R19

154 16 0
                                    

O godzinie osiemnastej przyjechałam do Taeyonga, po długiej rozmowie z Jennifer i jej rodziną. Kiedy weszłam do środka, widziałam zapalone światła w salonie, które świeciły tak mocno, że cały hol został oświetlony i wiszące na jego ścianach obrazy. Kierowałam się do dużego pomieszczenia, w którym siedział podenerwowany Lee. Spojrzał w moją stronę i natychmiast podszedł do mnie. 

- Samtntha, dzwoniłem do ciebie!

- Rozładował mi się telefon. Przepraszam za to - powiedziałam zmęczona.

- Wszystko w porządku? - zapytał, kładąc dłoń na moim krzyżu.

- Nie jest... Zobaczyłam i usłyszałam to co nie powinnam wiedzieć. Prawdopodobnie mam teraz jeszcze większe kłopoty niż dotychczas... Taeyong, w co ja się wpakowałam? - zapytałam przerażona.

Prowadził mnie do kanapy, abyśmy usiedli na niej. Na jego prośbę zaczęłam mu wszystko opowiadać od czego się to zaczęło. Czasami dziwnie reagował, ale to pewnie przez to, że chcąc nie chcąc został w wyciągnięty i to przeze mnie. Przytulił do siebie i starał się jakoś uspokoi mnie jak i również siebie. Nie wiedziałam, że jest tak empatyczny. Raczej wydawał mi się bardziej mężczyzną z dystansem do wszystkiego i wszystkich. Tworzy otoczkę wokół siebie, aby nikt nie zbliżył się do niego i nie poznał, żeby później go zranić. Jednak myliłam się co do niego.

Przeszliśmy do kuchni i tam zrobił na po herbacie owocowej. Jednak po głowie wciąż chodził mi Kun jak rozmawia z tymi ludźmi jakby nic złego nie robił. Dla niego było to coś bardzo normalnego. Jedno wiem najlepiej, przespałam się z kliminalistą. Nie będę mogła wybaczyć sobie tego po wsze czasy.

Taeyong postawił herbatę pod mój nos tym samym wyrywając mnie z tych chorych myśli. Podziękowałam mu uśmiechem i spojrzałam na gorący kubek.

- Widzę, że pomimo powiedzenia mi co zauważyłaś w CrasherBer to wciąż cię coś trapi. Co takiego?

- Uwierz, wiele rzeczy trapi ludzi, bo popełnili jeden błąd, który kroczy za tobą. Idealny efekt motyla.

- To jaki musiał być to błąd, że kroczy za tobą?

- Przyjęcie Kuna jako swojego pacjenta.

Była już dwunasta, a ja dopiero wracam jutro do roboty. Postanowiłam odwiedzić w końcu rodzinę. Będąc na podwórku domu rodzinnego, upewniłam się, czy czasem nikt mnie nie śledził, raczej nikt podejrzany nie jechał za mną. Chwila ulgi dla mnie.
Weszłam do środka domu od razu kierując się do salonu. Była moja mama z siostrą, której pomagała jeść zupę.

- Cześć dziewczynki - powiedziałam.

- Sami, wróciłaś.

- Tak, przyszłam zobaczyć jak się trzymacie.

- Jest dobrze, potrafi powoli ruszać palcami u dłoni i trzymać łyżkę. Jednakże lekarz zapewnił, że i tak będzie sporo czasu potrzebowała, żeby wróciła chociaż połowa sprawność fizyczna.

- Jej mięśnie można nazwać potocznie rozleciały się. Przez czynności będzie mogła wyrobić nowe... Ile jeszcze czeka ją operacji? - zapytałam, wybierając siostrze koncik ust, z którego spływały pozostałości zupy.

- Conajmiej dwie. Straciła osiemdziesiąt dziewięć procent mięśni... Jeszcze trochę i byś musiała...

- Wiem mamo... Nie kończ proszę - przytuliłam ją.

Mama odstawiła miskę i wyszła z salonu. Wzięłam ją i zaczęłam karmić młodszą siostrę. Widok jak z trudem uchyla swoje usta robiło mi się bardzo smutno, widząc cierpienie swojej siostrzyczki.
Słysząc kroki myślałam, że to mama, ale po zobaczeniu pielęgniarki, trochę mi ulżyło. Miałam teraz chwilę, żeby porozmawiać z mamą zanim ta pojedzie do pracy. Najpierw wolę się przewietrzyć, żeby uspokoić te wszystkie buzujące emocje.

𝐈𝐧𝐬𝐚𝐧𝐢𝐭𝐲 ||°•𝐐𝐢𝐚𝐧 𝐊𝐮𝐧•°||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz