R39

106 14 7
                                    

Słysząc charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi, spojrzałam w ich stronę. Z nadzieją wyczekiwałam, aż Kun w końcu przyjdzie cały i tylko cały. Wstałam z knapy, wyczekując na najstarszego. Kolejny raz był to tylko typ pracujący dla Kuna. Xiaojun podszedł do mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu. Pomimo jak potraktował Juna, ten nadal czeka ze mną na tego typa. Tym razem czułam dziwne uczucie, kiedy drzwi otworzyły się poraz kolejny w przeciągu trzech godzin. Przed wejściem do salonu stał pół żywy Kun. Nie był w stanie samodzielnie ustać własnych nogach, dlatego jedną ręką opierał się o futrynę.

- Kun!!

Podbiegłam jako pierwsza do mężczyzny, który zaczął kasłać krwią. Dłonią wytarł spływającą krew z kącika ust. Widząc mnie przed sobą, spojrzał zmęczony, ale miał jeszcze tyle sił, aby uśmiechnąć się do mnie.

- Skopałem im wszystkim dupska - powiedział i upadł na podłogę, ciężko oddychając.

- Wezwijcie pogotowie! - krzyknęłam, klękając na oba kolana, przy leżącym na ziemi.

Chłopaki podeszli do nas i wzięli swojego szefa za ręce i nogi, zanosząc na kanapę. Usiadłam na ziemi tuż obok niego, trzymając za zdartą dłoń. Nigdy nie widziałam jego w tak okropnym stanie. Podszedł do nas wysoki mężczyzna, który kazał przesunąć się bok, więc grzecznie wykonałam jego prośbę. Kun spojrzał na mnie, jego twarz wyrażała jedynie wielkie zmęczenie.

- Zabierzcie ją stąd. Nie może się denerwować - rozkazał.

- Jeśli myślisz, że o tak po prostu sobie pójdę stąd, to się grubo mylisz - powiedziałam zła. Robiąc krok w jego stronę.

- Nie możesz denerwować się kobieto - teraz on powiedział zły. Podniósł głowę, aby spojrzeć na mnie.

- Ja się wcale nie denerwuję. Jestem tylko troszeczkę zmartiona.

- Dejun, zabierz ją stąd. Youngheo, rób co masz robić - rozkazał, zamykając oczy ze zmęczenia.

- Dobrze - obaj powiedzieli równocześnie.

Xiaojun prowadził mnie na piętro. Przynajmniej wiem jak się nazywa ten mężczyzna, który tak dyskutował z Jennifer. Zauważyłam, że za nami szli Hendery, Yangyang oraz Lucas. Wszyscy usiedliśmy na łóżku, po czym zapadła cisza. Lucas wstał i wziął pilot.

- Obejrzymy film? Johnnyemu znając życie zajmie to dużo czasu zanim, zmyje krew, oczyszczy rany i zszyje te głębsze po nożu - wyjaśnił.

- To jest Kun. Wyjdzie z tego cały - mówił Yangyang, przytulając do siebie i głaszcząc po ramieniu.

Nie mogąc tak po prostu tutaj siedzieć, wstałam z wygodnego materacu. Wyszłam pokoju, zostawiając ich samych w środku. Kiedy weszłam do salonu, Kun siedział oparty plecami o oparcie. Będąc za nim, delikatnie pazurami przejechałam po jego karku. Zareagował na to prychnięciem i wystawił do mnie swoją dłoń. 

- Strasznie uparta jesteś, wiesz o tym skarbie?

- Wiem doskonale. Nie jestem w stanie zrobić cokolwiek, wiedząc w jakim stanie jesteś.

Winwin przyszedł z lodem, więc wzięłam od niego i podeszłam do twarzy Kuna. Przyłożyłam zimny okład na miejscu, gdzie zaczynał wychodzić siniak. Nie chcę, aby miał sinaka na twarzy i to jeszcze w takim miejscu jakim jest oko. Minęło sporo czasu, zanim mogliśmy pójść do pokoju. Pomogłam Kunowi umyć się z kurzu i potu, uważając na świeże szwy. Po kąpieli oboje leżeliśmy na łóżku, przytuleni do siebie. Głaskałam wtulonego Kuna po głowie, przez ten czas oglądałam, to co było w telewizji i czytałam w telefonie, co dzieje się w świecie mody, gwiazd i takie podobne. Spojrzałam na niego, słysząc ciche chrapanie. Uśmiechnęłam się i wyłączyłam oba urzadzenia, sama idąc spać.

Wszyscy siedzieliśmy na kanapie i obserwowaliśmy, chodzącego w koło Kuna. Yangyang i Xiaojun byli przytuleni do mnie, więc miałam problem z jedzeniem chipsów, które jedli. Dlatego co jakiś czas Jun wkładał chrupka do ust. W pewnym momencie najstarszy zatrzymał się i spojrzał na nas przeszywającym spojrzeniem.

- Wiesz, że nie powinnaś jeść tego świństwa?

- Jestem w ciąży, a uwierz, nie chcesz zardzierać z taką kobietą. No i jem ich od pięciu minut - zaczęłam churpać chupka, który Jun włoży do moich ust.

- Nie karm ją tym świństwem.

- Karm mnie albo nie będziesz mógł przytulać się do mnie.

- Eee...

- Nawet się nie waż - groził mu palcem.

- Będziesz zmuszony przytulić się, do siedzącego obok ciebie Tena. Nie chcesz tego robić.

- Sorki, ale wolę przytulić się do piersi - powiedział, wkładając chipsa.

- Gońcie się - odpowiedział niezadowolony Ten.

- Nie denerwuj mnie nawet... Nie wierzę, że to mówię, ale TY razem z Yangyang i Henderym macie pilnować Samanthy. Została celem tego deblia, więc macie mieć ją na oku.

- Kun, kim on jest? - zapytałam zmartwiona.

- Moim bratem... Jest to długa historia.

- Chcę wiedzieć i mam prawo jako twoja przyszła żona.

- JEST TO DŁUGA HISTORIA.

Zamilkłam. Gniew w jego oczach był na tyle duży, aby sprawić u mnie strach. Opuściłam głowę, nie mogąc patrzeć w jego wściekłość. Podszedł do mnie, żeby kucnąć przede mną.

- Sami, nie chcę o nim mówić, ponieważ...

- Słucham.

- Byłem jego marionetką. Twój ojciec nic nie mówił o swoim długu u niego i moim przy pokazji. Myślałem, że pod jego rozkazami, będziemy tak jak kiedyś. Nie rozłączni bracia kontra cały świat. Będę starał się zmierzać do tego, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem.

- Kun, dlaczego żyjesz przeszłością? Powinieneś żyć tym co jest teraz. Po prostu pogódź się z bratem i zostaw tą przeszłość. Tak jak zmienianie mnie na siłę w Suyin.

- Nie... To... Nie tak... Ty po prostu jesteś moją...

- Byłam zbyt długo miła i tolerowałam twoje humory. Mam tego dość.

Wstałam z kanapy, chcąc wyjść. Kun chwycił mnie za nadgarstek i przyciagnął do siebie. Spojrzałam niepewnie w jego ciemne oczy, które wyrażały gniew. Zaczynałam powoli dostawać świra przez przebywanie w tym domu.
Próbowałam się wyrwać, a kiedy już mi się udało, on znowu złapał mnie. Tym razem oparł mnie o kanapę, wsuwając swoje kolano między moje nogi. Trzymał mnie za oba nadgarstki.

- Puść mnie draniu!

- Nie pozwoliłaś dokończyć. Jesteś w pewnym sensie moją ofiarą. Będę robił z tobą co tylko zechcę, ty jedynie co możesz zrobić to zgodzić się na to.

- Wiesz co tobie powiem? - zapytałam i czekałam na jego reakcję. Mężczyzna jedynie podniósł brew do góry. - Pierdol się.

Zostałam spoliczkowana przez niego. Wlepiłam swoje mordujące spojrzenie na Kuna, który były ubrany w codzienne ubrania, ale wraz wyglądał zjawiskowo.
Schował swoje dłonie do kieszeni spodni, patrząc na chłopaków.

- Xiaojun, Yangyang i Hendery, wiecie co macie robić?

- Tak, polować twojej żony - odezwał się Yangyang.

- Liczę na was - powiedział zachrypniętym głosem.

Zaczął się ubierać i wyszedł z domu. Zostaliśmy w siedmioosobowej grupie w salonie. Winwin spojrzał na mnie z zmartwionym spojrzeniem. Jedyne co zrobiłam to wstałam i poszłam do pokoju.

𝐈𝐧𝐬𝐚𝐧𝐢𝐭𝐲 ||°•𝐐𝐢𝐚𝐧 𝐊𝐮𝐧•°||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz