40. Wesele i co dalej?

447 18 3
                                    

Isabella.

Mały Alexander rośł w oczach, stał się dla Syriusza oczkiem w głowie i oszalał na jego punkcie, trzeba było szybko dostosować do nowej rzeczywistości. W Tym posiadać sto procent cierpliwości na wstawanie po nocach i ciągły płacz, nie miałam pojęcia o wychowaniu nowordka, tylko uczyłam się w praktycę i całkiem dobrze mi to wychodziło
Teraz po jedenastym miesiącu raczkuje i stawia pierwsze kroki, był bardzo spokojny słuchający, dostał mój charakter. Jednak dziecięca magia dawała o sobie znać latające pluszkaki i bańki mydlane były prawie codziennością naszego domu.

W tą niedzielę chcąc nie chcąc wypadł wspólny obiad z Syriusza rodzicami na Grimmauld Place.
Orion nawet dobrze znosił tą wizytę, za to jego matka, była jak diabeł w ludzkiej skórzę.

- Dziecko należy z podejściem wykształcić myśleliście o tym? - zaczęła mówić Wallburga kończąc wytrawne danie.

- Ma dopier... - przerwała mi w pół zdania.

- A ślub? Jak to tak bez ślubu i dziecko, co sobie rodzina i znajomi pomyślą...

- Jesteśmy po, nie raczyła się pani zjawić.

- Nie uczestniczyłabym w skandalu, nie zmażecie honoru krwi, podkreślam... a co do ciebie Isabellieto..

- Isabelle... Proszę pani.

- To bardziej szlachetniejsze imię, a nie jakieś pospolite. Odjacie mi go na wychowanie koniec końców to mój splamiony wnuk ale nosi to nazwisko.

Nie waż się go tknąć, w głowie układałam soposób na morderstwo.

- Dziękuję... Za dobro życzliwość. - powiedziałam sucho.- musiałam się dostosować, szybko powiedziałabym co myślę o tym potworze...

- Nie znacie się jesteście o wiele za młodzi. Ja go wyszkolę na porządnego "następce" to na pewno trafi do Slytherinu i naprawi honor nieodpowiedzialnych rodziców.

- Nie waż się go tknąć wredna pruchwo nie wymienie wszystkich twoich tortur wolałbym siebie oddać pod topór niż na twoje chory wychowanie . - nie wytrzymał i zabrał głos jej syn.

- Tak o własnej matce, skandal całe życie niewdzięczniku tak się odpłacasz.

- Nie waż się więcej do nas zbliżać jędzo...- odwarzyłam się na prawdę.

- Co za ulicznica jak śmiesz obrażać mój majestat!- wstała.

- Podziękujemy za tą nie chcianą wizytę a ten indyk był spalony ..- odeszliśmy od stołu.

- Bezczelność! Orionie zareaguj.

- Najlpiej niech oni zdecydują, mają po dwadzieścia parę lat nie obchodzi mnie co robią ze swoim życiem, są zdrajacami i nie będziemy ich tolerować pod naszym dachem.

Wyszliśmy z wózkiem bez słowa. Dostałam szkou i przestraszyłam się na widok stojącego przedemną Regulusa.

- On.. On... Reggie... Tu... Jest...

- Nikogo tutaj nie ma, w porządku? To pewnie od tego pieprzonego słońca.

- Nie chyba mi się tylko zdawało.... To nic...

- Przepraszam cię moje biedactwo, że zgodziłem się na to tak wypadło.

- Zapomnijmy jest taka piękna pogoda przejdźmy się na spacer do parku to dobrze nam zrobi....

- Obiecuję więcej jej nie ujrzymy na oczy, przysięgam.

Nie chciałam jej przy dziecku wyzywać i przeklinać. Najchętniej zbeształa bym ją żeby popamiętała, ale nie ma co się przejmować starą pruchwą i jej mężem. Nie usiedziałam tam nawet godziny. Przynajmniej połowę dnia spędziliśmy w miłej rodzinej atmosferze.
Doszliśmy do domu ułożyłam i wykąpałam Alexa do spania, sama musiałam trochę odespać.
W tym samym mięscu była wizyta z moimi rodzicami o dziwo nie było najgorzej, ale  nie obyło się bez krytyki.

𝑴𝒂𝒓𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 𝒍𝒐𝒗𝒆 | Sirius BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz