17. Wizyta Bex

803 40 3
                                        

Ostatnio wahania mojego nastroju są ogromne. Mogłabym rzec, że gorzej niż jak u kobiet w ciąży. Ale ja nigdy nie będę w ciąży. Mój gatunek nie może mieć potomstwa. Kiedyś chciałam mieć przynajmniej jedno dziecko i kochającego mnie męża, ale z biegiem czasu i na wskutek tego co się stało uważam, że nie byłabym za dobrą matką. Och, a za wahania mojego nastroju odpowiada ta mała wkurzająca wiedźma, która widocznie ma chrapkę na mojego narzeczonego. To widać z promienia dwustu tysięcy kilometrów. On oczywiście tego nie widzi, ale ja tak i to mnie denerwuje. Wiem, że ona czeka, aż zrobię jej jakąś awanturę gdy będziemy w trójkę, ale nie. Wtedy zacząłby się do niej przekonywać. Najciekawsze jest to że przeważnie nie podchodzi do niego gdy z nim jestem. Drażni  mnie to że spędza z nią prawie całe dnie. Boję się że zacznie ją kochać, a ja pójdę w odstawkę. Tak cholernie się tego boję. I dlatego jestem o nią zazdrosna. Wiem, że Kol mnie kocha, bo widzę to w jego oczach, ale co jeśli przestanie? Jeśli mu się znudzę? Nie, nie wrócę z podkulonymi ogonem do Mystic Falls, błagając ich o wybaczenie i kolejną szansę. Gdyby tak się jednak stało to nie wiem co bym zrobiła.

Aktualnie siedzę w salonie i czytam jedną z magicznych ksiąg. Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. I kroki kobiety, bo nikt inny nie stąpa w taki sposób. Słyszę też dźwięk jaki wydają obcasy uderzające w podłogę. Zamknęłam księgę i powoli ruszyłam w stronę, z której dochodziły kroki. Okazało się, że to Rebekah. Zdziwiłam się gdy ją zobaczyłam, bo nie ma jej w mieście i podobno jest pokłócona z Klausem. Ona też jest zaskoczona tym, że mnie tu widzi. Jej mina zmieniła się na bardziej sukowatą.

- Co tu robisz Gilbert? - patrzyła się na mnie nienawidzącym wzrokiem. Nie dziwiłam się jej że nienawidzi Eleny i na odwrót.

- Mieszkam? - delikatnie uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że to polepszy choć odrobinę sytuację. Nie chcę jej tym zdenerwować. Bo wtedy nawet Kol nie byłby w stanie mi pomóc,  w końcu podobno jest bardziej porywcza niż Niklaus.

- Zabawa Salvatorami ci się znudziła? - podeszła trochę bliżej.

Och, pomyliła mnie z Eleną. Znowu ktoś nas myli. Ona nie widzi, że nie wyglądam jak ona? Poza tym przy Elenie byliby oni.

- Nie jestem Pierce, ani Eleną - wytłumaczyłam. Jej mina zmieniła się. Nie wierzy mi? -Zaczekaj.

Z wampirza prędkością pobiegłam do naszego pokoju, wzięłam z torebki jej naszyjnik i wróciłam. Kolejna zaleta bycia wampirem. Chcę jej go dać, ponieważ uważam że powinna go mieć.

- Kim ty jesteś?! - patrzyła się na mnie zdezorientowana.

Podeszłam parę kroków w jej stronę.

- Jestem Katherine Gilbert, siostra bliźniaczka Eleny. Wiem, że Elena miała coś co należało do ciebie, a miało dla ciebie dużą wartość - podałam jej naszyjnik, który nosiła po jej matce, do jej ręki. Ona patrzyła się to na mnie, to na naszyjnik.

- Skąd go masz? - oglądała naszyjnik.

- Od Eleny - odpowiedziałam.

Nie powiem jej że go ukradłam, tylko dlatego, że mi się spodobał.

- Dlaczego tutaj jesteś? - założyła naszyjnik.

- Bo jest ze mną. I należy do naszej rodziny, więc bądź dla niej miła- poczułam jak Kol obejmuje mnie i kładzie swoją dużą rękę na moje biodro.

- Jak to należy do naszej rodziny?!

- Pobieramy się w święta - Kol złapał moją dłoń, na której noszę pierścionek i wystawił ją w jej stronę.

- Niklaus! - wyminęła nas zła. Spojrzałam na bruneta, a ten patrzył na mnie błyszczącymi oczami. Zaczyna się. Zaczęła go wyzywać, idąc w stronę salonu. Jeżeli tak wygląda ich relacja to nie dziwię im się że co jakiś czas któryś z Mikaelsonów chce zabić innego.

Obróciłam się w stronę Kola. Znowu był u niej. Czuję jej zapach, jej perfumy. Ten zapach jej perfum przez które mam ochotę zwymiotować. Już naprawdę wolałabym żeby wybił wszystkich mieszkańców jakiegoś miasta niż przebywał z nią.

- Znowu u niej byłeś - patrzyłam się gdzieś ponad jego ramię.

- Przeczytałaś tą księgę? - spojrzał na księgę, którą trzymałam.

- Tak.

Wziął ją z moich rąk. I mnie pocałował. Czy on próbuje odwrócić moją uwagę od czegoś?

- Wrócę wieczorem. - odwrócił się i zaczął odchodzić do wyjścia.

Westchnęłam. Poczułam ukłucie w sercu, a moje oczy zaczęły piec. Nawet gdybym chciała go zatrzymać on i tak by tam poszedł.

- Znowu do niej idziesz? - zaczęłam iść w jego stronę.

- Tak - wyszedł trzaskając tymi wielkimi drzwiami.

Patrzyłam na te drzwi, a z każdą nanosekundą obraz zamazywał mi się coraz bardziej, a czułam jak moja twarz stawała się coraz bardziej ciepła. Moje usta zaczęły drżeć. Nie byłam w stanie tego powstrzymać, aż nadszedł ten moment i dwie duże łzy wydostały się z moich kanalików łzowych. Łzy popłynęły po moich zimnych policzkach. Szybko otarłam twarz dłońmi, bo nie chciałam aby ktokolwiek widziałam jak płaczę. Nie chcę aby ten ktoś pomyślał, że jestem słaba.
Jeszcze chwilę stałam tak patrząc się w te drzwi, a potem wyszłam z tego domu. Szłam przed siebie ubrana w czarną sukienkę przed kolana. Nie obchodziło mnie to gdzie idę. Moje nogi same prowadziły mnie do jakiegoś miejsca. Szłam prosto, potem skręciłam w prawo, lewo, prawo, prawo i znowu szłam prosto. W mojej głowie była pustka. Czułam się zraniona jak nigdy. Zapewne niedługo rzuci mnie, a będzie z nią. Teraz szłam jakimś parkiem. Szłam przed siebie gdy postanowiłam usiąść na jednej z ławek. Gdy już usiadłam na ciemnobrązowej ławce z dala od innych ludzi, zaczęłam wpatrywać się w zieloną trawę. Nie wiem ile tak siedziałam obserwując tą trawę i nie myśląc o niczym, ale poczułam wielkie zmęczenie i mocny ból głowy.

The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz