R26

146 13 3
                                    

Wbiegłam do szpitalu, kierując się do sali, w której jest Samantha. Zatrzymałam sie przy drzwiach, patrząc na dziewczyna i siedzącą przy niej jakiegoś mężczyznę, w ciemnych brązowych włosach. Po minie Sami mogę wnioskować, że jest to osoba, której się boi.
Wzięłam taboret, który stał obok łóżka przy drzwiach i podchodząc po cichu do mężczyzny uderzyłam go w tył głowy. Natychmiast stracił przytomność, upadając najpierw na łóżko Sami, później na ziemię.

- Co ty robisz?

- Zabieram cię stąd. Zanim oni tutaj wparadują - powiedziałam szybko, pochodząc do niej.

Spojrzałam na leżącego, na ziemi mężczyznę, którym okazał się Qian Kun. Jeszcze bardziej przerażona wybiegłam z dziewczyną trzymając ją pod rękę. Starałam się ją pośpieszyć, aby czasem nie napotkać kogoś z jego ludzi. Nagle Samantha zatrzymała się i spojrzała przerażona.

- Co jest grane? - zapytała po chwili.

- Obiecuję, wyjaśnię wszystko, tylko jak będziemy w bardziej bezpiecznym miejscu. Dlatego klatka schodowa w szpitalu nie należy do tych miejsc - wyjaśniłam.

- Jeśli nie będę w sali, zaczął mnie szukać... Znajdą ciebie i skrzywdzą.

- Nie pierdol tyle, tylko czas nam ucieka- chwyciłam ją za dłoń i ciągnęłam do wyjścia.

Na wszelki wypadek wyszłyśmy tylnymi drzwiami. Biegiem dobiegłyśmy do mojego samochodu, który na szczęście za daleko nie stał. Z trzęsącymi dłońmi udało mi się jakoś włożyć kluczy do stacyjki. Odjechałam z tego miejsca z piskiem opon. Po upływie trzydziestu minut jazdy, łamiąc przy tym chyba wszystkie prawa jakie się da złamać, byłyśmy w końcu na miejscu.

- To dom awaryjny. Mąż lubi się ubezpieczyć na wszelki wypadek - wyjaśniłam.

Usiadłyśmy na kanapie i natychmiast zaczęłam jej opowiadać, na dowód nawet puściłam jej nagranie w domu Taeyonga. Była przerażona tym co słyszała i widziała. Zatrzymałam nagranie i przybliżyłam się do niej.

- Będzie najlepiej jeśli wprowadzisz się na jakiś czas z rodziną. Mogą oni mieć co do ciebie gorsze plany.

- Już sama nie wiem co mam zrobić - zakryła twarz dłońmi.

- Musimy myśleć trzeźwo. Nie wpadajmy w panikę, bo to nic nam nie da - starałam się ją uspokoić.

- Oni i tak mnie znajdą.

- Mam plan. Wchodzisz to?

- Jaką mam gwarancję, że to się uda? - spojrzała na mnie z łzami w oczach.

- Daje dziewięćdziesiąt procent.

- Pozostała dziesiątka, to co ma oznaczać?

- To procenty jakby coś nam stanie na drodze.

- Niech ci będzie - powiedziała zrezygnowana.

- Trzeba poinformować twoich rodziców.

Ocknąłem się, jedną ręką chwyciłem za skrawek białego materiału, który leżał na łóżku, drugą ręką pomogłem sobie, aby wstać z ziemi. Stojąc na dwóch nogach, dotknąłem dłonią tył głowy, na opuszkach miałem nic innego jak krew. Musiałem dość długo leżeć jeśli krew zgęstniała.

- Kun?

Spojrzał za siebie, widziałem zaniepokojonego  Xioajuna.

- Co jest młody?

- Co tobie stało się w głowę? - zapytał, podchodząc bliżej.

- Ktoś uderzył mnie w tył głowy tym - wyjaśniłam, pokazując na leżący obok taboret, ubrudzony najprawdopodobniej moją krwią.

𝐈𝐧𝐬𝐚𝐧𝐢𝐭𝐲 ||°•𝐐𝐢𝐚𝐧 𝐊𝐮𝐧•°||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz