R0

405 26 3
                                    

Nieco przyspieszonym krokiem kierowałam się  do sali trzysta dziesięć. Na korytarzu nikogo nie było, więc tupot moich obcasów rozchodził po całym pustym i dużym korytarzu. Po drodze przeglądałam dokumenty. Zatrzymałam sie dopiero przy drzwiach i spojrzałam na swoją nogę.

- Szlak.

Z mojej nogi leciała krew. Są to nowe buty, więc nic dziwnego, że już sobie w nim obtarłam nogę.
Po pięciu minutach, ochrona wyprowadziła Jeffa z sali, przed której stałam. Przeraziłam się tym co mówił, tym bardziej jak zaczął się z nimi szarpać. Spojrzał się na mnie, jego oczy wyjawiały strach, ale odezwał się po krótkiej ciszy. 

- Nie wchodź tam! To wariat!

Opuściłam głowę i niepewnie weszłam do środka. Obok mnie rozbiło się coś szklanego o ścianę. Przestraszona, jękłam i zacisnęłam oczy.

- Orient. Było złapać - powiedział głos jakby wściekły.

Wzięłam wdech i już pewniejszym krokiem zajęłam miejsce przy stole. Czułam  jak mężczyzna obserwuje mój najmniejszy kawałek i ruch ręką przy wykładaniu kartek na stół. Pomimo to, dalej przeglądałam jego dokumenty do końca. Panowała cisza. Zaczął  się rozglądać po pomieszczeniu jakby pierwszy  raz tutaj przebywał.

- A oni nas tak non stop obserwują czy chodzą  na przerwy?

- Robią zmiany - odpowiedziałam niechętnie, patrząc na kartkę. 

- A jednak masz język w gębie. Myślałem, że  przyprowadzili mi niemowę - skomentował, uśmiechając się cwaniacko.

- Widzisz co robię, to po co mi przeszkadzasz?

Wzięłam szklankę i nalałam do niej wody. Coś dziś strasznie mnie suszył. Przekręciłam kilka kartkę do przodu, poniewaz coś mi nie pasowało. Po chwili kopnął w nogę od stołu. Spojrzałam na niego. Patrzył mi prosto w oczy z cwaniackim uśmiechem na twarzy, dalej kopiąc w stół.

- Zachowujesz się jak dziecko.

- Każdy ma w sobie zalążek dziecka. Patrząc na ciebie wnioskuję, że za bachora, rodzice  trzymali cię na krótkim łańcuchu. Czyli dla nich tylko liczyła się twoja nauka, nie twoje życie i to co kochasz.

Patrzyłam na niego zaskoczona. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, bo chłopak zgadnął moją przeszłość, gdy ja tylko siedziałam i czytałam. Moja fascynacja skończyła się, gdy kopnął poraz kolejny w nogę, a wtedy nieco kwadratowa szklanka przewróciła się prosto na papierty. Chyba taki efekt chciał uzyskać.

- Oszakałeś?!

- Jestem w psychiatryku, więc tak, oszalałem - powiedział z przerażającym uśmiechem i zaczął się śmiać. 

- Słuchaj - powiedziałam podchodząc do niego. - Ze mną nie będziesz się tak bawić jak z innymi - chwyciłam go za biały kaftan.

No właśnie, jego kaftan nie był przywiązany do ciała. Chłopak uśmiechnął się i za nim zdążyłam posunął się, on wtedy swoją rękę położył na moim  karku, ściskając go mocno.
Nasze twarze były blisko siebie, na lewym policzku czułam jego oddech, który sprawiał u mnie dreszcze. 

- Fajnie, że dali i taki apetyczny kawałek mięska. Na pewno go skosztuję.

- Puść... Wang, puść mnie - złapałam go za rękę.

- Sama tego chciałaś.

Puścił mnie, wtedy poleciałam do tyłu. Czułam ból w kostce, lecz nie chciałam panikować, zwłaszcza przy nim. Powoli wstałam z ziemi i poprawiłam swój strój. Sprzątnęłam dokumenty naciskając przycisk pod stołem. 

- To tyle?

- Tak, na dziś to koniec. Uzupełnione dokumenty dam lekarzowi Fortmanowi. To on się tobą zajmie - wyjaśniłam patrząc w jego oczy. 

- Czemu nie ty?

- Ja zajmuję się damską częścią... Poza tym nie chcę mieć takiego pacjenta jak ty, który  wszystkich doprowadza do szaleństwa - wyjaśniłam.

Czekałam na tych ochroniarzy. Wang siedział i patrzył na mnie, tak jakby chciał mnie zamordować. Pewnie jak każdego kto tutaj  pracuje i będzie w przyszłości pracować. Ochroniarze w końcu przyszli i zabrali go. Wang przed wyjściem patrzył na mnie jakbym go czymś zawiodła. 

Premiera 31.10.2020

𝐈𝐧𝐬𝐚𝐧𝐢𝐭𝐲 ||°•𝐐𝐢𝐚𝐧 𝐊𝐮𝐧•°||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz