R16

185 17 4
                                    

Szykowaliśmy się do godziny jedenastej, ale to ja najdłużej wyszykowałam się do wyjścia. Młody mężczyzna siedział i cierpliwie czekał na mnie. Opuściliśmy pokój idąc do restauracji, która należała do hotelu, ale była po drugiej stronie budynku. Poszedł nam zamówić śniadanie, natomiast ja zajęłam jakieś miejsce przy pięknym obrazie, pokazujący dwójkę dzieci trzymających się za dłonie, chłopak trzymał parasol, aby oboje nie zmokli przez padający deszcz. Tak bardzo mi się spodobał, że nie mogłam odciągnąć swojego wzroku. Dopiero przez buczenie telefonu odciągnęłam wzrok. Wyjęłam go z beżowej torebki i przybliżyłam do ucha.

- Tak?
- Gdzie ty jesteś?! Pytałam obsługę hotelarską i powiedzieli, że żadna osoba o nazwisku Grand nie zameldowała się u nich. Czy ty kurwa spałaś w swoim samochodzie?
- Yyy... Jennie, to jest bardzo skomplikowane niż myślisz. Jak będę miała chwilę, wyjaśnię tobie wszystko.
- Mam taką nadzieję. Znikęłaś nagle z wesela i jak mam się nie martwić? Do tego nawet nie przyszłaś na poprawiny. Gdzie ty w ogóle jesteś? Czy ja słyszę muzykę?
- Jennie, muszę kończyć - powiedziałam szybko widząc idącego w moją stronę.
- Czemu tak cicho powiedziałaś? Sami, wszystko w porządku?
- Tak, cześć
- Sami...

Rozłączyłam się szybko i wyciszyłam telefon, chowając go do torebki. Usiadł przede kładąc paragon, na który patrzył przez całą drogę do naszego stolika. Przypomniałam sobie coś i wyjęłam telefon. Zrobiłam duże oczy.

- Co jest skarbie?

- Jennie do mnie dzwoniła dwadzieścia jeden razy - powiedziałam patrząc na ekran.

- To oddzwon.

- Daj mi chwilę.

Wstałam od stołu, kierując się do damskiej toalety, gdy byłam w środku, upewniłam się, że nie ma w niej nikogo. Zadzwoniłam do dziewczyny, ta natychmiast odebrała.

- Nigdy, prze nigdy nie rozłączaj się w ten sposób!
- Jestem z Kunem
- Słucham?!
- Kun przyszedł na twoje wesele. Zabrał mnie później do hotelu i mieliśmy porozmawiać
- Jak to mieliście? To co do cholery robiliście?
- Domyśl się co może kobieta z mężczyzną robić
- Pieprzyć się... To robiłaś?!
- Tak, teraz ma mi wszystko wyśmiewać. Będziemy mogli wszyscy...

- Wszystkie wolne?

- Tak.

Gdy dziewczyna nie zamknęła za sobą dokładnie drzwi, widziałam przez moment, wstającegood stołu Kuna. Nie wyglądał na zadowolonego. Musiałam kończyć tą rozmowę jak najszybciej.

- Później tobie opowiem wszystko.

Rozłączyłam się i wyszłam. Stał przy drzwiach i czekał już na mnie. Podał mi moją torebkę i położył dłoń na dolnej części pleców, prowadząc do stolika.

- Co chciała?

- Była zmartwiona, że nagle zniknęłam z imprezy bez żadnego pożegnania.

- Było jej powiedzieć, że jesteś ze mną, więc nic ci się nie stanie - powiedział to całując moją dłoń.

Usiadłam przy stole, a on zaraz na przeciwko mnie. Dyskretnie przyglądałam się kobietom, które patrzyły na Kuna z pragnieniem. W pewnym sensie czułam się jakoś wyróżniona, lepsza od tych pań. Spojrzałam w oczy Kuna. Wtedy kelner przyniósł nam dania.

- Więc od czego to wszystko się stało?

Wypuścił powietrze nosem, jakby to pytanie go zdenerwowało. Odłożył sztućce i oparł się o krzesło.

- Nie chcesz mi powiedzieć, że zrobiłeś mnie w przysłowiowego chuja?

- To nie tak - powiedział spokojnie.

𝐈𝐧𝐬𝐚𝐧𝐢𝐭𝐲 ||°•𝐐𝐢𝐚𝐧 𝐊𝐮𝐧•°||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz