1. Przepraszam, że rozdział jest krótki ale nie mogłam nic więcej napisać przez brak weny, a pisanie na siłę nie jest ok.
2. Za jakiekolwiek błędy przepraszam, ale jestem strasznie zmęczona
________________
- Musimy ruszać dalej - wstałam z ziemi.
- Racja- odpowiedział Klaus.
Ruszyliśmy do przodu. Skręciliśmy w prawo. Udało nam się. Nareszcie. Po tylu godzinach spędzonych tutaj zaczęłam trącić nadzieję, że stąd wyjdziemy. Zobaczyłam wiedźmy przy ołtarzu. Ruszyliśmy w tamtą stronę. Gdy tylko wiedźmy nas zauważyły, zaczęły rzucać zaklęcie przez które nie mogliśmy iść dalej. Przypominało ono bardzo silny wiatr. Klaus wyrwał pręt z płotu i trafił nim jedną z wiedźm. Druga wytworzyła barierę z ognia i złapała za nóż. Wzniosła go w górę trzymając go nad córką Niklausa. Wyciągnęłam z kieszeni kurtki mały sztylet i rzuciłam go w jej szyję. Wszytko zniknęło. Zaczęłam iść do przodu. Dziewczynka leża owinięta w jakąś chustę. Ostrożnie wzięłam ją na ręce. Szkoda, że od początku jej życia chcą ją zabić. Uważnie obserwowałam jej twarz. Była urocza. Bardziej okryłam ją białą chustą. Mimo, że dopiero się urodziła mogę powiedzieć że przypomina mi bardziej Hayley niż Klausa. Odwróciłam się i podeszłam do pierwotnych. Podałam ją Klausowi.
- Hej mała - uśmiechnął się do niej.
To jest takie urocze. Patrzy na nią takim wzrokiem jakim nie patrzył na nikogo innego.- Wracajmy - zaproponował Elijah.
- Ktoś musi iść po Hayley- przypomniałam.
********
Minęło tyle czasu, a Kol zniknął. Naprawdę zaczynam się o niego martwić. Szukałam go po całym Nowym Orleanie, ale nigdzie go nie było. Nie mając wyjścia ruszyłam do kryjówki wiedźm. To co tam zastałam jest nie do opisania. Mój mąż pomaga czarownicą wskrzesić jedną z nich.- Co wy robicie? I co ty tutaj robisz? - przerwałam im patrząc się tylko na mojego męża.
- Wskrzeszamy Davinę - powiedziała jedna z wiedźm
- Potrzebujemy tylko twojej krwi - Kol podszedł do mnie.
- I jej nie dostaniecie - ostatni raz na niego spojrzałam po czym zła obróciłam się i poszłam w kierunku z którego przyszłam.
Po drodze do domu zabiłam kilka niewinnych ludzi. Żyliby gdyby nie spotkali mnie. Upsik. Złość ciągle narastała we mnie. Moje kroki w szpilkach były tak głośne, że nawet obudziłyby martwą Ester. Gdy weszłam do domu usłyszałam rozmowę Elijaha i Klausa. Rozmawiali o ich matce i o tym co się stało.
Weszłam do byłego pokoju Hayley. Zobaczyłam jej zwłoki na łóżku. Bracia spojrzeli się na mnie.- Ilu? - Elijah podszedł do mnie.
- Piętnastu. Wiecie kogo teraz po swojej stronie mają wiedźmy?
- Oświeć nas - Klaus rozłożył ręce
- Waszego cudownego brata - gorzko zaśmiałam się- który pomaga w wskrzeszeniu Daviny. Brakuje im tylko krwi sobowtóra, której nie dostaną.
- Co? - zapytali obaj
- Też nie mogłam uwierzyć w to co widziałam - czułam, że złość zaczęła ze mnie schodzić.
- Co z nimi zrobimy? - usiadłam w fotelu.
- Hayley jutro ma pogrzeb, a z małą? Nie wiem. - powiedział Klaus.
- Nie powinna widzieć tych wszystkich rzeczy.
- Może powinniście stąd wyjechać, przynajmniej na kilka lat - powiedziałam.
- Nie mam zamiaru stąd wyjeżdżać - warknął Klaus.
- Katherine. Co zamierzasz zrobić z Kolem? - Elijah spojrzał się na mnie
- Jeszcze nie wiem - wzruszyłam ramionami. -Ale jeśli woli ją to ja chyba nie zamierzam być ich przeszkodą. Nie patrzcie tak na mnie, nawet jej śmierć nie pozwoliła mu o niej zapomnieć. Na jedno ich skinienie poleciał ją ożywić. Nie jestem w stanie ciągle powstrzymywać go od tego.
- Mam pomysł. Byłabyś na siłach żeby udawać matkę małej? I jeśli będzie trzeba to zaopiekować się nią zdala od Nowego Orleanu?- Klaus wstał i podszedł do mnie.
Ja zajmująca się dzieckiem? W sumie kiedyś już to robiłam. Ale żeby udawać jej matkę?
- Byłabym, ale nie byłoby to podejrzane? Jak dasz jej na imię?
- Hope.

CZYTASZ
The Vampire Diaries
FanfictionMystic Falls - nadnaturalne miasto, obecnie zamieszkane przez czarownice rodu Bennet, wilkołaki i dwa sobowtóry. Kto jeszcze w nim zamieszka ? Dowiecie się tego później. Poznajcie siostry Gilbert Książka jest w trakcie poprawy