Z nudów zaczęłam układać sobie w głowie co usłyszałam od wszystkich, z którymi rozmawiałam przez ostatnie kilka dni. Bo głębszej analizie wszystkich informacji okazało się, że nie byłam świadoma całej prawdy. No bo co?
Jordan Parris ma wpływ na moje emocje, uczucia i samopoczucie. Jak to robi? Czemu? Lub czy świadomie?
Mnóstwo pytań i ani jednej odpowiedzi. Nie było osoby, która odpowiedziałaby mi na nie, ani mogła pomóc w dowiedzeniu się prawdy.
Rodzice których widziałam ostatnio dziesięć lat temu, okazują się być żywi i szukają mnie w mieście, w którym teraz przebywam. Wiedzą, że szukają mnie? Po co mnie szukają? I dlaczego upozorowali swoją śmierć?
Stałam oparta plecami o zimne kraty tyłem do wyjścia i rozmyślałam nad jutrzejszym przesłuchaniem. Musiałam jak najszybciej wydostać się z tamtąd i odnaleźć moich rodziców. Nie wiedziałam gdzie szukać bądź przynajmniej zacząć.
Poczułam drętwienie w nogach, więc osunęłam się po metalowych szczeblach siadając na posadce. Nawet nie wiem ile tak stałam. Zatraciłam się we własnych rozmyślaniach i nie zorientowałam się, że spędziłam tak dobre pare godzin. Dwie, Trzy? Coś koło tego. W pomieszczeniu nie było zegarka ani okien, więc trudno było się zorientować.
Z transu wyciągnęło mnie dopiero otwieranie drzwi, za moimi plecami. Odwróciłam się spokojnie i spojrzałam jak do środka pomieszczenia wchodzi Scott z Melissą, od razu podchodząc do mnie. Zatrzymani, jednak przez kraty, nie mogli nic więcej jak stanąć przed nimi i mnie obserwować. Zadowolona z ich wizyty uśmiechnęłam się do nich życzliwie i posłałam uspokajające spojrzenie.
- Sam? Szeryf Stilinski dzwonił i powiedział, że tu jesteś. Co się stało?- zapytał na wstępie Scott.
- Spokojnie. Jestem tu przez nieporozumienie.- skłamałam.- Wszystko będzie dobrze. Przesiedzę tu jedną nockę, a rano mnie przesłuchają i wypuszczą.
- Jak tu trafiłaś?- zapytała pielęgniarka.
- To skomplikowane.- wyminęłam i ponownie lekko uśmiechnęłam. Dwójka moich towarzyszy jednak nie odwzajemniła gestu i patrzyłam na mnie z powagą.
- Nie kłam.- ostrzegł wilkołak.- Pamiętaj, że ja jestem w stanie to usłyszeć.- przypomniał.
- Jezu no.- westchnęłam zmęczona.- Zatrzymała mnie policja i chciała wlepić mandat. Nie chciałam go przyjąć. Potem jeden zaczął się mnie czepiać. Wkurzyłam się, więc skopałam mu ten gruby tyłek. Przyszedł drugi i mnie zakuł. I tak oto znalazłam się tu.- wytłumaczyłam nie wpawając się w szczegóły. Wiedziałam, że tym tylko utrudnię sprawę.
- A wiedzą kim jesteś?- zapytał ostrożnie brunet.
- Nie mam pojęcia. Szeryf nic mi nie mówił.- wzruszyłam ramionami.- Ale raczej tak. Patrzyli na mnie jak na morderce, więc w sumie, by się zgadzało.- odparłam.
- Co teraz zrobisz?- dopytywała kobieta.
- Spokojnie- uspokoiłam jej niepokój.- Stilinski obiecał pomóc. Z jego pomocą nic mi się nie stanie.- zapewniłam.
- Pomóc? On?- zdziwiła się.
- Tak.- przytaknęłam.- To jest związane coś ze spłatą długu. - wyjaśniłam.- Uratowałam Stiles'a.
- Rozumiem.- przytaknęła.- Też byłabym wdzięczna. Z resztą...jestem.- powiedziałam pewna siebie i popatrzyła na mnie z dozą pewności i szczerości. Po jej słowach zrobiło mi się na sercu ciepło. Ponownie poczułam szczęście, że w końcu jest ktoś to zachowuje się jakbym była mu równa. Nie była mu wrogiem, albo kimś złym. Po prostu normalna.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...