✯38✯

179 11 0
                                    

Podczas gdy ten prowadził skupiony na drodze, ja siedziałam cicho skulona na fotelu i pochłonięta własnymi rozmyślaniami, gapiłam się pusto w szybę. Było mi głupio, że przez moją niezdarność, chłopakowi stała się krzywda. W zasadzie to nie rozumiałam dlaczego to zrobił.

Dlaczego mnie osłonił?

- Wszystko dobrze?- usłyszałam jego zatroskany głos. Zdezorientowana podniosłam na niego mój pytający wzrok.- Jesteś jakaś cicha. Dobrze się czujesz? Może coś cię boli?- zapytał, naprawdę przejęty i odwrócił spojrzenie od ulicy przelatując nim po całej mojej osobie kończąc na moich oczach.

- Nie, nic mnie nie boli.- zapewniłam prawie szeptem.- Po prostu myślę...

- Nie musisz przejmować rodzicami i ich wrogami. Jeśli tylko ktoś przybędzie, my stawimy...- zaczął łagodnie lecz nadal pewnie.

- Nie o to chodzi.- mruknęłam, niegrzecznie mu przerywając.

- W takim razie, o co?- zaciekawił się i ponownie na mnie popatrzył.

- Zastanawiam się nad czymś.

- Nad czym? Może ci pomogę.- zaproponował. Uśmiechnęłam się pode nosem i pokręciłam rozbawiona głową. Zachowywał się tak niewinnie i normalnie. Jakby zdarzenie z przed kilkunastu minut nie miało miejsca, a ten nie ucierpiał na tym w żaden sposób.

- Wcześniej, w lesie. Osłoniłeś mnie własnym ciałem. Dlaczego?- w momencie wypowiedzenia moich słów zobaczyłam jak ciało chłopaka się napina, a twarz przybiera poważny wyraz twarzy.

- Nie chciałem byś ucierpiała.- przyznał.

- Czemu? Przecież nic, by się nie stało. Miałabym może kilka siniaków.- wzruszyłam ramionami.

- Taki odruch. Bronie osoby, na których mi zależy. Nawet jeśli mam bronić je własnym ciałem.- rzucił. Popatrzyłam na niego z szeroko otworzonymi oczami i nie mogłam dowierzyć temu co właśnie powiedział.

- Więc... tobie na mnie...- zacięłam się i popatrzyłam niepewnie na bruneta.

- Zależy.- dokończył za mnie.

- Bo jesteśmy przyjaciółmi, tak?- zapytałam cicho. Brązowooki przybrał nieodganiany dla mnie wyraz twarzy. Coś jakby zawód, ból?

- Tak.- odpowiedział po chwili i zatrzymał na podjeździe McCall'ów. Spuściłam głowę i wyprostowałam, wcześniej podwinięte pod brodę, nogi.

Wyszłam z auta, a zaraz po mnie Stiles. Spotkaliśmy się z przodu, obok maski jeep'a, i popatrzyliśmy na siebie, ja z wdzięcznością, a chłopak chyba wymusił uśmiech na siłę, o czym świadczył brak jego zadowolenia i radości, którą emanował kilka godzin temu.

-Dziękuje. Jesteś w takim razie najlepszym przyjacielem pod słońcem.- uśmiechnęłam się szczerze i podeszłam do drzwi domu. Chłopak podszedł do nich razem ze mną i stanął na przeciwko, patrząc prosto w moje szare oczy.- Jednym z nielicznych.- dodałam.

- A ty moją przyjaciółką. I właśnie dlatego będę cię bronił. Nawet jeśli własnym ciałem.- rzucił i uśmiechnął życzliwie. Przytuliłam się do niego. Nie wiem dlaczego. Po prostu poczułam taką potrzebę. Zaskoczony spiął się nieco, ale oddał uścisk i przycisnął mocniej do siebie.

Nagle usłyszeliśmy otwieranie drzwi, w których stanął, wyraźnie zły Scott. Momentalnie odskoczyliśmy od siebie i oboje spojrzeliśmy w jego stronę nieco zdezorientowani. Ten spojrzał na nas, zatrzymując swój wzrok na mnie i marszcząc brwi.

- Gdzie ty byłaś?!- krzyknął oburzony.- Martwiłem się w cholerę! Ty nie wiesz, że masz zakaz wychodzenia z domu do końca miesiąca?! Przecież gdyby ktoś tu przyszedł i zobaczył, że cię nie ma...- patrzył na mnie ze zdenerwowanym wyrazem twarzy. Nawet nie zwrócił uwagi na Stiles'a, który patrzył na wszystko z boku.

Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz