Podczas gdy ten prowadził skupiony na drodze, ja siedziałam cicho skulona na fotelu i pochłonięta własnymi rozmyślaniami, gapiłam się pusto w szybę. Było mi głupio, że przez moją niezdarność, chłopakowi stała się krzywda. W zasadzie to nie rozumiałam dlaczego to zrobił.
Dlaczego mnie osłonił?
- Wszystko dobrze?- usłyszałam jego zatroskany głos. Zdezorientowana podniosłam na niego mój pytający wzrok.- Jesteś jakaś cicha. Dobrze się czujesz? Może coś cię boli?- zapytał, naprawdę przejęty i odwrócił spojrzenie od ulicy przelatując nim po całej mojej osobie kończąc na moich oczach.
- Nie, nic mnie nie boli.- zapewniłam prawie szeptem.- Po prostu myślę...
- Nie musisz przejmować rodzicami i ich wrogami. Jeśli tylko ktoś przybędzie, my stawimy...- zaczął łagodnie lecz nadal pewnie.
- Nie o to chodzi.- mruknęłam, niegrzecznie mu przerywając.
- W takim razie, o co?- zaciekawił się i ponownie na mnie popatrzył.
- Zastanawiam się nad czymś.
- Nad czym? Może ci pomogę.- zaproponował. Uśmiechnęłam się pode nosem i pokręciłam rozbawiona głową. Zachowywał się tak niewinnie i normalnie. Jakby zdarzenie z przed kilkunastu minut nie miało miejsca, a ten nie ucierpiał na tym w żaden sposób.
- Wcześniej, w lesie. Osłoniłeś mnie własnym ciałem. Dlaczego?- w momencie wypowiedzenia moich słów zobaczyłam jak ciało chłopaka się napina, a twarz przybiera poważny wyraz twarzy.
- Nie chciałem byś ucierpiała.- przyznał.
- Czemu? Przecież nic, by się nie stało. Miałabym może kilka siniaków.- wzruszyłam ramionami.
- Taki odruch. Bronie osoby, na których mi zależy. Nawet jeśli mam bronić je własnym ciałem.- rzucił. Popatrzyłam na niego z szeroko otworzonymi oczami i nie mogłam dowierzyć temu co właśnie powiedział.
- Więc... tobie na mnie...- zacięłam się i popatrzyłam niepewnie na bruneta.
- Zależy.- dokończył za mnie.
- Bo jesteśmy przyjaciółmi, tak?- zapytałam cicho. Brązowooki przybrał nieodganiany dla mnie wyraz twarzy. Coś jakby zawód, ból?
- Tak.- odpowiedział po chwili i zatrzymał na podjeździe McCall'ów. Spuściłam głowę i wyprostowałam, wcześniej podwinięte pod brodę, nogi.
Wyszłam z auta, a zaraz po mnie Stiles. Spotkaliśmy się z przodu, obok maski jeep'a, i popatrzyliśmy na siebie, ja z wdzięcznością, a chłopak chyba wymusił uśmiech na siłę, o czym świadczył brak jego zadowolenia i radości, którą emanował kilka godzin temu.
-Dziękuje. Jesteś w takim razie najlepszym przyjacielem pod słońcem.- uśmiechnęłam się szczerze i podeszłam do drzwi domu. Chłopak podszedł do nich razem ze mną i stanął na przeciwko, patrząc prosto w moje szare oczy.- Jednym z nielicznych.- dodałam.
- A ty moją przyjaciółką. I właśnie dlatego będę cię bronił. Nawet jeśli własnym ciałem.- rzucił i uśmiechnął życzliwie. Przytuliłam się do niego. Nie wiem dlaczego. Po prostu poczułam taką potrzebę. Zaskoczony spiął się nieco, ale oddał uścisk i przycisnął mocniej do siebie.
Nagle usłyszeliśmy otwieranie drzwi, w których stanął, wyraźnie zły Scott. Momentalnie odskoczyliśmy od siebie i oboje spojrzeliśmy w jego stronę nieco zdezorientowani. Ten spojrzał na nas, zatrzymując swój wzrok na mnie i marszcząc brwi.
- Gdzie ty byłaś?!- krzyknął oburzony.- Martwiłem się w cholerę! Ty nie wiesz, że masz zakaz wychodzenia z domu do końca miesiąca?! Przecież gdyby ktoś tu przyszedł i zobaczył, że cię nie ma...- patrzył na mnie ze zdenerwowanym wyrazem twarzy. Nawet nie zwrócił uwagi na Stiles'a, który patrzył na wszystko z boku.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...