R1

250 24 10
                                    

Podniosłam głowę, była już siódma dziesięć. Czyli mogę pospać tak z godzinkę jeszcze. Po ustawieniu budzika, ktoś zaczął do mnie dzwonić. Był to nie kto inny jak Andrew Fortman.

- Co jest?
- Zachorowałem i nie mogę przyjść do robot. Nabawiłem się zapalenia oskrzeli
- O Jezu, mam nadzieję, że byłeś...
- Tak niuniu, byłem u lekarza i dał mi leki. Mam pytanie, możesz zająć się z Yutą, Iris i Rozą?
- No dobrze
- Wystarczy, że trochę z nimi pogadasz. Potrzebują czasem nowego towarzysta do rozmów. Jak nie będą chcieli rozmawiać to się  nie martw. Tylko nie dotykaj Yuty, nie lubi bliskiego kontaku z obcymi ludźmi
- Dobrze
- Jak spałaś po wczorajszym?
- Nick, zaczął coś gadać, że odchodzi do innej placówki, Lydia gdzieś wyjeżdża z dziećmi i byłym mężem. Czuję, że wrócą do siebie pomimo tego co się stało
- Też to czuję, bo spotkałem go i zapytałem co słychać u niego. Wyjaśnił, że wycofał rozwód, ale nic jeszcze nie jest pewne i poszedł
- A to niespodzianka. A jak trzyma się mała?
- Tęskni za mamą, ale co mogę zrobić? Jest na tyle duża, żeby zrozumieć, że już nie zobaczy  mamy
- Może wpadnę do was w piątek?
- Wiesz co, wolę nie. Pomyśli, że już szukam  dla niej nowej matki. Tym bardziej, że mamy ze sobą bliski kontakt
- Dobrze, więc dyrektorze, zrobię tak jak każesz
- Już nie przeszkadzam, cześć
- Narazie

Wstałam z łóżka i zaczęłam się szykować do pracy. Gotowa wsiadłam do samochodu i pojechałam na miejsce pracy jakim jest psychiatryk. Po drodze spotkałam Jeffa. Nie wyglądał za dobrze, wyglądał jakby nie spał od kilku dni.

- Cześć Jeff... Wszystko w porządku?

- Nie...

- Co się dzieje? Wyglądasz jakbyś nie spał od kilku dni.

- Bo tak jest... Dajcie mi spokój. 

Zatrzymałam się i patrzyłam na niego marszczyć brwi. Jeff musi mieć problemy, bo nie sądzę, żeby z dnia na dzień zamienił się w miłego mężczyznę na takiego gbura. Porozmawiałam z swoimi pacjentami, później  poszłam na przerwę. Jeff rozmawiał z Adamem w naszym pokoju.

- On mi grozi za każdym razem. Ja chcę mu tylko pomóc. Nie jestem jego wrogiem.

- Oni wszyscy nas tak traktują jako wroga, nie bierz tego do siebie.

- Nie wiem jak mam mu pomóc... Znasz go, jak będzie chciał stąd uciec to ucieknie... Wtedy będzie po mnie.

- Dlatego nie podaje się adresu zamieszkania osobie niezrównoważonej. 

- Ale tak robię od lat i nic... Ja nadzwyczaj boję się jego.

- Pójdę z tobą. 

Poszłam zjeść gdzieś indziej. Widziałam jeden z naszych pacjentów zaatakował ochroniarza. Położyli go na ziemi, gdy zakuli mu ręce, zaczęli prowadzić do środka budynku. Patrzyłam na windy, które były za mną. Po kilku minutach pojawili się na moim piętrze. 

- Uspokój się - powiedział ochroniarz i gumową pałką uderzył go w udo.

Pacjent, upadł. Patrzyłam na nich z dużymi oczami. Pacjent spojrzał na mnie, jego wzrok nie należał do przyjemnych. Podnieśli go i zniknęli za ścianą. Spojrzałam przez okno, ambulans zabrał poszkodowanego ochroniarza.
Po zjedzeniu poszłam do pacjentów Andrew. Pierwsza była Iris. Miła piętnastolatka, z bujną wyobraźnią.

- I wtedy książę przychodzi do książki i zabiera  ją z zamku, w którym była źle traktowana przez macochę. Jednak okazało się, że on jest chory  i również znęcał się nad księżniczką, gdy ją stracił zrozumiał, że ją kocha.

𝐈𝐧𝐬𝐚𝐧𝐢𝐭𝐲 ||°•𝐐𝐢𝐚𝐧 𝐊𝐮𝐧•°||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz