92. Szekspir?

233 16 5
                                    

Z wczorajszej przejażdżki po mieście wróciliśmy do domu naprawdę późnym wieczorem. Rozmawialiśmy z Klausem bardzo długo przez co uspokoiłam go, dzięki czemu nie będzie spędzał wkurzony całych dni w swojej pracowni. Przemiana w wilkołaka i pobieganie po puszczy za miastem też mu pomogło. Zastanawiam się dlaczego to jest nazywane najlepszym uczuciem na świecie?

- Już nie śpisz? - usłyszałam jego zaspany głos kiedy przeglądałam instagrama.

- Jest szósta, mama niedługo powinna być- zablokowałam telefon, który położyłam obok swojej poduszki. Obróciłam się w jego stronę. -Powinieneś nosić takie dłuższe włosy, z twoimi loczkami wyglądasz uroczo.

- Uroczo?- zmarszczył brwi, a jego oczy pobłyszczały. -Wiesz, że mogę cię zabić jednym ruchem ręki?

-Nie boję się ciebie wielka zła hybrydo - zaśmiałam się.

- Powinnaś.

Mój telefon zawibrował, więc sięgnęłam po niego. Na ekranie wyświetliła mi się wiadomość od mamy, że za chwilę będą.

- Myślisz, że zachowam się źle jeśli je zignoruję i zostawię na pastwę służących, a zostanę tutaj z tobą? - patrzyłam w jego niebieskie oczy.

- Nie, ja też bym tak zrobił. Pewnie są zmęczone podróżą co daje nam spokój przez kilka godzin.

- Będziemy mieć spokój dopóki nie usłyszymy płaczu, albo pójdziemy sprawdzić co z Hope.

- Dlatego chcę jak najdłużej tu z tobą być. Wieczorem zabieram cię na randkę.

- Zwiedzimy pobliskie cmentarze? - złączyłam palce naszych dłoni.

- Myślałem o czymś takim jak restauracja, ale kolacja w plenerze też może być.

- Zróbmy coś normalnego jak kolacja w restauracji. Potem możemy się pobawić i przyprawić kilka osób o zawał.

- To brzmi idealnie - położył dłoń na moim policzku, który delikatnie pogładził.

**************
Nie mogliśmy dłużej odwlekać naszego opuszczenia pokoju, kiedy usłyszeliśmy jak Hope mówi do kwiatów, a konkretniej do bukietu białych frezji. Mogę być okropną morderczynią, która może zabić miliony ludzi bez zawahania, ale chciałam być jak najlepszą mamą jak najdłużej będę mogła.

Gdy kończyłam karmić lili usłyszałam to charakterystyczne skrzypienie paneli za mną, przez które kiedyś wiedziałam, że lepiej udawać, że śpię, a potem zapach tych perfumów, które zawsze jej kupowałam.

- Mogę? - zapytała

- Tak - odwróciłam się z dzieckiem w moich ramionach. -Zamknij drzwi.

Niebieskooka kobieta zamknęła drzwi i podeszła do nas.

- Nigdy nie spodziewałam się że to ty pierwsza będziesz miała dzieci - zaczęła.

- Ja też - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. To Elena zawsze chciała założyć rodzinę, ja za to nie miałam żadnych planów.

- Przepraszam, że wtedy tak się zachowałam, byłam w szoku. Może wydawać ci się że cię nienawidzę, ale nie mogę zostawić cię w czasie kiedy umierasz. Nigdy nie widziałam cię tak bladej i zmęczonej.

- Gdybym myślała, że mnie nienawidzisz nie byłoby cię tutaj - odpowiedziałam.

- Opowiedz mi co się stało przez te sześć lat - poprosiła

- Opowiem ci w skrócie. Na początku byłam z Damonem mimo tego że był dla mnie okropny i mieszał mi w głowie. Nie powiem ci więcej z tego okresu bo nie wiem i niezbyt pamiętam co wtedy się działo. Gdy zerwaliśmy, wyjechałam z Margaret do Nowego Orleanu.

- Wszystko tam się zaczęło? - spojrzała na śpiącą dziewczynkę.

- Tak. Już pierwszej nocy poznałam pierwotnych. Zabawne, obaj byli moimi mężami, znaczy jeden nadal jest. Kol pomógł mi się podnieść i ukształtował mnie. Po roku bycia razem pobraliśmy się, a po pięciu miesiącach kiedy wróciliśmy z podróży poślubnej, rozwiedliśmy się.

- Dlaczego? - podeszła bliżej mnie żeby zobaczyć Lu.

- Ciągnęło go do jednej wiedźmy, zarzeka się że mnie nie zdradził, ale nie wierzę mu.

- Mogłaś spakować walizki i wyjechać z nim jak najdalej od niej.

- Co by to dało gdyby na jej kiwnięcie palca wrócił? A więc po rozwodzie, wyjechałam z Hope na prośbę Klausa. Gdy po prawie dwóch latach wróciłyśmy, trafiło mnie. Na początku próbowałam wmówić sobie, że nic mnie z nim nie łączy, ale zakochałam się. On od pierwszego dnia nazywał mnie matką Hope, chociaż niezbyt mi się podobało, ale potem zdałam sobie sprawę z tego że jestem tak przywiązana do tego dziecka i uznawać ją za moją, Klaus troszczy się o mnie jak nikt inny, chociaż sam tego nie okazuje. Zjawiła się Dahlia, ich ciotka, tysiącletnia czarownica. Sprawiła, że byłam w ciąży. Było trochę skomplikowanie, ale daliśmy radę.

- I teraz jesteś żoną tysiącletniej hybrydy i masz dwójkę swoich biologicznych dzieci z dwoma braćmi.

- Tak jakoś wyszło - uśmiechnęłam się.

- Szkoda, że twoje szczęście nie potrwa długo, zasługujesz na nie.

- Ja nie mogę umrzeć.

- Bonnie odwróci zaklęcie, kazała mi cię przyprowadzić.

W tym momencie drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Elijah. Spojrzał najpierw na Mirandę, a potem na mnie.

- Mamo to Elijah, ojciec Deliliah, Elijah to moja mama.

- Miło panią poznać. Zajmę się nią - podszedł do mnie.

- Ok - podałam mu ostrożnie dziecko.

- Czy ona nie śpi?

- Ona lubi czuć kogoś przy sobie, jest wtedy spokojniejsza - wyjaśniłam.

- Najczęściej jest to Katherine - powiedział Elijah.

Odwróciliśmy się w stronę, z której dobiegł hałas. Za nami na podłodze z nikąd pojawiło się drewniane pudełko. Powoli podeszłam do niego. Ukucnęłam przed nim. Zanim je otworzyłam wyciągnęłam nad nim swoje dłonie i wypowiedziałam zaklęcie, które ma sprawdzić czy nie jest ono zaklęte. Wiem, że miałam nie używać czarów, ale to ważne. Gdy okazało się że jest czyste, złapałam za boki wieczka, które uniosłam. Na wierzchu leżała biała kartka zwinięta na pół, sięgnęłam po nią i otworzyłam.

- Choć to jest szaleństwo, lecz jest w nim metoda - przeczytałam zdanie napisane krwią.

- Szekspir? - mama zdziwiła się.

- Tak - odpowiedział jej Elijah.

Włożyłam dłonie w papierki, których było mnóstwo w tym pudełku. Gdy coś wyczułam, chwyciłam to i wyciągnęłam. Gdy zobaczyłam co to jest, serce zabiło mi szybciej, upuściłam to i bardzo szybko wstałam cofając się od tego.

- Czy to jest? - Elijah patrzył na pudełko jak na największe zagrożenie.

- Tak - patrzyłam w jego oczy, wiedząc co to oznacza.

The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz