36. Dotrzymaj słowa

465 15 2
                                    

Isabella

W połowie lutego trwały przygotowania na bal zimowy walentynkowy dla ostatniego rocznika, dyrektor uważa, że to taka odskocznia od nie pewnego dla nas czasu. Rano przy śniadaniu znów wleciała. Sowa z listem od Louisa.

- Znowu, on pokaż co on tam ci piszę - wziął perganim.

- Chińskie znaczki to szyfr? - Próbował odczytać.

- Nie tylko pisane językiem francuskiej literatury. - Zabrałam list.

- Czyli co piszę?

- Tylko o pogodzie, i pracy nie ma tam dużo przyjaciół.

Nie przeczytam mu wiersza to była zbyt poważna sprawa.
Za chwilę przyszedł brat wykłócając się o coś z kapitanem.

- Nie oddam ci dowodzenia drużyną to zależy od trenera, dowiemy się co postanowił.- zasiadł przy stole.

- To oczywiste że ja nim będę, jestem najlepszy, nie umiesz poprowadzić nawet skutecznie  najmniejszego ataku.

- Spadaj łajzo, nie wiem Liliano jak ty z nim wytrzymujesz, to arogant, jeśli chcesz pamiętaj że moja propozycja jest dalej aktualne. - Zajął  się nakładniem jedzenia.- o cześć Izzy może ogarniesz brata.- szorstko wyparł.

- To prawda, arogancki bezczelny, mam wymieniać dalej. - podszedł do naszego stołu nie przyjemny  ślizgon.
- Evans leci na kasę i tyle.- oznajmił wszystkim w około.

Zaciskał tylko zęby i zacisnął mocno pięści jego usta przybrały kształt linijki, cały czerwienił się.

- Nie obrażaj mojej, powtarzam mojej dziewczyny.- powiedział nabierając powietrza.

- Greengrass lubię cię, ale nie pozwalam obrażać mojego chłopaka, którego kocham.

- Jakoś nie widać, to bałwan.

- Wcale nie, odszczekaj to, nie pozwolę się a ni jego obrażać.

- To zaprzecz, że nie uległaś mu bo nie dawał ci spokoju, nie jestem nie miły jestem tylko szczery.

Miałam wrażenie że zaraz dojdzie do rękoczynu. Rzucił się na niego powstrzymując Blacka, który był gotów stanąć w jego obronie, doszło do bójki , Ślizgonowi podbił oko, zaczęło sinieć a Gryfon dostał w nos, aż poleciała krew, koledzy musieli rozdzielić ich trzymając jednego i drugiego.

- Jak zwykle pan Potter. - zjawiał się opiekun Slytherinu i wrzasnął żeby był spokój. Nie obchodzi mnie kto zaczął  oboje tracicie... punkty. A co do pana...- spojrzał z powrotem na bliźniaka.

- To moja wina profesorze sprowokowałem go.- przyznał się Ślizgon.

- Nie obchodzi mnie, kto zaczął obaj jesteście zwolnieni z treningów, przez kolejny miesiąc szlaban i porazmawiam z twoją opiekunką o wstrzymanie cię w zawodach, sprawiasz problemy wychowawcze.

- Dopiero teraz się skapnąłeś?. - parchnął. Ale w głębi pękał.

- Plus dla pana panie Black za tygodniowy nie wykręcąnie żartów.

- To już tydzień minął bez niczego? To wyzwanie czy pan prowokuje?

- Jesteście dobrymi ludźmi, ale dorośnijcie. - odeszedł.

- Nie ma nastroju, chyba nie mówi na serio. - dodał otuchy huncwot.

- Z moin talentem do wpakowania się w problemy?

- Stary on przechodzi kryzys wieku średniego, stary kawaler z kotami. A ploty nawet chodzą, że kręcił z Mcsztywaną.

- Nie ważne dajcie mi wszyscy święty spokój! - wybuchł i wściekły wyparował z Jadalni.

𝑴𝒂𝒓𝒖𝒅𝒆𝒓𝒔 𝒍𝒐𝒗𝒆 | Sirius BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz