R7

162 19 2
                                    

Do naszej placówki zawitała wycieczka szkolna, przez co nie byłam zadowolona z tego faktu, bo pacjenci nie są zwierzakami w klatce. To ludzie, którzy sami nie są w stanie zmierzyć się z swoimi problemami. Trzeba im pomóc, nie oglądać. Dlatego nie wiem czemu pani Corman zgodziła się na to, aby dowiedziała młodzież po ostatnim ataku. Niby minęły sześć dni, ale to nie wyklucza, że inni pacjenci będą wzorować się na nim.

- Tutaj znajduje się część pokoi chorych.

- Dlaczego nie wszystkich? - zapytała dziewczyna w okularach. 

- Na przykład są osoby, które mają fobie społeczną. Inaczej można powiedzieć, że boją się ludzi i chcą odizolować od nich wszystkich. 

Nagle większość młodzieży spojrzało na dziewczynę, która była z styłu i ubrana w żółtą sukienkę. Przez spojrzenia rówieśników była jeszcze bardziej nieśmiała.

- Sophie, to coś o tobie - powiedział najwyższy chłopak.

- To musi stwierdzić lekarz psychiatra. Nie możemy sugerować się z testów, które są w internecie. Robią to osoby nie mające pojęcia o tym, a samo czytanie na stronach internetowych informacji na temat chorób, mogą być błędne. Dlatego najlepiej udać się  osobiście do lekarza i dać mu już zarobić, ale mieć pewność w stu procentach, że diagnoza jest prawdziwa - wyjaśniłam, uśmiechając się do towarzystwa.

Część się zaśmiała, druga część uśmiechnęła się albo patrzyli na mnie jak na debila. Kierowaliśmy się dalej, prowadziłam ich do miejsc gdzie będą bezpieczni oraz nie będę  się martwiła o pacjentów. Na dworze  usiedliśmy w cieniu i powiedziałam, co nieco o tym miejscu. Cześć mnie słucha, część  zajmowała się czymś innym. Starałam się być spokojna i opanowana, po części mi to wychodziło, bo moje myśli, krążyły wokół Kuna i tym co teraz się z nim dzieje.

- Stój mówię!

Wszyscy spojrzeliśmy w stronę wejścia do tego mini parku. Jakiś pacjent, chciał uciec z związanym kaftanem.

- Cool - powiedział ktoś z towarzystwa.

- To nasz niebezpieczny pacjent, którym się zajmuję.

Po powiedzeniu tego, od razu skupili na mnie swoją uwagę wypytując o niego.  Odpowiadałam na każde pytanie, w stylu żartobliwym inaczej nie chcą słuchać. O czternastej pojechali, co mnie bardzo cieszyło. Kierowałam się na stołówkę. Przestraszyłam się, gdy ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Na szczęście była to dyrektor. 

- Chcę cię uprzedzić.

- Przed czym? - zapytałam zainteresowana tym co powiedziała.

- A no tym, że Wang chce zrobić tobie krzywdę i uważaj na niego, a najlepiej omijaj go.

- Dobrze, będę - kiwnęłam głową i weszłam do pomieszczenia.

Zauważyłam go przy oknie. Wzięłam jedzenie na wynos, ale także pojawił się Andrew, który przekonał mnie, żebym zjadła z nim. Zgodziłam się nie chętnie, o czym bardzo dobrze wiedział. Jedząc powiedziałam mu o tym co dyrektora mi przed chwilą przekazała.

- Może ma rację. Kątem oka widzę jak przygląda się nam non stop - powiedział, a nasza trójka złapała kontakt wzrokowy.

- I jak z nim pracuje się?

- Zrezygnowałem tylko dlatego, że mi córka się rochorowała i nie mogę późno kończyć, no i nie chcę skończyć jak Jeff.

- W takim razie kto go przejął?

- Obstawiam, że padło na Rose ewentualnie na Mikeala.

- Aby mu bardziej pomogli niż ja.

- Każdy jest dobry, ale to od ciebie chciał uzyskać pomoc. Może mu się spodobałaś?

𝐈𝐧𝐬𝐚𝐧𝐢𝐭𝐲 ||°•𝐐𝐢𝐚𝐧 𝐊𝐮𝐧•°||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz