R4

191 16 0
                                    

Siedziałam i patrzyłam na sufit. Przeraża mnie to, że o szesnastej mam pójść do Wanga. Jennifer tak bardzo chciała ze mną porozmawiać do takiego stopnia, że mi towarzyszyła nie ważne co robiłam.

- Nie uważasz, że jest to szaleństwo? Pracujesz tutaj rok, a ona każe tobie zająć się typem, z którym my sami sobie nie radzimy... To nie ma prawa się udać. 

- Jennie, może jeśli...

Spojrzałam w bok. Prowadzili go jak jakiegoś  bandyte. Widząc, że przyglądałam się tej całej sytuacji, puścił do mnie oczko i uśmiechnął się cwaniacko. Jennifer spojrzała na mnie, nieco zaniepokojona. 

- Na pewno do niego nie pójdziesz. Pewnie planuje coś złego. 

- Muszę się nim zajmować tylko tydzień. 

- Tydzień zamieni się w miesiąc, a miesiąc w dwa, później w rok. Jeśli zobaczy jak dobrze sobie radzisz będziesz musiała się zająć nim na dłużej. 

- Mam pomysł, żeby użyć jego broń przeciwko jemu samego.

- Rób jak chcesz. Będę trzy pomieszczenia dalej. Ostatnio ochrona coś w chuja leci.

Starałam się swoją pacjentkę zaangażować w jakieś towarzystwo. Nie do końca mi się to udało. Dziewczynka chowała się.  Zaprowadziłam ją do jej pokoju. Wzięłam sobie notatnik oraz długopis. Weszła do sali trzysta dziesięć. 

- To o czym pani doktor chce ze mną porozmawiać? - zapytał z cwanym uśmiechem.

Nie odezwałam się. Zaczęłam coś rysować w nim, tak, żeby nie widział co robię. Koncikiem oka zauważyłam, jak jego uśmiech znikł, a pojawiło się zirytowanie to sytuacją.

- Będziemy tak siedzieć w ciszy?

Nic nie odpowiedziałam, tylko kontynuowałam rysowanie.

- Co ty tutaj robisz jeśli nie zajmujesz się mną? Ciekawszy jest ten jebany notatnik?!

Zaczynał się denerwować. Podniosłam głowę,  ale nie spojrzałam na niego tylko na sufit nad nim. Przypomniało mi się, że muszę zrobić zakupy, więc zaczęłam robić listę co kupić. 

- Kurwa! - krzyknął wściekły i uderzył obiema dłońmi o stół.

Nie przyjęłam się tym za bardzo. Gdy skończyłam swoją listę wstałam i kierowałam się do wyjścia. 

- Koniec wizyty - rzuciłam wychodząc i dajac ochroniarzom znać, aby to zabrali.

- Co do chuja?!

Był zaskoczony czymś takim. Mogłam już  wracać do domu, ale okazało się, że Andrew wrócił. Zaczęłam szukać go po budynku i dziada znalazłam przy sali sto osiemnaście.

- Andrew!

- Moja niunia - powiedział i rozłożył ręce.

Przytuliłam się mocno do mężczyzny. Objął mocno i zaczął głaskał mnie po głowie. Pochyliłam się do tyłu, żeby spojrzeć na niego.

- Tęskniłam.

- Niuniu, co jest z twoją lewą nogą? Ty kulejesz.

- Eee... Jakby to powiedzieć.

Podwinęłam nogawkę i zdjęłam buta. Pokazałam mu owiniętą nogę w bandaż, ktory był juz przesiąkniety krwią. 

- Co się stało?

- Hikari usłyszała, że wywaliłam się przez Wanga... - spojrzałam w bok, przy drzwiach stał właśnie on. W pokoju sto czternaście. Byłam przestraszona.

𝐈𝐧𝐬𝐚𝐧𝐢𝐭𝐲 ||°•𝐐𝐢𝐚𝐧 𝐊𝐮𝐧•°||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz