~pół roku później~
- Że co, przepraszam bardzo?!- uniosłam się przenosząc automatycznie spojrzenie na chłopaka siedzącego przede mną.- Jak to nie wiesz gdzie kurwa są?!- młody mężczyzna przewrócił tylko oczami i uśmiechnął się do mnie leniwie, mrużąc przy tym oczy.
- Ile razy każesz mi to jeszcze powtórzyć Sam? Już ci mówiłem, nie mam pojęcia gdzie mogą teraz być.- rzucił znudzonym tonem i poprawił się na swoim miejscu. Gruby sznur, którym był przywiązany od razu powstrzymał jego ruchy i ponownie zacisnął się na jego kończynach.- Mają koczowniczy tryb życia, ciągle się przemieszczają, w takiej sytuacji nie jestem w stanie określić ich dokładnego położenia.- wzruszył ramionami.
- Wczoraj mówiłeś co innego.- zmarszczyłam brwi i oparłam o ścianę za mną.- Powiedziałeś, że twoich ludzie znaleźli ich miejscówkę. Zapewniłeś mnie wraz z Lancem, że tam są i potwierdziliście ich tożsamości.- mimo spokojnego tonu głosu, praktycznie płonęłam ze wściekłości.
- Masz racje.- przyznał po chwili milczenia i prychnął pod nosem.- Może jednak to nie byli oni? Albo się już wynieśli, bo zauważyli że są obserwowani? Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, trochę mnie głowa już boli. To pewnie dlatego, że zdzieliłaś mnie w nią już pare razy.- zakpił odchylając się nieco do tyłu.
- Nie radze mnie dziś denerwować, Bruce.- oznajmiłam podchodząc do niego powolnym krokiem i wyjęłam broń schowaną pod koszulką za paskiem w spodniach.- Mam za sobą bardzo długi dzień i nie zamierzam się użerać z kolejnym dupkiem, który myśli że jest kimś w tym naszym małym świecie.- pomachałam mu pistoletem przed twarzą, na co ten nawet nie mrugnął.- Chcesz skończyć jak Lance?- zapytałam i przyłożyłam mu go do żuchwy. Nadal nie uzyskałam satysfakcjonującej odpowiedzi, chłopak jedynie skrzywił się lekko, czując chłód metalu i zacisnął mocniej szczękę.
- Co mu zrobiłaś?- zapytał jakby od niechcenia, za wszelką cenę starając się ukryć nutkę przerażenia i poddenerwowania.
- Nie odpowiadał na moje kulturalne pytania, więc...-ucięłam pozwalając, aby sam dopowiedział sobie resztę. Uśmiechnęłam się lekko, widzą jak jego bojowa postawa znika, a zastępuje ją panika, dostrzegalna tylko w jego iskrzących się tęczówkach.- Lepiej zacznij gadać.-ostrzegłam ponownie.- Mam dziś zły humor i nie chce bawić mi się w tą twoją małą gierkę. Chyba chcesz zdążyć na siódme urodziny małej Molly, prawda?- uniosłam jedną brew uważnie obserwując jego reakcje na to imię. Nie zawiodłam się myśląc, że właśnie to wyprowadzi go z równowagi. Brunet automatycznie zaczął się szarpać i wyrywać z mocnego uścisku sznurów, starając się wytrącić mi broń.
- Nie mieszaj w to mojej siostry!- wrzasnął w furii. Odsunęłam się od niego z powrotem na swoje poprzednie miejsce. Bez pośpiechu odłożyłam czarną broń na stół stojący niedaleko, opierając się o niego rękami.
- Oj nie denerwuj się tak, przecież nic jej nie zrobie.- zapewniłam patrząc jak ten nieco się uspokaja.- W końcu to nie ona wyprowadzała mnie w pole od miesięcy, prawda? No i to nie ona zamordowała mojego informatora i pozbawiła jedynego tropu jaki miałam.- popatrzyłam na niego chłodno, robiąc dziurę w jego czole zimnym spojrzeniem.- Ale tylko pomyśl jak przykro, by jej było, gdyby jej braciszek nie dotarł na jej urodzinki.- dodałam po chwili poważnie.
- Proszę.- wymamrotał w końcu, zawieszając głowę.- Nie rób tego.
- Zacznij odpowiadać na moje pytania.- zaproponowałam i zamilkłam, dając mu w ten sposób moment na przyswojenie do siebie tej propozycji.
Chłopak długo milczał. Z zaciśniętą szczęką i wzrokiem utkwionym w brudnej podłodze, zastanawiał się nad swoimi możliwościami.
Po pewnym czasie zwątpiłam w to, że jeszcze w ogóle się odezwie i westchnęłam przeciągle poirytowana jego zachowaniem.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...