- Ochyda. Obrzydlistwo.- powtarzał w kółko.
- Zamknij się Chuck.- skarciła go dziewczynka.- Mama nie skończyła.
- Ale to obrzydliwe.- bronił się chłopiec.
- A ja uważam, że romantyczne.- westchnęłam przeciągle blondyneczka, robiąc rozmarzone oczy.- Chciałabym, aby ktoś mnie tak pokochał jak wy się kochacie.- powiedziała i zrobiła obrażoną minkę, co w jej wykonaniu było wręcz przeurocze.
- Kto, by chciał kochać takie coś?- zapytał siedmiolatek.
- A jaka dziewczynka, chciałaby takiego wrednego chłopaka jak ty.- odpowiedziała mu z przekąsem.
- Głupia jesteś Mia.- burknął w jej stronę i szturchnął ją w ramie.
- Sam jesteś głupi.- oddała mu siostra. I wtedy właśnie zaczęła się wojna między nimi, której nie byłby w stanie opanować żaden człowiek.
- Ey, ey, dzieciaki, spokojnie.- no prawie żaden. Była tylko jednak osoba, która była wstanie opanować tą dwójkę łobuzów i nie doprowadzić przy tym do końca świata.- Tylko bez bicia.- powiedział poważnie, lecz widać było jak stara się ukryć rozbawienie.
- Ale to ona zaczęła.- powiedział niewinnym głosem chłopiec.
- Nie prawda, bo on.- zaprzeczyła dziewczynka. Westchnęłam przeciągle i popatrzyłam na nich z politowaniem.
- Dzieci jak się zaraz nie uspokoicie, to nie skończę opowiadać.- powiedziałam srogo.- Możecie to dla mnie zrobić?- zapytałam z nadzieją.
- Tak mamo.- powiedziały w tym samym czasie i ponownie usiadły na swoje miejsca. Po tym jak nastała cisza, ponownie zaczerpnęłam większy oddech i zaczęłam opowiadać dalej.
- A więc po tym jak dostałam postrzelona, przyjechała policja i pogotowie, na które zadzwonił wujek Scott. Pojechałam do szpitala, gdzie wyjeli nabój i zaszyli ranę...- mówiłam do puki nie przerwał mi mój syn.
- A co stało się z tym złym panem?- zapytał.
- Hunter Bleck, bo tak się nazywał, został znaleziony kilka dni później i aresztowany. Dostał dożywocie i trafił do więzienia, gdzie popełnił samobójstwo.- wyręczył mnie mój mąż.
- A rodzice mamy?- dodała blondynka.
- Wasi dziadkowie nadal się ukrywają. Wciąż obawiają się złych ludzi, którzy na nich polują.- rzuciłam.
Po moich słowach momentalnie wbiegła rudowłosa i uśmiechnięta kobieta z paroma torbami wypełnionymi zakupami.
- Już jestem.- ogłosiła i odłożyła pakunki na ziemie.
- Ciocia!- wrzasnęły jednocześnie i zerwały się z miejsc, by podbiec do niej i rzucić na szyje. Ta od razu odwzajemniła przytulasa. Dzieci zaśmiały się w niebogłosy, kiedy tylko je podniosła i obróciła się z nimi, w okół własnej osi.
- Cześć dzieciaki.- powiedziała szeroko się uśmiechając.- Co porabiacie?
- Mama i tata opowiadają nam jak się poznali.- pochwaliła się dziewczynka.
- Oho, to ciekawa historia.- mruknęła kobieta i usiadła z dziećmi na ich miejscu.
- Właściwie to właśnie skończyliśmy.- przyznał mężczyzna obejmujący mnie ramieniem.- Lydia?- zwrócił się do niej.- Zostaniesz z nimi?- zapytał prosząco. Rudowłosa przytaknęła, więc wstał i podał mi rękę.- Kochanie, idziemy?- zapytał i pomógł mi wstać.
Skorzystałam z jego pomocy i podparłam się, by było mi łatwiej. Gdy już wstałam oboje skierowaliśmy się do kuchni zgarniając po drodze zakupy, zostawione przez kobietę na ziemi.
CZYTASZ
Zanim Poznałam Ryzyko\\TEEN WOLF
Teen Fiction„- Co się dzieje?!- krzyknęłam roztrzęsionym głosem. Z oczu zaczęły wylewać się słone łzy.- Czemu jestem przywiązana do krzesła?!- szarpałam się. Ci spojrzeli po sobie zdumieni moim zachowaniem i usiedli na przeciwko mnie. - Sam...- zaczął Scott gł...