✯41✯

167 11 1
                                    

Ocknęłam się nadal mając czarny worek na głowie, w którym nie widziałam nic z wyjątkiem bardzo jasnego światła, próbującego przedostać się do środka, przez niewielkie szpary między nitkami. Przymrużyłam oczy i wydałam z siebie cichy jęk bólu, towarzyszącego mi od dłuższego czasu.

Ciszę jaka panowała w okół, przerwał dźwięk otwieranych drzwi i odgłosy zbliżających się osób. Gdy stukot butów o posadkę ucichł, jasny promień światła przysłonił cień jakiejś sylwetki. Zdezorientowana, zmarszczyłam brwi nie do końca wiedząc co się dzieje. Chwilę potem poczułam, jednak szarpnięcie, a materiał z mojej głowy został zdjęty. Popatrzyłam uważnie na osobę stojącą centralnie przede mną, którą okazała się muskularnym dwumetrowym mężczyzną, nic sobie nie robiącego z mojego bólu. Jednak, gdy ten odsunął się ode mnie i wyszedł z pomieszczenia jakby nigdy nic, okazał się, że nie był tam sam.

Otóż za nim siedziało sobie wygodnie, dwóch czarnowłosych mężczyzn, popijając whisky i przypatrując mi się z uwagą. Obaj byli przeciętnie umięśnieni i mieli ten sam kolor, w podobny sposób ułożonych włosów i ciemne jak noc, przenikliwe spojrzenia.

Mimo, że siedzieli patrząc na mnie z poważnymi minami, u jednego z nich, udało mi się dostrzec cień uśmiechu i fascynacji, zaistniałą sytuacją.

Wyglądał mi na starszego i dojrzalszego w tych sprawach. Drugi zaś siedział niewzruszony na swoim miejscu i popijał trunek jakby nigdy nic.

Przyglądałam im się jeszcze chwilę i skanowałam każdy milimetr twarzy i ubioru, by zapamiętać jak najwięcej szczegółów.

- Sprytnie to wymyśliłaś.- zaczął starszy wybudzając mnie przy tym z transu.- Nie mieliśmy pewności, w której części lasu się znajdujesz. Z jednej czekali na naszych ludzi, wilkołaki.  A po drugiej ich cel.

- Kim jesteście?- wybełkotałam. Lek chyba jeszcze działał, bo ledwo byłam w stanie mówić, a co dopiero wyrywać lub stawiać opór.

- A no tak gdzie nasze maniery.- uśmiechnął się starszy.- Ja nazywam się Hunter, a to jest Elliot.- wskazał na swojego towarzysza.

- Czego chcecie?- burknęłam.- Zabić mnie?

- Też.- powiedział ten sam, starszy.- Ale najpierw chcemy informacji.

- Informacji?- zdziwiłam się i zmarszczyła brwi patrząc na nich pytająco.- Jakich wy chcecie do cholery informacji?- mruknęłam.

- Gdzie znajdują się teraz Evelyn i Clark Evins?- zapytał. Spojrzałam na nich jeszcze bardziej zdziwiona niż wcześniej

- Najpierw powiedźcie, gdzie Stiles.- zarządziłam.

- Spokojnie. Wróci do domu bezpieczny. Oczywiście pod warunkiem, że będziesz współpracować.- rzucił i odszedł na moment, by dolać sobie whisky stojącej na stoliku niedaleko. Dopiero wtedy rozejrzałam się po pomieszczeniu i zorientowałam gdzie znajduję.

Pokój nie był mały, ale i też nie luksusowy. Cztery szare ściany w okół, bez okien.  Do środka można było się dostać tylko za pomocą dużych metalowych stalowych drzwi zamykanych od zewnątrz. Na przeciwko mnie były dwa krzesła na których spoczywali moi rozmówcy, a obok nich mały stoliczek z różnymi trunkami. Ja za to siedziałam przywiązana do krzesła, paroma bardzo grubymi sznurami.

Zerknęłam przez ramię do tyłu i zetknęłam się z trzema postaciami stojącymi centralnie za mną. Byli to chyba jacyś ochroniarze, lub coś w tym rodzaju, bo mieli przy sobie broń i paralizatory. Prychnęłam pod nosem, świadoma tego, że cała ich broń miała być w obronie przede mną, czego w ogóle nie rozumiałam. No bo co? Jedna nastolatka przeciwko trzem dorosłym facetom? Aż tak wysoko mnie cenili?

Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz