Siedziałem na balkonie, przeglądając strony internetowe. Dzisiejszy dzień jest wyjątkowo ciepły, jak na pierwszy dzień marca. Czując powiew zimnego wiatru, włosy na moim ciele stały dęba. Mam wrażenie jakby to wszystko było tylko ciszą przed burzą. Spojrzałem na tych ludzi, którzy chodzili po mojej posesji albo stali i gawędzili o byle o czym. Nie wiedząc czemu, miałem wielką żądzę do zabicia jakiegokolwiek człowieka. Zacisnąłem swoje dłonie na barierce, starając się dusić w sobie to uczucie. Jednak to było silniejsze ode mnie.
- Nie wytrzymam - rzuciłem i odkręciłem się w stronę drzwi balkonowych.
- Czego nie wytrzymasz? - zapytała nieśmiało Samantha, stając zaraz za mną.
- Jest zimno, powinnaś się schować do domu. Tak ubrana na bank zachorujesz.
Poganiałem ją, żeby szybciej weszła do środka. Stanęła na środku pokoju, odkręciła się do mnie przodem. Wyglądała tak niewinnie w sukience, która przypomniała tą co noszą lalki. Taka dolla tylko podkreślała jej dziecięcą twarz. Podszedłem do niej całując w usta i powoli schodząc na szyję. W mojej głowie zaczęły krążyć myśli jak uprawiamy seks, gdzie jęczy pode mną, prosząc o więcej. Jednak po chwili chwytam ją za gardło i ściskam najmocniej jak potrafię. Potrząsnąłem głową, aby pozbyć się tych chorych myśli.
- Kun, wszystko w porządku?
- Tak. Nie martw o mnie - pocałowałem czule w usta.
- Od dwóch dni zachowujesz się jakoś dziwnie. Widząc to nie da się nie martwić.
Opuściłem głowę, patrząc na swoje buty. Chyba nie wytrzymam dłużej niż przypuszczałem. Poraz kolejny przykleiłem się do jej słodkich ust. Wziąłem na ręce, zanosząc ją do łóżka. Położyłem ją na nim, natychmiast całując szyję. Próbowała zdjąć ze mnie moją koszulę, trochę jej w tym pomogłem. Położyła dłonie na mojej klatce piersiowej i powoli zjeżdżała w dół, przy tym całując moje ciało. Wydałem dźwięk z swoich ust, czując przyjemne uczucie. Wszystko na raz czułem w tej jednej chwili, ale to pragnienie do zabijania była silniejsza. Gwałtownie chwyciłem ją za gardło, przyciskając do łóżka. Patrzyła na mnie przestraszona, uderzając pięścią w rękę, którą powoli ją dusiłem.
- Myślisz, że nie wiem co odpierdalasz za moimi plecami? Ty i Xiaojun jesteście siebie warci... Muszę tobie oznajmić, że ściany mają uszy - mówiłem wściekły do jej prawego ucha.
Puściłem ją i wstałem z łóżka, podnosząc koszulę z ziemi. Kątem oka zauważyłem jak wstaje i ledwo co podchodzi do mnie. Odkręciłem się przodem do narzeczonej. Położyła dłonie na mojej klatce piersiowej i patrzyła w moje oczy.
- Nie wiem o czym mówisz - zaczęłam mówić cichym głosikiem. - Znów coś tobie odbiło. Co bym miała niby robić za twoimi plecami, jeśli jestem z tobą w ciąży oraz mam wyjść za mąż. Nie sądzisz, że to mija się z celem? Nie chcę, aby w naszym małżeństwie każde z nas kopało pod drugim dołki. Zaprzestań myślenia o mnie jak o pontencjalnym wrogu, a pomyśl o mnie jak o swojej żonie i matce twojego dziecka.
Cały czas patrzyła w moje oczy. Człowiek kłamiąc nie potrafi patrzeć drugiemu człowiekowi w oczy. Może i ma rację z tym myśleniem. Zamknąłem oczy, aby choć trochę oczyścić swój umysł od tych chorych myśli. Samantha zaczynała dłońmi zjeżdżać w dół do mojego paska od spodni. Zaczynała go odpinać, zsunęła moje spodnie jak i bokserki. Nadal obserwowałem ją co robi, kiedy klęknęła przede mną, położyłem dłoń na jego głowie. Wzięła go do swoich ust, tym samym sprawiając u mnie dreszcze. Słyszałem dzwonienie mojego smartfona, a Sami grzecznie go podała i kontynuowała to co zaczęła.
- Halo - Jeden z twoich ludzi wszedł na mój teren, robiąc przy tym duży bulder - I tak wcześniej był u ciebie, to tak już bez różnicy. Jednak chcę cię poinformować, że żaden z moich ludzi nigdzie nie szedł - Czyżby?
- Szefie!!
Spojrzałem na drzwi, które szybko się otworzyły. Stał w nich Winwin i widząc to co robimy, stał zakłopotany. Odchrząknął i starał się patrzeć w moje oczy.
- Znaleźliśmy martwego Jaea w lesie.
- A ty sukinsynie zabiłeś mi człowieka - Nikogo nie zabiłem. Poluje na większą rybę - Ta większa ryba zaraz tobie wpierdoli
Rozłączyłem się i pocałowałem ją w czoło. Szybko ubrałem się i wyszedłem z Winwinem na dwór. Młodszy prowadził mnie na miejsce, gdzie zostało znalezione ciało.
- Patrząc w jakim stanie jest ciało, mogę wywnioskować, że leży tutaj trzy lub cztery dni. Skóra jest zapadnięta, ale było przykryte grubą warstwą śniegu - wyjaśnił Youngheo, oglądając ciało.
- Jak został zabity? - zapytałem, patrząc na Xiaojuna, który ślepo patrzył na nieboszczyka.
- Uduszony. Najpierw głową uderzony został czymś płaskim, później napastnik zaczął go dusić.
- Czyli to sprawka Moona? - zapytał Ten.
- Tak podejrzewam. Skurwiel który to zrobił, skończy w piachu - rzuciłem.
Spojrzałem jeszcze raz na wystraszonego Xiaojuna. Podszedłem do niego i patrzyłem na jego wyraz twarzy, który pokazywał strach. Stałem przynim, przyglądając się w ciszy. Xiaojun odważył się podnieść głowę do góry, żeby spojrzeć w moje oczy. Patrzyliśmy tak na siebie chwilkę, po czym młodszy zrobił pierwszy krok przerwając ciszę.
- Znajdziemy tego skurwiela i odegramy się na nim za to co zrobił. Będzie gnił w piekle - powiedział z nienawiścią, a jego twarz przybrała wściekłą formę.
- Tak trzymać - rzuciłem, odchodząc od nich. Będąc w odpowiedniej odległości, spojrzałem na nich. - Tym sposobem się zdradziłeś - powiedziałem pod nosem, wchodząc do domu.
Zadzwoniłem do Moona i przez godzinę kłóciliśmy się. Koniec końców postanowiłem go odwiedzić z swoimi ludźmi, aby skończyć cały ten cyrk jaki tworzy. Kazałem swoim ludziom naszykować się na jutrzejsze balety. Cały ten czas obserwowałem zachowanie Xiaojuna, co go doprowadziło w dyskomfort. Ukrywa coś, jestem tego pewien. Jeżeli będę musiał chodzić za nim cały Boży dzień to, to zrobię bez żadnego zastanowienia. Moją uwagę przykuło, kiedy do broni włożył pusty magazynek. Podszedłem do niego od tyłu, mocno chwytając za ramię, przyciągając do siebie. Nachyliłem się nad jego uchem, obserwując nasze otoczenie.
- Mam cię na oku mały chuju.
Popchnąłem go od siebie, czekając co teraz robi. Spojrzał na mnie wściekły, po czym rzucił się na mnie z pięściami. Każdy jego jeden ruch blokowałem. Chcąc skończyć tą dziecięcą zabawę, chwyciłem go za oba nadgarstki i kopnąłem go nogą w klatkę piersiową. Leżał na ziemi, trzymając się za nią. Wystawiłem ramiona w bok i po kolei patrząc na każdego.
- Ktoś jeszcze jest uważa, że jest w stanie mi dorównać? Ktoś jeszcze?!
Każdy wrócił do swojego, bez żadnego protestu. Spojrzałem na Xiaojuna, raczej na miejace, w którym powinien leżeć. Rzuciłem okiem na drzwi, które w tym momencie zamknęły się. Już chyba wiem kogo mam chęć zabić. Zcząłem iść za nim, chcąc dokończyć to co zacząłem.
Muszę wam teraz to napisać bo później nie będę miała czasu. Za tydzień nie wyczekujcie rozdziału, ponieważ moja siostra wychodzi za mąż i będziemy sprzątać, a do tego jeszcze dochodzi kurs jazdy. Widzimy się za 2 tygodnie w tej książkę jak i nowej ⬇️
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.