34. Pierwsze Święta w Hogwacie.

474 20 1
                                    

Bardzo chciałam wam podziękować za 10 tys wyświetleń!!

Isabella

Za oknem kolejny tydzień następują śnieżyce i wichury śnieżne. Połowa grudnia za nami więc jeszcze tylko tydzień do światąt. Za dwa dni mamy pociąg jeśli przestanie padać. W sobotni wieczorny dzień siedzieliśmy przy kominku zajmując się w swoimi sprawami ja z Lily pracowałyśmy nad dodatkowym projektem, a w przypadku Syriusza brata i Petera, było to leżaniem głową w dół i patrzenie w sufit, obstawiając czy kawałek z pizzy z ostatniej imprezy przyklejony spadnie.

- Jakie macie palny na święta? - zapytała ciekawa Alicja.

- James dostał od moich rodziców zaproszenie na kolację wigilijną, a potem na feriie wyjeżdża do Szkocjii.

- Właśnie Izzy jedziesz?

- Zastanawiam się, nie ma nic lepszego niż ferie u ciotecznej babki Gertrudy i jej rodziny.

- No a wy pogodzeni już?

- Pracujemy nad tym.

- Żeby nie że ostrzegałem, nie wróżę
wam nic dobrego.

- Zrobię wszystko by mi wybaczyła.

- Wyobrażam sobie ciebie w szkockiej spódniczce, zrobisz to dla mnie? - zaśmiałam się pod nosem.

- I z ludowym instrumentem.- zaśmiał się Potter.

Każdy wybuchł śmiechem.

- Ha ha, bardzo śmieszne bliźniaki Potter, dla ciebie wszystko kwiecie.

Poczułam zmęczonie i udałam się na spoczynek i ciepły prysznic. Rano wyszykowana poszłam na śniadanie i pierwsze zajęcia. Po nim spędzaliśmy czas na dworze, lepiąc bałwana i zakłając tiarę profesor, śniegu było po klana. Przy kolacji zszedliśmy na temat balu i codziennych sprawach znów rozszalała się wichura śnieżna.

- Nawet nasze tajne przejścia są zawalone i nie ma jak wyjś za mury, noi klapa zagwożdzona. - zerkał na mapę huncwot.

- Najgorsze jest to, że w całym kraju odwołano trening i mistrzostwa w qudditchu.-dodał drugi huncwot.

- Za oknami jest brzydko jeśli pogoda nie ustąpi to pociąg będzie miał spore opóźnienia i magia nie pomoże, jeśli się zepsuje.

- Nie narzekajcie, są jeszcze dwa dni do odjazdu.

- Wyszedłbym przy sobocie do Hogsmead na piwko z imbirem.

- Nie marudź i ty jeszcze się na chodzisz.- powiedziałam chłopakowi.

Odeszłam od stołu czując się najedzona i zmęczona, mroźne i krótkie dni, długie noce nie działały na mnie korzystnie j w zimie najbardziej lubię okres świąt. Idąc na spoczynek czarnowłosy mnie dogonił.

- Hej co tam? Wszystko w porządku? - zapytał i w plótł palce  w moją rękę. Jak i tak idziemy w tym samym kierunku, to cię odprowadzę, jednak zabrałam rękę aby nie pokazać że odpuściłam.

- Dziękuję, dobrze...

- Na pewno? Słabo byłaś przymulona brak ci chęci do wszystkiego.

- Po pierwsze, nie lubię wyjątkowo mroźnych zim, czuję się przygnębiona ostatnimi dni brakiem słońca.

- Nie dobrze, może chora jesteś? Powinnaś odpoczywać, łatwo złapać przeziębienie. - dał mi swoją rozpinaną bluzę i nałożył mi na ramiona.

- Kochany... Ale jestem odporna jeszcze nigdy mnie nie złapała grypa.

- Ale nie będziesz chodzić tak skąpo ubrana.

𝑴𝒂𝒓𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 𝒍𝒐𝒗𝒆 | Sirius BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz