Po słowach bruneta, zapadła między nami grobowa cisza, której chyba żadne z nas nie chciało przerywać. Przed dobre kilka minut nie zdołałam się odezwać, przetwarzając słowa chłopaka, który uświadomił mi jak bardzo potrzebowałam to usłyszeć. Jego słowa sprawiły, że przez pewien moment zastanawiałam się nawet nad powiedzeniem mu co tak bardzo mnie gnębiło. Nad wyżaleniem się i poproszeniem o pomoc.
Jednak nie mogłam. Byłam świadoma, że to nic nie pomoże, a może wręcz utrudnić mi to co chciałam zrobić. Dzieliła nas zbyt duża różnica poglądów i przeżyć. Wątpię czy nawet, jakby chciał to czy, by mnie zrozumiał i pomógł. Nie mogłam od niego wymagać tak dużej rzeczy jak pomoc.
Mimo to, jego postawa co do tej sprawy, sprawiła, że poczułam jak w moim sercu zaczyna coś topnieć. W sercu, o którym dawno zdążyłam zapomnieć.
Obróciłam twarz, aby upewnić się, że chłopak nadal siedział obok. W głębi duszy poczułam ulgę, gdy spotkałam wzrokiem jego ciemne tęczówki.
Patrzył na mnie z nadzieja migającą w jego oczach, licząc, że przemówił mi do rozsądku. Jakby oczekiwał, że zmienię strony i stanę z nimi u boku, aby pomóc zlikwidować Gerarda.
Właśnie wtedy zrozumiałam co tak naprawdę miał na myśli Stiles. Odwróciłam twarz ku drzwiom przed nami i wstałam na równe nogi.
- Musimy już iść.- powiedziałam szybko i popatrzyłam na jego zdezorientowany wyraz twarzy.
- Wiesz, że mi możesz się wygadać?- powiedział również wstając i podchodząc do mnie na co automatycznie się cofnęłam. Brunet zmarszczył brwi, ponownie zmniejszając dystans między nami i uważnie obserwując moją reakcje. Znów się cofnęłam.- Sam?
- Chodź.- rzuciłam szybko i podeszłam do wyjścia z pomieszczenia, które teraz wydawało mi się klatką, z której jak najszybciej chciałam wyjść.
- Dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać?- zapytał naprawdę tego nie rozumiejąc. Początkowo nie chciałam odpowiadać. Tak bardzo nie chciałam poruszać tego tematu, a tylko zignorować go i wyjść. Nie wytrzymałam, jednak jego spojrzenia, które dało mi do zrozumienia, że chłopak nie odpuści. Nie da mi spokoju, do puki nie odpowiem.
- Bo nie zamierzam zwierzać się z tego wszystkiego, komuś kto...- przerwałam na chwile łapiąc oddech i zastanawiając się nad odpowiedzią.-...kogo -poprawiłam się i kontynuowałam: - Kogo znam tylko z akt, dokumentów i prywatnych notatek jakiegoś psychola. Ja nawet nie chciałam cię poznawać, nie chciałam mieć z wami nic wspólnego. Chciałam żyć normalnie, spokojnie. Ale nie, musiałam trafić akurat na tego starego skurwiela, który tak bardzo zniszczył mi życie. Któremu tak bardzo zależy na waszej śmierci, że aż wysłał tu mnie.- nagle uświadomiłam sobie co zrobiłam. Chciałam uderzyć się w twarz, zakryć usta, uciec, niedowierzając co właśnie zrobiłam. Ponownie się przed nim otworzyłam. Ponownie pozwoliłam sobie na taki atak słabości i powiedzenie o kilka zdań za dużo.
- Nie musisz tego robić.- powiedział.- Nie musisz się go słuchać. Możemy ci w tym wszystkim pomóc.
- Wiesz, że muszę.- rzuciłam chłodnym tonem.- Nie zostawię Chucka. Nie ma takiej opcji.
- Pomożemy ci go znaleść i uratować, przecież wiesz, że możesz na nas li...- nie dokończył.
- Stiles przestań.- powiedziałam stanowczo nie chcąc już tego słuchać.
- Sam.
- Nie! Nie i koniec, nie pomożecie mi.- spojrzałam na niego tak ostro, że aż jego zacięta do kłótni twarz, złagodniała. W chłodni było bardzo zimno, przez co moje ręce zdążyły już zmarznąć, a usta nastolatka lekko posinieć.- Chodź, idziemy.- rzuciłam bezosobowo, otwierając drzwi. Chłopak mnie posłuchał i wyszedł, a zaraz za nim pokierowałam się i ja.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...