Na posterunku był duży ruch. Nikt nie zwracał uwagi na mnie lub dwóch policjantów wprowadzających mnie do budynku. Wszyscy zabiegani chodzili w tą lub powrotem z jakimiś dokumentami albo po prostu coś załatwiali.
Mężczyźni posadzili mnie pod biurem szeryfa i czekali czekać, aż ten będzie miał czas i mnie wpuści.
Widać było, że i ten jest zabiegany. Zerknęłam przez ramie do gabinetu, do którego siedziałam tyłem i zobaczyłam jak za grubą szybą ten siedzi i rozmawia z kimś przez telefon. Nie była to raczej miła rozmowa. Mężczyzna gestykulował rekami podobnie do swojego syna, ale wyraz twarzy nie świadczył o miłej rozmowie.
W końcu odłożył słuchawkę, która z hukiem upadła na biurko. Spojrzał na dwójkę mężczyzn stojących obok mnie i zaprosił do środka, gestem ręki.
Jeden z policjantów posłusznie za poleceniem szeryfa, wszedł do pomieszczenia i wskazując na mnie powiedział coś do niego. Ten po spojrzeniu i zbadaniu mojej twarzy powiedział coś drugiemu, na co ten się wyraźnie spiął i przestraszył wypowiedzianych przez niego, słów.
Wyszedł szybko z gabinetu i zaczął szukać kolegi, z którym tu przyszedł. Śledziłam go wzrokiem i widziałam jak opowiada coś policjantowi obok na co i ten się spiął. Patrzyli na mnie przenikliwie, a wieść o mojej obecności rozprzestrzeniła się, po całym posterunku. Potem już wszyscy patrzyli na mnie z przerażeniem, ciekawością, wrogością lub po prostu obojętnością.
Szeryf wyszedł do mnie przed drzwi i zaprosił do środka. Momentalnie ciekawskie spojrzenia odwróciły swój wzrok i wróciły do swoich zajęć.
Stilinski nakazał mi usiąść na miejscu przy biurku, a sam usiadł na przeciwko mnie i założył ręce na piersi przyglądając mi się z uwagą.
- Witaj Sam.- przywitał się obojętnie.
- Dzień dobry panu.- mruknęłam od niechcenia.
- Syn mówił mi, że wyjechałaś.- poinformował spokojnym tonem.- Okłamał mnie czy może wróciłaś?- zapytał przyglądając mi się z uwagą.
- Pański syn miał racje.- mruknęłam pod nosem.- Wyjechałam, a wróciłam niedawno.
- Ah...-westchnął i spojrzał na mnie z kpiną wymieszaną ze zdziwieniem.- Wróciłaś? W tam razie, co sprowadza cię z powrotem?- poprawił się na krześle.
- Osobiste sprawunki.- odpowiedziałam wymijająco i popatrzyłam w innym kierunku omijając jego wzrok.
- Takie jak odnalezienie rodziców, czy może znów zabić kogoś na zlecenie?
- Skończyłam z tym.- rzuciłam oburzona.
- W takim razie co robisz w Beacon Hills?- powtórzył pytanie.
- To moja sprawa.- powiedziałam sucho.
- Jeśli mi nie powiesz, nie będę w stanie ci pomóc.- ściszył ton do szeptu i przybliżył się do mnie opierając ręce o biurko.
- Skąd pewność, że takowej potrzebuje?- powtórzyłam gest i również oparłam skute dłonie przed sobą na stole. Po jego twarzy przeszedł cień zmartwienia co momentalnie ukrył za obojętnością i śmiałością. Na jego reakcje uśmiechnęłam się chytrze i zmrużyłam oczy przyglądając mu się dokładnie.
- Ponieważ siedzisz w gabinecie szeryfa na posterunku, w mieście, w którym jesteś poszukiwaną numer jeden.- rzucił pewny siebie. Prychnęłam rozbawiona i ponownie oparłam o oparcie krzesła, na którym siedziałam.
- Przecież oboje wiemy, że jestem w stanie wydostać się stąd, bez większego wysiłku.- zakpiłam.- To, że tu jestem jest moim wyborem.- dodałam.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...