R15

175 19 27
                                    


Patrzył na mnie w uwodzicielski sposób, przez co starałam się nieśmiała. Nie dałam rady dłużej patrzeć na niego i jego ciało. Czułam jak mój żołądek zaciska się od dziwnego uczucia.

- Czemu nie patrzysz na mnie?

- Weź się ubierz! - krzyknęłam, rzucając w niego małą poduszką.

- Ej... Zaraz sobie pomyślę, że czegoś mi brak. Coś z moim ciałem jest nie tak? - zapytał, wystawiając ręce na boki.

- Nie, skąd ta myśl? Ja... Po prostu mam obawy co do twojej osoby... Boję się Kun.

- Nie musisz się bać - powiedział.

Przybliżył się do mnie, trzymając parę centymetrów swoją głowę od mojej. Patrzył głęboko w moje jasne oczy. Słyszałam w uszach jak moje serce bije jak głupie. Widziałam jego piękne brązowe oczy, każdą rysę jego przystojnej twarzy. Widząc jak lekko uśmiecha się do mnie, poczułam stado motyli w moim brzuchu. Po chwili zmarszczyłam brwi, obudziłam się jakby z transu i zrozumiałam, że jest gotów pocałować mnie. Zamachnęłam się i uderzyłam go w twarz, zdezorientowany aż spadł z łóżka. Pochyliłam się nad nim, zobaczyć czy jest cały.

- Co do cholery?! - trzymał się za obolały policzek.

- Byłeś za blisko... Mieliśmy rozmawiać...

- Już to robimy. No chyba porozumiewamy się alfabetem morsa - wstał z ziemi i patrzył na mnie.

- Pod nami odbywa wesele Jennifer. Powiedz szybko co miałeś mi powiedzieć i idę - stanęłam przed nim, patrząc w jego czekoladowe oczy.

- A zapłata?

- Za co?

- Nie myśl, że powiem tobie i dam o tak pójść sobie - powiedział oburzony.

- Ile chcesz?

- Dla mnie pieniądze nie mają takiej wartości co ty.

Zaniemówiłam. Stałam z lekko uchylonymi ustami, chcąc coś powiedzieć, ale żadne słowo nie było wstanie przecisnąć przez moje gardło.

- Jesteś dla mnie ważniejsza od tego wszystkiego co mam.

Przytulił mnie, a ja czułam się jakbym miała zaraz zakochać sie w tym miłym i troskliwym Kunie jaki jest teraz. Poczułam jego usta na swojej szyi, składając motyle pocałunki. Nie wiem czemu, ale nawet nie protestowałam. 

- Kocham cię Samantho i będę to powtarzać aż do śmierci.

- Przestań - powiedziałam, kiedy przyssał się do mojej szyi.

- Jeśli będziesz stawiała opór, to jeszcze bardziej mnie zachęcasz do zrobienia tego - ponownie przyssał się do mojej szyi.

- Nie rób mi żadnej malinki! - krzyknęłam.

Przyciągnął mnie bliżej siebie, kończąc to co zaczął. Byłam na niego zła, że zrobił to w widocznym miejscu. Złączył nasze usta, powoli kładąc mnie na łóżko za mną. Kiedy pozbył się ze mnie sukienki to już było nie uniknione.

  ☆

Przekręciłam się na drugą stronę, kładąc rękę pod głową. Czując promienie na swojej twarzy, otworzyłam powoli oczy, czując ciepło na skórze. Spojrzałam za siebie, widząc śpiącego Kuna, uśmiechnęłam się niekontrolowanie. Przekręcił się w moją stronę, obejmując mnie swoją umięśnioną rękę. Patrzyłam na niego, kładąc dłoń na jego policzku, który uderzyłam wczoraj. Byłam teraz na siebie zła za to, że poszłam do łóżka z swoim pacjentem oraz osobą niezrównoważoną. Wzięłam kosmyk włosów, które młodemu mężczyźnie wchodziły w oczy. Otworzył oczy, gdy dotknęłam jego ucha.

𝐈𝐧𝐬𝐚𝐧𝐢𝐭𝐲 ||°•𝐐𝐢𝐚𝐧 𝐊𝐮𝐧•°||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz