o pomoc, litość...A ty? Ty nie będziesz mogła nic z tym zrobić.- kontynuował. Przerwał, jednak aby nachylić się nade mną i wyrównać twarz wraz z moją. Momentalnie mój uśmiech na twarzy wyparował, a pewność siebie i odwaga zniknęła, zostawiając mnie tylko ze strachem i niepokojem.
W tym samym czasie moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, kiedy jego obrzydliwie ciepły oddech, spotkał się z moją nagrzaną skórą twarzy.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...