R38

102 14 6
                                    


Siedząc na ziemi, patrzyłam na bijących się mężczyzn. Kilka krotnie Kun dostał w twarz, ale sądząc po obitej twarzy tamtego, mogę stwierdzić, że biję się z resztkami sił. Narzeczony wpadł w pewnego rodzaju szał. Chwycił się za rurę i napiął wszystkie mięśnie, aby zrobić flagę. Będąc w takiej pozycji, kopnął przeciwnika w klatkę. Mężczyzna z ogromną siłą uderzył plecami o drzwi, które znajdowały się za nim. Spojrzał na Kuna, który stał tam strasznie pobudzony tą walką. Drzwi automatycznie otworzyły się i tamten wypadł z pojazdu. Kun podziękował kiwnięciem głowy  kierowcy, który siedział wcale nie tak daleko od ich miejsca boju. Podszedł do mnie i pomógł mi wstać z ziemi.

- Nic tobie nie jest?

- Nie odzywaj się do mnie - rzuciłam.

Podeszłam do miejsca, gdzie bili się przed chwilą i oparłam się o żółtą rurę. Tą samą czynność powtórzył Kun, tylko jedną ręką objął mnie w pasie. Zasłonił mnie swoim ciałem, tak jakby jakakolwiek osoba siedząca w tym autobusie, miała chęć zrobić mi krzywdę. Właśnie to u niego polubiłam przez ostatnie miesiące. Chęć chronienia mnie. Swoją wolną dłoń położyłam na jego, bawiąc się drobną, serbrną bransoletką. Słyszałam jak prychnął z rozbawiena. Zatrzymaliśmy się w końcu na pierwszym przystanku. Kun pierwsze co zrobił to zadzwonił do jednego z swoich ludzi, aby przyjechali po nas. Nie wiedząc gdzie jesteśmy był zmuszony zapytać się rowerzystę, który z miłą chęcią udzielił odpowiedzi.
Ja natomiast patrzyłam na ludzi, którzy korzystali z zamarzniętego jeziora, jeżdżąc na łyżwach. Spojrzałam w stronę Kuna.

- Kun! - zawołałam młodego mężczyznę.

Zakończyli rozmawiać i szybko podszedł do mnie. Spojrzałam w jego czekoladowe oczy z uśmiechem na twarzy.

- Co jest?- zapytał zmartwiony.

- Kiedy zabierzesz mnie w takie miejsce?

Pokazałam dłonią na zbiornik, gdzie była spora grupa ludzi, którzy są bardzo radośni. Bardzo bym chciała też móc się bawić, tak jak oni to robią w tej chwili.

- Zabiorę ciebie gdzie będziesz tylko chciała, ale najpierw muszę uporządkować pewne sprawy.

- A kiedy to uregulujesz?

- Postaram się jak najszybciej.

Czekaliśmy jeszcze kilkanaście minut, siedząc na przystanku dla autobusów. Kun mówił o czymś, ale ja przez chwilę się wyłączyłam. Myślałam kim był tamten mężczyzna, który najwidoczniej zna dobrze mojego Kuna.

- Choćmy.

Spojrzałam zdezorientowana na Kuna, który z lekkim uśmiechem na twarzy, starał się podnieść moją osobę do pozycji stojącej. Teraz zwróciłem uwagę, że Ten podjechał na przystanek, aby nas zabrać z tego miejsca. Podczas wracania do domu, zaczęli mówić, że  ON wrócił i wziął mnie na swój celownik. Jak nigdy zaczęłam się obawiać o swoje życie. Teraz jestem w ciąży i nie chcę, żeby dziecko cierpiało przez przeszłość swojego ojca.

- Jak się czujesz?

Spojrzałam zdezorientowana na narzeczonego, który wyrwał mnie z myśli. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, więc po prostu uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił go, lecz nadal czekał na moją odpowiedź, nad którą zastanawiałam się.

- Myślę, że jest dobrze. Aczkolwiek jest mi zimno.

- Jedziemy już do domu - powiedział Kun, całując w obie zimne dłonie.

Po upływie tych kilku minut, zajechaliśmy na posesję. Obserwowałam jego zachowanie, które błyskawicznie się zmieniło. Było widać po nim złość.

𝐈𝐧𝐬𝐚𝐧𝐢𝐭𝐲 ||°•𝐐𝐢𝐚𝐧 𝐊𝐮𝐧•°||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz