30. Dom

697 29 1
                                    

Nowy Orlean to mój dom.

Parę lat temu po rozstaniu z Damonem wiedziałam, że muszę wyprowadzić się z Mystic Falls. Chciałam wtedy mieszkać wśród 'swoich'. Wiedziałam, że w Nowym Orleanie, a najbardziej w francuskiej dzielnicy roi się od nich, więc decyzja była przesądzona. Wyjechałam z rodzinnego miasta przepełniona żalem i złością.
Myślałam wtedy że będzie to miejsce dla mnie i nowy początek dla mnie i mojej siostry. Nie myliłam się. W międzyczasie poznałam miłość mojego życia i nową rodzinę, jego braci - Elijaha i Klausa poznałam kilka lat wcześniej, zupełnie nie wiedząc, że prawie dekadę później moja przyszłość będzie z nimi związana.

*********
Napięcie jakie było wyczuwalne w powietrzu było trochę niepokojące. Kol jest na mnie zły, że wróciliśmy tutaj w samo centrum kłopotów. Rodzina jest dla niego ważna, ale nie chce mnie stracić. Siedzieliśmy z Kolem rozwaleni na krzesłach i popijaliśmy krew. Nagle przy nas pojawił się Klaus, a ze wszystkich stron zaczęły pojawiać się wampiry. Wstałam będąc tym samym przy hybrydzie.

- Co się dzieje? - patrzyłam na niego.

- Myślałem, że już dostaliście nauczkę- zwrócił się do nich.

Westchnęłam. Znowu to samo. Wyczułam obecność Elijaha za sobą, a obok mnie znalazł się mój mąż.

- Nie słyną z mądrości - Elijah rozejrzał się po tłumie.

- Gdzie jest prowokator? - Klaus zrobił kilka kroków w przód.

Cisza. Nikt nie wystąpił.

- Co za idioci. Atakują grupowo jak dzieci, bo boją się odpowiedzialności - prychnęłam.

- Tu jestem - spojrzeliśmy na górę. Stał tam Marcel. -Masz ostatnią szansę żeby wynieść się z mojego miasta. Każdy wampir tu przyszedł. Musisz wybić nas wszystkich.

Uśmiechnęłam się. Klaus prędzej wybije całe miasto niż stąd wyjedzie.

- Ok - powiedział Klaus.

Spojrzałam zdziwiona na Klausa. Czy on chce znów to zrobić?

- Zacznę od ciebie - patrzył na swojego przybranego syna.

Marcel w wampirzym tępie wybiegł z domu, a Klaus za nim.

- Zaczynamy - uśmiechnęłam się.

Odparłam atak jakiegoś wampira. Potem wyrałam mu serce. I na tym polegała cała walka. Na odpieraniu ataków i zabijaniu.Gdy było już po wszystkim, patrzyłam na leżące na podłodze wampiry.

- Wyręczyliscie mnie - do pomieszczenia weszła jakaś kobieta.

Kim ona jest? Poczułam jak ktoś gryzie mnie w szyję.




Pierwszym co zobaczyłam po otworzeniu oczu to podłoga. Usiadłam i złapałam się za boki głowy.

- Co to było? - usłyszałam głos Kola.

Obróciłam się w jego stronę. Podeszłam do niego bliżej. Po walce nie wyglądał za dobrze.

- Wilkołaki - odpowiedział Elijah.

Odsunęłam się od Kola.

- A co z Hayley? - spojrzałam na nich.

Przeszliśmy do drugiego pomieszczenia, gdzie Cami rozmawiała z Marcelem.

- Gdzie Klaus? - zapytał Kol.

- Zostawiłem go na ulicy. Chciał mnie zabić, ale odpłynął przez jakiś urok.

- Genevieve - szepnął Elijah.

Wyszliśmy z domu.

- Wy pójdziecie do kościoła, a ja sprawdzę miejsce gdzie są wiedźmy - rozkazał Kol

- Uważaj na siebie - powiedziałam patrząc na niego po czym ruszyłam za Elijahem.

Po chwili byliśmy przed kościołem. Pierwotny lekkim pchnięciem dłoni otworzył wrota kościoła. To co zobaczyłam zmroziło mnie. Zatrzymałam się zszokowana widokiem jaki zobaczyłam. Podeszliśmy do ołtarza, przy którym siedział Klaus, trzymając w ramionach wilkołaczycę, która miała podcięte gardło. Elijah upadł na kolana.

- Wiedźmy jej to zrobiły? - patrzyłam na nich.

- Z Genevieve na czele - warknął

Cholerne wiedźmy. Elijah wziął Hayley na ręce i położył na ołtarzu.

- Zostałem pokonany - Klaus patrzył w podłogę, a po jego policzku spłynęła łza -Zabrały dziecko.

- Mamy jeszcze czas - patrzyłam na nich. Jak on może tu bezczynnie siedzieć kiedy one mogą w tym czasie zabijać jego dziecko?

- Cmentarz - powiedział wstając z podłogi.

- Co? - zapytałam

- Cmentarz to ich święta ziemia, muszą tam być.

Ostatni raz spojrzałam na Hayley i wyszłam za nimi z kościoła. Po bardzo krótkim czasie byliśmy na cmentarzu. Po tym jak przeszukaliśmy prawie cały cmentarz nie zatrzymaliśmy się.

- Grobowiec jest pusty, nie ma jej tutaj- Elijah zatrzymał się.

- Tu były żniwa, zbiory. Chciały nakarmić ich przodków na wieki - powiedział Klaus.

- Nie przeszukaliśmy tej części z ołtarzem - obróciłam się w ich stronę.

- Minęliśmy ten posąg trzy razy - Klaus patrzył na mały posąg anioła umiejscowiony na brzegu dachu grobowca.

- Chyba stworzyły jakąś iluzję - powiedziałam.

- Masz rację - w jednej chwili znalazł się obok posągu.

- Musi być jakiś sposób żeby to pokonać- powiedziałam.



****
Cały czas słucham ich kłótni. Mam trochę dość po całej nocy, ale nic nie zrobię. To normalne że ludzie kłócą się gdy nie mogą znaleść wyjścia. Jad wilkołaka powoli daje o sobie znać. Normalnie poprosiłabym Klausa o krew, ale teraz nie jest dobry moment.

- Nick, Kath potrzebuje twojej krwi- poczułam jak Elijah odgarnia z mojej twarzy brązowe loki.

Po chwili poczułam ten słodki smak krwi na moich ustach. Wgryzłam się w nadgarstek Klausa. Napiłam się paru łyków, a potem oparłam się o ścianę.

- Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałaś? - usłyszałam głos starszego pierwotnego.

- Myślałam, że dam radę- odpowiedziałam.

The Vampire DiariesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz